“Ughhhhhhh”
Otworzyłam moje prawe oko po czym i lewe słysząc głośne jęki. Zacisnęłam
znów swoje oczy gdy zorientowałam się, że Jazzy była tą, która głośno jęczała,
a nie nieznajomy w moim łóżku.
“Nic ci nie jest?” wymamrotałam.
Pociągnęła nosem i wyszeptała, “Nie, uważam, że aktualnie umieram. Boję
się otworzyć oczy, bo moja głowa tak bardzo boli.”
Musi mieć strasznego kaca. Praktycznie czuję ból głowy promieniujący od
niej.
Skrzywiłam się współczując jej, więc podniosłam się z łóżka i wyczerpana
podeszłam do okna i pociagęłam za zasłony bardziej je zamykając po czym wrócłam
do łóżka. “Prosze, to powinno nieco pomóc twojej głowie.” Ziewnęłam, “Nie mogę
uwierzyć, że będziesz miała kaca w swoje urodziny.” Zachichotałam lekko.
Jazzy ponownie jękneła. “Chcę po prostu spać do moich następnych
urodzin.” Stwierdziła i lekko zakasłała.
Leżałyśmy na łóżku nie odzywając się przez jakieś pięc minut i już
prawie usypiałyśmy gdy drzwi się powoli otworzyły.
“Uno… Dos… Tres… ” szepnął głos Rayne.
Trzymałam swoje oczy zamknięte ponieważ nie miałam pojęcia co zamierzała
zrobić, ale cokolwiek to było, nie mogło być dobre ani dla mnie ani dla Jazzy.
“Wszystkiego najlepszego, Jazzy!” Krzyki wybuchły poprzez cały pokój, a
Jazzy i ja krzyknęłyśmy w przerażeniu. Wystrzeliłam do góry, a Jazzy spadła z
jej strony łóżka pociągając mnie ze sobą przez co obie mocno uderzyłyśmy o
podłogę.
“Oh mierda, tak mi przykro.” Krzykneła Rayne i przybiegła do nas i stała
patrząc na nas zamiast nam aktualnie pomóc.
Właśnie wtedy usłyszałam męski śmiech, bardzo ciągły męski śmiech.
Warknęłam do podłogi. “Przestańcie dzwonić na Face Time, wy cholerni
stalkerzy.” Wystrzeliłam jednak to nie zatrzymało ich śmiechów.
“Proszę, powiedz mi, że nagrywasz tą rozmowe?” powiedział Justin, mówiąc
najprawdopodobniej do Dante ponieważ zadzwonili na telefon Rayne.
“Tak, wcisnąłem nagrywanie kiedy Rayne zakradła się do pokoju” zaśmiał
się Dante.
Jazzy jękneła obok mnie, a ja sapnęłam. “Jeśli wsadzicie to na YouTube
cały świat będzie wiedział, że Justin ma małego, Harley goli swoją klatke,
Jackson płacze na Królu Lwie kiedy Mufasa umiera, a Dante moczył łóżko do
trzynastego roku życia.” Powiedziałam z głową wciąż przyciśniętą do
podłogi.
Nagle męskie śmiechy się zatrzymały; wybuchł śmiech dziewczyn. Uniosłam
głowę i zobaczyłam Pattie i Bailę siedzące na łóżku smiejąc się kiedy Rayne
chichotała trzymając telefon, który wciąż był skupiony na mnie i Jazzy.
Westchnęłam i pomogłam Jazzy, wdrapałyśmy się znów na łóżko, a ona
wtuliła się obok mnie.
“Okej, ja chcę jedynie przypomnieć, że mam problemy z pęcherzem, których
nie umiem kontrolować w niektórych momentach.” Wyamrotał Dante.
“Niech wasza czwórka nie ocenia również i mnie. To smutne gdy Simba
próbuje obudzić swojego tatę i nie zdaje sobie sprawy z tego, że on nie żyje.
To po prostu na mnie działa, okej?” Sapnął Jackson na co ja przygryzłam swoją
wargę żeby się nie zaśmiać.
“Nie zawsze golę swoją klatkę.” Wymamrotał głos Harley’a.
Po chwili nastąpiła chwila ciszy. “I nie, nie mam kurwa małego.”
Wybuchłam śmiechem.
Nie miał małego, ale potrzebowalam czegoś co by go ośmieszyło jeśli
umieścililby to wideo online.
“Twoja matka i siostra są obecne, wiesz? Nie musimy słyszeć o twoim
penisie ani o tym czy jest mały czy też duży.” Jazzy odchrząkneła, a ja się
uśmiechnełam.
Zanim jednak chłopcy mogli coś powiedzieć, Rayne zakończyła połączenie
po czym opadła na łóżko. “Muszę iść do apartamentu Dante. Josh – współlokator
Dante – wrócił z wizyty u rodziców, a ja muszę posprzątać zanim zobaczy moje
wszędzie porozwieszane ciuchy.” Powiedziała na co zachichotałam.
“Pattie i ja wybieramy się na małe zakupy. Kyah, jesteś na służbie
Jazzy.” Baila się wyszczerzyła.
Usiadłam tak szybko, że o mało co nie dostałam zawrotu głowy. “Czemu ja?
Zajmowałam się nią całą noc.” Wykrzyknęłam.
Pattie uśmiechnęła się szeroko. “Jazmyn, skarbie, z kim wolałabyś
spędzić wolny czas, ze mną czy z Kyah?” pytała Jazzy, która wciąż leżała obok
mnie, przytulając się z zamkniętymi oczami.
“Kyah.” Wymamrotała.
Westchnęłam opadając znów na łóżko. “W porządku, miłych zakupów.”
Wyburczałam kiedy wszyscy zostawili mnie samą z Jazzy. “Suki.” Wymamrotałam na
co Jazzy zachichotała gdzieś za mną po czym jęknęła.
Pochyliła się i sprawdziła godzinę. “Wow, jest już druga po południu.”
Wzruszyłam ramionami. “Jest sobota, wolno nam spać do późna.” Ziewnęłam
po czym wstałam i rozciągnełam się.
“Kyah, co pomoże mi poczuć się lepiej?” Jazzy zaskomlała wstając z
łóżka.
“Jedzenie i prysznic. Leć się ogarnąć, a ja przygotuje dla ciebie
lekarstwo na kaca.” Powiedziałam, a ona przytaknęła i poszła do łazienki.
Poszłam do kuchni gdzie znalazłam Tibbles’a przedzierającego się przez
pudełko Lucky Charms*.
“Oh, niegrzeczny chłopiec. Nie ma zjadania jedzenia dla ludzi, to źle
działa na twój brzuszek.”Powiedziałam i podniosłam go z ziemi.
Wyrzuciłam zniszczone pudełko tuląc Tibbles’a w moich ramionach. “Jesteś
taki uroczy, że chcę cię wysciskać, oh tak, chcę.” Zagruchałam gdy lekko
zasomlał.
Wywróciłam swoimi oczami. “Nie martw się maluchu, nie zrobię tego.
Powiedziałam, że chcę cię wyściskać, a nie, że mam zamiar cię wyściskać.”
Zachicotałam i położyłam go znów na podłodze.
“Okej kolego, chcesz mi pomóc zrobić śniadanie lub raczej um lunch?”
Ponownie do niego zagruchałam.
Spojrzał na mnie po czym się odwrócił i odszedł ode mnie. Wszedł do
salonu gdzie wdrapał się do swojego spania, opadł na nie i zamknął oczy.
“Cóż, to było niegrzeczne.” Wymamrotałam odwracając się do lodówki, z
której wyciagnęłam pudding, kiełbaski, bekon i jajka.
Włączyłam kuchenkę i chwyciłam za patelnie do smażenia wlewając na nie
nieco oliwy z oliwek po czym ułożyłam je obie na kuchence. Kiedy patelnie się
nagrzały, rozbiłam jajka i wlałam je na jedną z patelni gdy na drugiej już
leżały kiełbaski, bekon i pudding.
Dałam im poskwierczeć przez pare minut i przerzuciłam je na drugą
stronę. Powtarzałam tą czynność dopóki wszystko było już gotowe i wydałam dwa
talerze jedzenia akurat kiedy Jazzy przybiegła do pokoju w piżamie z
niechlujnym mokrym kokiem na czubku jej głowy.
“To pachnie niesamowicie.” Wybuchnęła.
W moich ustach zebrała się ślina i uśmiechnęłam się. “Wiem, Justin kocha
kiedy przygotowuję to po nocy ciężkiego picia.” Uśmiechnęłam się radośnie
podając jej talerz pełny jedzenia.
Szybko wypełiłam dwie szklanki sokiem pomarańczowym i wzięłam swoje
lekarstwa. Obie usadowiłyśmy się przez telewizorem i zjadłyśmy nasze jedzenie.
Kiedy skończyłyśmy, umyłam talerze i znów wdrapałam się na kanapę.
Usłyszałam dźwięk, który brzmiał jak pierdnięcie po czym okropny zapach uderzył
w moje nozdrza z całą siłą. “Ew.” Zapłakałam zakrywając swój nos.
“O mój Boże, Kyah! Koleś, ostrzeż mnie następnym razem.” Jazzy ciężko
złapała powietrze.
Gapiłam się na nią. “To nie byłam ja!” Wykrzyknęłam, zaskoczona, że
wydała takie oskarżene.
“Cóż, to nie byłam ja.” Powiedziała zakrywając swój własny nos.
“Więc kto? Niewidziany facet obok ciebie?” Splunęłam
sarkastycznie.
Parsknęła i kontynuowała wtykanie swoich palców do nosa. “Mówię serio,
to nie byłam ja, koleś.” Stwierdziła i odwróciła swój wzrok znów na telewizor.
Zapach odszedł w miedzyczsie kiedy my się usadziłyśmy i oglądałyśmy
powtórki Teen Mom. “Absolutnie nienawidzę głosu Farrah, jest tak cholernie
piskliwy.” Powiedziała Jazzy, a ja zaśmiałam się przytakując w zgodzie.
“Tyler jest gorący, czyż nie?” Powiedziałam po paru minutach.
Jazzy uśmiechnęła się głupawo. “Bardzo gorący, on i Caitlyn są moimi
ulubieńcami. Są tacy bezinteresowni i dojrzali.” Wybuchnęła.
Własnie miałam odpowiedzieć kiedy znów pojawił się głośny dźwięk pierdnięcia
tym razem dochodzący z miesca obok krzesła. Spojrzałam w tamtą stronę i
zauważyłam spanie Tibbles’a. Spał leżąc na swoich plecach z łapkami w
powietrzu. To byłoby ekstremalnie słodkie gdyby zapach nie był tak
okropny.
“To był Tibbles.” Ogłosiłam ponownie zakrywając swój nos.
Jazzy ponownie złapała ciężki oddech. “Dobry Boże, jak coś tak małego i
słodkiego może wyprodukować taki odór.”
“Lepiej zabiorę go na szybki spacer, wrócę za jakieś pięć minut.”
Powiedziałam chwytając za jedną z bluz Justina i przypięłam smycz do obroży
Tibbles’a.
“No chodź, śmierdzący zadzie.” Burknęłam i praktycznie zbiegłam po
schodach i wyszłam z budynku gdzie dosłownie zderzyłam się z Jake’iem i
przypadkową dziewczyną.
“Obowiązki wyprowadzania pieska?” Spytał z głupkowatym uśmiechem.
“Ha ha.” Powiedziałam uderzając jego ramię.
Wciąż był ubrany w ciuchy, w których widziałam go ostatniej nocy,
wyszczerzyłam się.
Mój chłopak zaliczył.
“Kyah, to jest Anna-„
“Emma.” Dziewczyna poprawiła go posyłając mi spojrzenie.
Uśmiechnęłam się nie przejmując się. “Miło cię poznać.” Powiedziałam
grzecznie.
“Kyah jest moją BFF.” Wyszczerzył się, a ja zaśmiałam.
“Best female firend.” Parsknęłam i przybiłam mu żółwika.
Dziewczyna nie była pod wrażeniem, lecz wciąż to ignorowałam. “Później do
ciebie napiszę J, okej? Muszę wyprowadzić tego małego faceta.” Wskazałam na
Tibbles’a.
Jake przytaknął i pocałował mój policzek. “Do później, mała.” Puścił mi
oczko.
Wytknęłam na niego palcem na co się zaśmiał. Odwróciłam się i poszłam do
małego parku na dole ulicy gdzie pozwoliłam Tibbles’owi załatwić swój biznes.
“Ohyda.” Powiedziałam zbierając jego kupę psią torebką, które mieli na
stoisku w parku.
Im wcześniej Justin wróci tym lepiej, to on zazwyczaj robi te rzeczy.
Wyrzuciłam kupę i wziełam go na szybki spacer po czym skierowaliśmy się
z powrotem do apartamentu.
Kiedy wróciliśmy usłyszałam huk, westchnęłam. Tibbles nie przykuł
większej uwagi do hałasu, najprościej odbiegł do swojego posłania, ułozył się w
nim i znów zasnął.
Typowy facet!
Kolejny huk i znalazłam Jazzy leżącą na kuchennej podłodze śmiejącą się
sama do siebie. “Koleś, co do cholery?” Powiedziałam i pomogłam jej wstać na
nogi.
“Kręci mi się w głowie.” Wybełkotała i zawiesiła swoje ramie wokół mojej
szyi.
Uniosłam brew patrząc jej w oczy. “Czy ty kurwa jesteś pijana, znowu?”
Spytałam z szokiem przepełniającym mój głos.
“Nie.” Machneła na mnie, “tylko nieco podpita.”
Gapiłam się na nią. “Jak możesz być podpita? Gdy cię tu zostawiłam
miałaś cholernego kaca!” Praktycznie wykrzyczałam.
“Shhh,” powiedziała Jazzy zakrywając moje usta, “Wygooglowałam jak
wyleczyć kaca i pisało, że picie pomaga na kaca. Irlandczycy tak robią.”
Zaznaczyła.
Uderzyłam się dłonią w twarz. “Koleś, to leczy twojego kaca robiąc cię
znów pijaną! I ty nie jesteś Irlandką, jesteś Kanadyjką, Irlandczycy umieją
poradzić sobie ze swoim trunkiem, a ty wyraźnie nie.” Powiedziałam kręcąc
glową.
“Co ty w ogóle wypiłas?” Spytałam ciekawa.
Wzruszyła ramionami. “Myślę, że wino?” Powiedziała wskazując na w
połowie pełną butelkę czerwonego wina.
“Mój Boże, rano bedziesz w jeszcze gorszym stanie.” Westchnęłam
przeczesując włosy swoimi palcami z flustracji.
“Zatańcz ze mną.” Krzyknęła i pociągnęła mnie do salonu.
Zatrzymałam sie i powiedziałam, “Nie ma muzyki.”
Wzruszyła ramionami i zaczęła śpiewać... lub raczej piać. “Nie nie, nie
rób tego.” Powiedziałam zakrywając jej buzię, lecz ona polizała moją
dłon.
“Ew, koleś, nie rób tak,” powiedziałam przejeżdzając swoją dłonią po
bluzie Justina. “Co jest z tobą i Rayne liżącą moją dłoń kiedy tak robię.”
Spytałam kiedy ona próbowała mnie ugryźć.
“Um, co ty wyprawiasz?” Spytałam odsuwając się od niej.
Zasyczała jak wąż, “Jestem wampirem.”
“Mój Boże, jak pijana jesteś?” Spytałam gdy ona skoczyła na mnie
okazując swoje zęby jakby naprawdę miała mnie ugryźć.
Krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju zamykając drzwi, lecz zdołałam
je jedynie lekko przymknąć ponieważ Jazzy wstawiła swoją nogę między
drzwi.
“Chodź tutaj.” Ponownie zasyczała.
Śmiałam się tak bardzo, że traciłam siłę aby utrzymać drzwi, więc
dostała się do środka i skoczyła na mnie.
“Co teraz?” Spytałam Jazzy.
Spojrzała na mnie i wybuchnęła śmiechem. “Nie wiem. Nie myślałam o
niczym poza z-złapaniem cię.” Wzruszyła ramionami i stoczyła się ze mnie.
Zaśmiałam się i wstałam pomagając jej stanąć na nogi. “Okej, więc
wampirzyca Jazzy odeszła?” Spytałam.
Udała, że mnie gryzie, lecz później pokiwała głową i zaczęła śpiewać
sama do siebie. Przetarłam twarz swoimi dłońmi i pokręciłam głową. Ta
dziewczyna była szalona – niezamierzona gra słów.
Wybiegła nagle do salonu, a ja usłyszałam warczenie Tibblesa, więc
oczywiście biegłam jak nietoperz z piekła myśląc, że Jazzy krzywdziła moje
dziecko, lecz co robiła gdy weszłam? Tańczyła z Tibbles’em!
Leżała na podłodze trzymając Tibblesa aby stał na tylnich łapach i
poruszała nim więc wyglądał jakby tańczył, piejąc również I’m sexy and I know
it. Sadzę, że Tibbles nie był zadowolony z wyboru utworu.
“Daj mi mojego szczeniaczka.” Powiedziałam zabierając Tibbles’a od
Jazzy, która jęknęła, ale kontynuowała leżenie na podłodze równocześnie
śpiewając głośno przypadkową piosenkę.
Położyłam Tibbles’a na podłodze, a on pobiegł do mojej sypialni przez co
zachichotałam. Chciał uciec od pijactwa Jazzy.
Doskonale wiedziałam jak się czuł.
“Jazzy?” Powiedziałam siadając na sofie, patrząc na dół na nią.
“Tak, dziewczyno mojego dużego brata?” Odpowiedziała sprawiając, że
zachichotałam.
“Zeszłej nocy całowałaś się z moim przyjacielem.” Powiedziałam, a ona
sapnęła.
Podniosła się z podłogi. “Nie. Ma. Mowy.”
“Jest.” Zaśmiałam się.
Sapnęła. “Był gorący?”
Uśmiechnęłam się. “Jake jest strasznie gorący.” Powiedziałam na co ona
uśmiechneła się głupawo następnie wystrzelając w górę i krzycząc.
“Co? Co się stało?” Rownież podskoczyłam.
“Chcę słodycze.” Powiedziała i pobiegła do kuchni.
Ułożyłam swoją dłoń na sercu i odetchnęłam. “Słodycze? Krzyczysz jakbyś
była mordowana ponieważ chcesz słodycze?” Spytałam, a ona uśmiechnęła się
wkładając garść misiowych żelków do buzi.
Zignorowałam ją kiedy zadzwonił mój telefon. Odebrałam widząc, że dzwoni
Pattie.
“Hej skarbie, jak ona sobie radzi?” Spytała Pattie.
Przygryzłam swoją wargę i spojrzałam na Jazzy, która aktualnie kręciła
się w kółko śmiejąc się do siebie. Nienawidzę łamać, więc wywnioskowałam, że
bedzie najlepiej jeśli będe szczera.
“Cóż…to zabrzmi dziwnie, ale zabrałam Tibbles’a na szybki spacer, a
kiedy wróciłam do domu Jazzy była znów cholenie pijana. Spytałam ją czemu i
powiedziała, że czytała o tym jak picie może wyleczyć kaca. Wypiła za dużo i
znów jest pijana, ale zajmuję się nią.” Powiedziałam na jednym oddechu.
Usłyszałam westchnięcie Pattie. “Ta dziewczyna będzie w strasznych
kłopotach kiedy wrócę do domu. Okej, spróbuj ją przekonać żeby poszła spać.
Powinna znów odlecieć po alkoholu.” Powiedziała.
“Okej, spróbuje.”
Powiedziałyśmy nasze pożegnania i rozłaczyłyśmy się.
“Yo Jazzy, chcesz może spróbować się położyć i zasnąć na jakiś czas?”
Spytałam z uśmiechem.
“Zrobię to jeśli zjesz ze mną troche słodyczy.” Odpowiedziała.
Potarłam swoje skronie wzdychjąc. Szybko wzięłam swoje lekarstwa i
dołączyłam do niej w kuchni. “Okej, daj mi trochę.” Powiedziałam i zaczęłam
jeść misiowe żelki i batoniki.
Po pewnej chwili jedzenia zaczęłam się czuć nieco gorzej, więc
zaprzestałam jedzenie. “Szykuj się do łóżka.” Wymusiłam.
Jazzy wzruszyła ramionami, więc zaprowadziłam ją w dół holu aż do mojego
pokoju i pomogłam jej wejść do łóżka. “Nie zostawiaj mnie.” Zaskomlała.
Zauważyłam, że Tibbles znów opuszcza pokój, więc zaśmiałam się lekko,
lecz następnie westchnęłam wchodząc do łożka do dziewczyny. Objęłam swój brzuch
ponieważ naprawdę mnie bolał i zanim się zorientowałam, obie Jazzy i ja znów
odpłynęłyśmy.
****
“Halo?” Zabrzmiały głosy, z któregoś miejsca w apartamencie.
Skuliłam się.
Wiedziałam dokładnie do kogo należały te głosy.
“Papicito.” Rozbrzmiał głos Rayne.
Oh, kurwa!
Oni naprawdę wrócili.
“Jazzy,” Szepnęłam i potrząsłam ją, sprawdziłam godzinę, było po siódmej
rano, lot chłopaków był wcześnie rano. Ja i Jazzy znów przespałyśmy noc.
“Co?”Burknęła.
Usiadłam i jęknęłam. Bóle mojego brzucha wciąż tu były i bolały jak
cholera.
“Chłopcy wrócili.” Powiedziałam na co również szybko usiadła, lecz
jęknęła łapiąc się za głowę.
“Co do cholery się stało?” Spytała mnie.
Gapiłam się na nią. “Byłaś pijana przez jakieś dwa dni, koleś, a ja
musiałam się tobą opiekować. Jesteś właśnie na kacu po alkoholu w międzyczasie
kiedy ja mam kaca po zbyt wielkiej ilości cukru.” Powiedziałam gładząc swój
brzuch.
Usłyszalam kroki pochodzące z końca holu i popchnęłam Jazzy do tyłu.
“Udawaj, że śpimy, może zostawią nas w spokoju.” Powiedziałam szybko i
obróciłam się na swój brzuch.
Koc się uniósł, a moja prawa noga była zdemaskowana aż do moich majtek
ponieważ moja koszulka również się podwinęła. Nie miałam czasu żeby to
poprawić, bo nagle otworzyły się drzwi.
Usłyszałam jęk po czym kroki. Na minute zapadła cisza po czym poczułam
dłoń powoli przesuwającą się w górę mojej nogi następnie spoczywając na moim
tyłku. Dłoń nieco mnie uścisnęła, a ja zirytowałam się ponieważ byłam pieszczona.
“Zabierz swoją dłoń z mojego tyłka i wycofaj się.” Powiedziałam do
swojej poduszki.
Usłyszałam chichot.
“Cześć tobie też, Kotku.” Wymruczał Justin.
Zanim zdąrzyłam odpowiedzieć, wskoczył pomiędzy Jazzy i mnie. Jazzy
zapłakała, a ja burknęłam i uderzyłam Justina.
“Co jest z tobą nie tak? Ty głupi kretynie.” Splunęła Jazzy również go
uderzając.
“Ow! Okej, wy obie musicie przestać mnie bić.” Zaśmiał się Justin.
“Co jest nie tak z waszą dwójką?” Spytał po chwili.
Jazzy i ja znów się położyłyśmy. “Nic,” powiedziałyśmy w zgodzie.
Właśnie wtedy moi bracia i Jaxon wpadli do pokoju. “Wstawać, wstawać,
śpiochy.” Zaśpiewał Harley, a ja się skrzywiłam przez to jak głośny był.
“Shhh.” Jazzy warknęła.
Zasłony w moim pokoju zostały momentalnie odsłonione, więc Jazzy i ja
zapiszczałyśmy zakrywając oczy.
“Czym wy jesteście? Wampirami?” Zachichotał Jackson.
Pomyślałam o Jazzy udającej wampira zeszłej nocy, ale nie odezwałam się.
“Jazzy, jesteś pochorowana?” Justin spytał, a ona pokiwała lekko głową.
Zakryłam swój uśmieszek. Mogła po prostu zagrać kartą chorej- “Jazmyn
Bieber.” Głos Jeremy’ego wybuchł gdzieś w salonie.
“Oh, kurwa.” Powiedziałam pochylając się nieco do tyłu.
Justin przekręcił swoją głowę w moją stronę, moi bracia również.
“Co jest?” Spytali.
Spojrzałam na Jazzy i wzruszyłam ramionami.
“Pijana prawie dwa dni? Jesteś uziemiona, młoda damo.” Krzyknął Jeremy
gdy wchodził do mojego pokoju.
Jazzy i ja bawiłyśmy się naszymi palcami unikając patrzenia na
kogokolwiek.
“Pijana? Kurwa, wiedziałem, kiedy zadzwoniłem do was w
piątek.” Syknął Justin.
Czułam się taka mała, mimo że to nie ja byłam tą, która dostawała
wykład.
“Mama na mnie nagadała?” Jazzy spytała na co parsknęłam ponieważ
brzmiała jak małe dziecko.
Usłyszałam warknięcie i spięłam się.
“Sądzisz, że to śmieszne?” Spytał mnie Justin.
Wzruszyłam ramionami. “Niezupełnie. To ja byłam tą, która się nią
zajmowała w Jed’s i cały wczorajszy dzień.”
Justin prychął. “Odwaliłaś kawał okropnej roboty zauważając, że upiła
się w oba dni.” Syknął.
Wywróciłam oczami. “Ona nie jest małym dzieckiem, ma osiemnaście lat, na
litość Boską. W dodatku wczorajsze picie było nieporozumieniem.” Wzruszyłam
ramionami.
“Jakto?” Wtrącił się.
Wzruszyłam ramionami po czym zachichotałam myśląc o wszystkich
śmiesznych rzeczach, które zrobiła będąc pijana. Spojrzałam w górę i jedyną
szczerzącą się na mnie osobą był Jaxon. “Popatrz, nie mówię, że nie powinna
była pić alkoholu, ale jest taka śmieszna kiedy jest pijana i ma dobry gust jeśli
chodzi o facetów-” Zakryłam swoje usta dłonią.
“Faceci, jacy faceci?” Justin i Jaxon wybuchnęli.
“Kto déjà vu” Wymamrotałam i Justin warknął.
“Nic, żadni goście.” Uśmiechnęłam się niewinnie.
“Ona kłamie.” Powiedział Jackson, a ja warknęłam na niego, ale on
jedynie uśmiechnął się na mnie głupkowato.
“Jaxon, idź i weź mój telefon z mojej torby, i przynieś moją ładowarkę z
salonu. Padła mu bateria w piątek kiedy napisałem do ciebie, ale jednak jestem
pewien, że Adam napisałby do mnie jeśli coś byście odwaliły.” Powiedział
patrząc na mnie, czekając na moją reakcje.
Patrzyłamm jak Jaxon się na mnie wyszczerza. Zeskoczyłam z łóżka
uciekając z zasięgu Justina i pobiegłam do pokoju trzymając mój bolący brzuch.
“Gdzie jest torba Justina?” Spytałam gdy znalazłam się w salonie.
Pattie, Baila i Rayne wzruszyły ramionami, a ja miałam zamiar zacząć
szukać kiedy zostałam podniesiona od tyłu. “Skąd ten pośpiech, Kotek?” Justin
wyszeptał do mojego ucha.
Jęknęłam. “Spójrz, to nie to co myślisz. Adam trzymał chłopaków z daleka
od nas, my po prostu tańczyłyśmy i miałyśmy dobrą noc. To wszystko.”
Powiedziałam.
Wyszczerzył się. “Więc nie będziesz mieć problemu jeśli sprawdzę swój
telefon.”
“Drań.” Wybełkotałam, a on uniósł telefon gdy Jaxon mu go podał.
Podłaczył ładowarkę do gniazdka i włączył swój telefon. Zastanawiało
mnie czemu nie był wkurzony gdy widział mnie i Jazzy, to ma sens, że jego
telefon padł. Nie widział wiadomości od Adama, więc nie wiedział o Jake’u ani o
tym jak pijana była.
Czekałam kiedy stukał w ekran swojego telefonu. Skuliłam się patrząc jak
jego twarz staje się coraz bardziej surowa. “Jake,” odburknął, zastanawiając
się chwilę nad imieniem po czym warknął, “w sensie Jake Parker?”
“Nie wiedział ile miała lat ani, że jest twoją siostrą, Justin,
przysięgam.” Wypaliłam.
“Poczekaj tu.” Powiedział do mnie kiedy inni opuścili pokój.
Wyskoczyłam przed Justina. “Nie, ona nawet nie pamięta, że go całowała,
Justin.” Syknęłam.
Rzucił mi piorunujące spojrzenie i stanowczo powiedział, “Zejdź mi z
drogi, teraz Kyah.”
Patrzyłam jak Harley stanął po stronie Justina wyglądając na tak samo
zdenerwowanego jak on.
“Nie, nie skrzywdzisz za to mojego przyjaciela. Dobrze wiesz, że jeśli
wiedziałby kim ona jest to nawet by jej nie dotknął.”
Obserwowałam pracę jego szczęki mówiącą mi, że stawał się coraz bardziej
zły. “Stajesz po jego stronie zamiast po mojej?” Warknął.
“W tej sprawie, tak, ponieważ to nie była jego wina. Jesteś wkurzony, bo
było coś pomiędzy nim i mną, a ty nigdy go nie lubiłeś. Szukasz innego powodu
żeby go uderzyć, zawsze to robiłeś.” Krzyknęłam, a on wzruszył ramionami.
“Teraz już mam powód.” Wyszczerzył się złośliwie i wyminął mnie.
Złapałam jego ramię. “Jeśli to zrobisz, nie wybaczę ci.”
Ostrzegłam.
Przeniósł swój wzrok ze mnie na Jazzy. “To jest moja siostra.”
Powiedział jakby to wszystko rozwiązało i opuścił apartament z Harley’em i
Jaxonem tuż za nim.
Ruszyłam żeby pójść za nim, lecz Pattie mnie zatrzymała. “On tylko
zamieni słowo z tym chłopcem i powie mu żeby się więcej nie zbliżał do Jazmyn.”
Powiedziała.
Pokręciłam głową. “Nie, on nienawidzi Jake’a. To nie była wina Jake’a,
Jazzy była tą pijaną w trzy dupy i wyglądała na starszą niż jest. Nie możesz go
za to winić.” Powiedziałam na co Pattie westchneła, “Skarbie, idź i upewnij
się, że nie zacznie żadnych problemów.” Powiedziała do Jeremy’ego.
“Ja się upewnie, że nic nie zrobi.” Powiedziałam wychodząc z apartamentu
i nie czekając aż ktoś pójdzie ze mną.
Zbiegłam schodami i wbiegłam na piętro Jake’a. Zauważyłam Jaxon’a i
Harley’a śmiejących się kiedy Justin przykuł Jake’a do ściany przy jego
drzwiach.
“Przestań,” krzyknęłam i wszyscy spojrzeli na mnie, “co do cholery jest
z tobą nie tak, już ci mówiłam, że to nie była jego wina, on nie wiedział kim
ona jest.” Krzyknęłam na Justina i odepchnełam od siebie Harley’a kiedy chciał
mnie złapać.
Jake miał ogromny czerwony ślad na jego szczęce jak i oku, które
zaczynało puchnąć.
“Twoja twarz,” Skrzywiłam się do Jake’a.
“Nic mi nie jest,” Zapewnił mnie.
Rzuciłam Justinowi piorunujące spojrzenie. “Zostaw go, teraz, albo
przysięgam, że tego pożałujesz, Justin.” Ostrzegłam.
Zaśmiał się ze złością i powiedział drażniąc się, “Bo co zrobisz,
Kicia?”
Podniosłam swoją nogę i kopnęłam go bezpośrednio między nogi. “To jest
to co zrobię.” Odpowiedziałam.
Puścił Jake’a i upadł na swoje kolna. “Teraz cała wasza trójka może się
odpieprzyć.” Splunęłam.
Jaxon wzdrygnął się na mój wybór słów, lecz byłam zbyt wkurzona żeby o
to dbać.
Skierowałam Jake’a do jego apartamentu, poszłam za nim i zatrzasnęłam za
nami drzwi.
“Wynoś się... z tego apartamentu... Kyah... teraz!” Justin wykrzyczał
pomiędzy burknięciami.
“Okładam jego twarz, idź sobie.” Odkrzyknęłam kopiąc drzwi z
flustracji.
Odwróciłam się do Jake’a i skrzywiłam się, “Tak bardzo mi przykro.”
Wzruszył ramionami, “To była moja wina. W przyszłości nie będę całował
żadnej przypadkowej dziewczyny dopóki nie poznam jej imienia ani wieku.”
Uśmiechnął się, a ja lekko zachichotałam.
“To brzmi jak bardzo dobry pomysł.” Powiedziałam wyjmując jakiś mrożony
groszek z jego zamrażarki i owięłam go w ścierkę.
“Nie mogę uwierzyć, że kopnęłaś go w jego klejnoty. Żaden koleś na to
nie zasługuje, Kyah.” Powiedział Jake odchylając głowę do tyłu.
Wywróciłam swoimi oczami. “Nie dbam o to, to co się stało nie było twoją
winą. Swoją drogą, on szukał powodu żeby cię uderzyć od tego dnia w kafeterii.”
Powiedziałam, a Jake wzruszył ramionami.
“A teraz to wyszło z jego systemu,” Zachichotał, “jemu nigdy nie będzie
się podobało to, że jesteśmy przyjaciółmi, ale będzie musiał po prostu z tym
żyć.”
Stanowczo przytaknęłam. “Cholerna racja, że będzie.” Powiedziałam i
westchnęłam.
“To sposób w jaki on i moi bracia radzą sobie ze wszystkim, pieprzona
przemoc! Wiem, że go kopnęłam, ale przynajmniej próbowałam najpierw o tym porozmawiać.”
Powiedziałam i Jake się zaśmiał.
“On jest awanturnikiem Kyah, to oczywiste, że reaguje przemocą.”
Wzruszył ramionami. “Spójrz, ja zrobiłbym to samo kolesiowi jeśli miałbym
młodszą siostrę.”
Gapiłam się na niego. “Co? Masz na myśli, że jesteś w porządku z tym, że
cię uderzył, mimo że to nie była twoja wina, że nie wiedziałes, że Jazzy to
jego siostra?” Spytałam totalnie zdezorientowana.
Jake przytaknął. “On wie, że jeśli nie to, że nam przerwano, nie
zatrzymałbym się na całowaniu. Jazzy była bardzo gotowa, a ja jestem facetem,
Kyah, przespałbym się z nią i ruszył na przód.” Wzruszył ramionami. “To właśnie
to co faceci i dziewczyny robią w Jed’s.”
Zmarszczyłam brwi. “Wiem to, ale nie zraniłbyś jej celowo.”
Powiedziałam.
Przytaknął. “Masz rację, nie zrobiłbym tego, ale to ona pocałowała mnie
pierwsza i cholera, jej ręce były wszędzie dając mi wrażenie, że chciała mnie
przelecieć.” Wytłumaczył.
Usiadłam krzywiąc się. “Nie pomyślałam o tym.” Powiedziałam.
Jake się zaśmiał. “Justin chiał po prostu zaznaczyć, że jego siostra nie
jest dziwką.”
Jęknęłam. “Cóż, poza tym, to wciąż niewłaściwe żeby cię uderzyć, mógł ci
powiedzieć.”
“Tu się z tobą zgadzam.” Zażartował trzymając silnie groszek przy swojej
twarzy.
Jęknęłam i złapałam za swój brzuch.
“Wszystko z tobą w porządku?” Jake zapytał.
Wiem. “Cukrowy kac.” Powiedziałam na co się zaśmiał.
“Za dużo śmieciowego jedzenia zeszłej nocy?”
“O wiele za dużo.” Mruknęłam, a on zachichotał.
“Dzięki za obronę,Ky.”
Pochyliłam się i pocałowałam jego policzek. “Nie ma za co, mój
przyjacielu.”Puściłam mu oczko, a on zachichotał.
“Wracam do łóżka. Jest jakaś siódma rano, a ja zostałem obudzony i
pobity, zasługuje na pare więcej godzin snu.” Powiedział na co się zaśmiałam.
“Zadzwonię do ciebie później, okej?” Powiedziałam, a on przytaknął.
Wstałam i wyprowadziłam się sama z apartamentu i znalazłam Justina
siedzącego naprzeciwko ściany z jego oboma dłońmi trzymającego jego części.
“Nie ufałeś mi czy coś, że wciąż tu jesteś?” Spytałam zamykając za sobą
drzwi Jake’a.
Potrząsnął swoją głową, “Wciąż tu jestem, ponieważ nie mogę się jeszcze
podnieść.” skinął głową na swoje dłonie podtrzymujące jego części.
“Oh, tak,” wymamrotałam, “przepraszam.”
Prychnął. “Ta, brzmisz naprawdę współczująco.”
Burknęłam. “Jest mi przykro. Nie chciałam cię skrzywdzić, ale wkurzyłeś
mnie, wielokrotnie cię prosiłam żebyś nie krzywdził Jake’a, lecz ty i tak to
zrobiłeś.” Ułożyłam dłonie na swoich biodrach.
“Syszałem jak gadaliście, wytłumaczył czemu zrobiłem to co zrobiłem.”
Powiedział, a ja westchnęłam i pokręciłam swoją głową.
“To nie ma znaczenia Justin, prosiłam, a raczej błagałam żebyś go nie
bił. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że on jest moim przyjacielem. Jakbyś się
czuł gdybym nie była spokrewniona z Harley’em i podeszłabym do niego uderzając
go wielorotnie w twarz?” Nacisnęłam.
Wzruszył lekko ramionami i lekko sie do mnie umiechnął, “Zgaduję, że
niezbyt by mi się to podobało.”
Przygryłam wnetrze swoich ust żeby się nie uśmiechnąć, jednak
zawiodłam.
“Uśmiechnęłaś się. Nie możesz mnie uważać za takiego drania skoro mogę
sprawić, że się uśmiechasz.” Rozpromieniał.
Wywróciłam oczami. “Jesteś draniem, i to wielkim.” Wymamrotałam
sprawiając, że Justin zachichotał.
“Więc,” urwał, “Jazzy jest śmiesznym pijakiem?”
Parsknęłam. “Nawet byś nie uwierzył. W pewnym momencie myślała, że jest
wampirem i goniła za mną próbując mnie ugryźć. Kiedy mnie złapała, wskoczyła na
mnie i-” Urwałam, widząc przerażony wzrok Justina i zaśmiałam się.
“Nie zrobiła niczego ohydnego, tylko kazała mi taczyć bez muzyki i
spiewała –bardzo źle- oh, i cholernie wystraszyła Tibbles’a. Kiedykolwiek
weszła do pokoju, opuszczał go idąc do innego.” Zachichotałam, a Justin się
zaśmiał.
Skrzywił się nieco, ja również. “Przepraszam, że cię zraniłam,
kochanie.” Szepnęłam.
Westchnął i zarzucił swoje ramie wokół mojej szyi. “Powiedziałbym, że
jest okej, ale nie jest. Potrzebuję okładów na moje jaja.” Powiedział, a ja
zachichotałam.
Wyciągnęłam telefon z jego kieszeni i wykręciłam numer Harley’a.
“Czy on czegoś z nią próbuje, chłopie?” Harley powiedział od razu po
odebraniu.
“Tutaj Kyah, i nikt niczego z nikim nie próbuje, kretynie.” Syknęłam
wywracająć oczami na jego głupi komentarz. “Potrzebuje żebyście ty i Jackson
zeszli na dół i pomogli Justinowi, on w pewnym sensie nie jest w stanie
poruszać się zbyt dobrze.”
Harley się zaśmiał. “Jesteśmy w drodze, mała siostrzyczko.” Powiedział i
się rozłączył.
Harley i Jackson zeszli na dół i pomogli Justinowi wrócić do mojego
apartamentu. Kiedy weszliśmy do salonu, usiedliśmy na krzesłach i wszyscy po
prostu na mnie patrzyli.
”Więc,” uśmiechnęłam się, ”Jak poszedł mecz?”
Dante się zaśmiał po czym przestał gdy Rayne go uderzyła. ”No co? Jej
wyczucie czasu jest śmieszne.” Szepnął.
Wyszczerzyłam się, lecz przestałam gdy spojrzała na mnie Pattie.
”Um, przepraszam, że go kopnęłam... Tak sądzę.” Wymamrotałam.
Justin sapnął z niedaleka gdy Jeremy wybuchł śmiechem wraz z resztą
chłopaków. Pattie się wyszczerzyła, a ja parsknęłam lekko.
“Cieszę się, że uważasz, że to śmieszne mamo, teraz mogę być niezdolny
żeby dać ci wnuczęta.” Powiedział.
Wywróciłam oczami kiedy twarze moich braci stały się surowe.
”Zero gadania o dzieciach czy zapładnianiu mojej siostry, Bieber.”
Ostrzegł Harley, a Justin się wyszczerzył, lecz przytaknął.
”Kyah, jesteś na służbie Justina odkąd to ty jesteś tą, która go
unieruchomiła.” Ogłosiła Rayne.
Sapnęłam. ”To nie fair, on mnie do tego zmusił.”
”Oh tak, fizycznie podniosłem twoją nogę i wycelowałem nią w moje jaja.”
Splunął sarkastycznie.
Zignorowałam go i spojrzałam na Rayne, która wzruszyła ramionami.
”Wszyscy mamy miejsca, w których musimy być, mami. Chłopcy pójdą grać w piłkę a
my chicas idziemy na zakupy żeby spróbować poprawić samopoczucie Jazzy
spowodowane jej kacem.” Powiedziała.
Zagapiłam się na nią. ”Poprawić samopoczucie Jazzy? Ja opiekowałam się
nią za pierwszym i drugim razem kiedy była pijana przez dwa poprzednie dni,
musiałam ją umyć z wymiocin, raz chciała mnie ugryźć, kazała mi zjeść tyle
słodyczy, że mam cukrowego kaca i całowała się z moim przyjacielem co
doprowadziło do atakującego go Justina i mnie uderzającej Justina! Jeśli
ktokolwiek potrzebuje poprawy samopoczucia, to ja!” Skrzyżowałam swoje ramiona
dąsając się. Totalnie wiem, że brzmię jak dziecko, ale cokolwiek.
”Ta... um, kocham cię mała siostrzyczko,” powiedział Dante, "pa.”
Krzyknął i zmył się wraz z chłopakami tuż za nim.
"Dzięki, kolego z macicy.” Odkrzyknęłam.
Dziewczyny rownież się wyślizgnęły z apartamentu kiedy Justin zaopatrzył
się w woreczek z lodem. Kiedy zauważyłam, że zostawili nas sam na sam, sapnęłam
i dmuchnęłam łapiąc za pilota i usiadłam na sofie. Zdenerwowana przeleciałam
przez programy do momentu kiedy ustaliłam, że obejrzę Sponge Bob'a.
”Kotek,” Justin mruknął po paru minutach.
Nie odpowiedziałam zamiast tego podnosząc Tibbles'a z jego posłania i
przytulając się do niego. "Kochanie," Justin spróbował ponownie.
Odwrócił się, więc wtulił się we mnie od tyłu. Powoli przyciągnął mnie
do siebie i schował swoją twarz w tył mojej szyi. Zadrżałam czując za sobą jak
staje się twardy.
Ostatecznie, nie był złamany.
Zaśmiałam się. ”Możesz się pozbyć się tego wzwodu, juz ci powiedziałam w
tej wiadomości, że niczego ode mnie nie dostaniesz.”
Warknął. ”Nie możesz być poważna, Kyah.”
Wstałam z Tibbles'em w moich ramionach. ”Jestem śmiertelnie poważna,
poza tym, nie jest czasem złamany po moim kopnięciu?” Uśmiechnęłam się
głupkowato, a on posłał mi piorunujące spojrzenie.
Spojrzał na Tibbles'a po czym na mnie. ”Niech on zdecyduje, osoba do
której pójdzie decyduje czy będziemy uprawiać seks czy nie.” Rzucił wyzwanie.
Wywróciłam oczami, to było oczywiste, że wygram. Tibbles praktycznie nie
lubi Justina.
Ułożyłam Tibbles'a na podłodze i nie odezwałam się do niego, nie
musiałam. ”Chodź tutaj, kumplu.” Odezwał się Justin, ale on został przy moich
nogach.
”Tibbles. Chodź. Tutaj.” Powiedział Justin próbując sciągnąć jego uwagę.
Tibbles spojrzał na niego wciąż się nie ruszając.
Ewentualnie odwrócił się z powrotem do mnie i ułożył swoje łapy na moich
stopach. Uśmiechnęłam się i podniosłam go dając mu buziaka w główkę.
"Niesprawiedliwe! Prawdopodobnie wyćwiczyłaś go żeby tak robił!”
Stwierdził Justin.
"Przegrałeś, pogódź się z tym jak mężczyzna." Przerwałam i
uśmiechnęłam się. "Idę się zdrzemnąć.”
”Ty mała włochata blokado kutasa." Usłyszałam Justina mamroczącego
gdy układał się wygodniej na kanapie z jego woreczkiem pełnym lodu.
Zachichotałam głaszcząc Tibbles'a. ”Dobry chłopiec.” Szepnęłam idąc
kłusem do mojego pokoju z uśmiechem na twarzy.
Pies to naprawdę najlepszy przyjaciel kobiety.
****
Nowy rozdział przetłumaczony przez nową tłumaczkę :). Mam nadzieję, że nie porobiłam zbyt wielu błedów ortograficznych, interpunkcyjnych czy jakichkolwiek innych, przynajmniej się starałam.
Przypominam, że osoby, które chcą być informowane o nowych rozdziałach muszą zostawić komentarz w zakładce "Informowani".
-Wera
Cudowny rozdział *_* już nie mogę się doczekać następnego ;*
OdpowiedzUsuńMega rozdział kiedy pojawi sie kolejny ?
OdpowiedzUsuńprawdodpobnie w poniedziałek, nie obiecujemy
UsuńOki ;)
Usuń(: xoxo
OdpowiedzUsuńJeju świetny rozdział kocham to opowiadanie i ciesze się że jest ono znowu tłumaczone
OdpowiedzUsuńciekawie ciekawei czekamy na wiecej :*
OdpowiedzUsuńojaaaaaa, jedno z moich ulubionych ff, rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Kyah jesteś wielka!
OdpowiedzUsuńCzekam na następnym!:*