-Jake?- powiedziałam zaspana.
- Cześć.-wyszeptał.
Bez ostrzeżenia, pochylił się i bardzo mocno mnie przytulił.
-Nie powinieneś być na lekcjach?- zapytałam, pocierając ręką jego plecy.
-Jest sobota.-odpowiedział, a ja kiwnęłam głową.
- Ah, tak.-powiedziałam, siadając z jego pomocą.
- Przepraszam za wszystko.- powiedział w moje włosy.
Odsunął się i po prostu na mnie patrzył. Nadal mrugałam, dlatego iż to Jake siedział naprzeciwko mnie.
-To nie była twoja wina. – w końcu odpowiedziałam.
Potrząsnął głową.
-Była, to tak wiele dla ciebie znaczyło...
- Nie, Jake, to nie twoja wina, nasza kłótnia po prostu coś we mnie uruchomiła, to stałoby się prędzej czy później. Dawno nie miałam ataków paniki, ale teraz jest już ze mną wszystko w porządku.- zapewniłam go.
- Czuję się okropnie. Bardzo cię lubiłem i kiedy usłyszałem, że prawdopodobnie spałaś z Justinem, ześwirowałem. Wiem, że nie byliśmy oficjalnie razem, ale po prostu się wkurzyłem i wyżyłem na tobie.Przepraszam za te wszystkie wyzwiska. – skrzywił się i spojrzał w dół.
Dotknęłam jego ręki.
-Zastanów się nad wybaczeniem sobie. Oboje robiliśmy złe rzeczy, których nie powinnyśmy robić, ale teraz jestem z Justinem. Nadal mi bardzo na tobie zależy, naprawdę lubiłam nasze wspólne wyjścia, nie chcę aby nasze drogi się rozdzieliły... przyjaciele? – zapytałam.
Uśmiechnął się.
- Wezmę to, co mogę dostać, Ky. – pochylił się, by znowu mnie przytulić. Zachichotałam i mocno go przytuliłam.
-Co ty tutaj kurwa robisz?!- głos Justina rozbrzmiał w sali.
Jake się wzdrygnął i natychmiast wstał na dźwięk głosu Justina.
- Przepraszam za wszystko.- powiedział w moje włosy.
Odsunął się i po prostu na mnie patrzył. Nadal mrugałam, dlatego iż to Jake siedział naprzeciwko mnie.
-To nie była twoja wina. – w końcu odpowiedziałam.
Potrząsnął głową.
-Była, to tak wiele dla ciebie znaczyło...
- Nie, Jake, to nie twoja wina, nasza kłótnia po prostu coś we mnie uruchomiła, to stałoby się prędzej czy później. Dawno nie miałam ataków paniki, ale teraz jest już ze mną wszystko w porządku.- zapewniłam go.
- Czuję się okropnie. Bardzo cię lubiłem i kiedy usłyszałem, że prawdopodobnie spałaś z Justinem, ześwirowałem. Wiem, że nie byliśmy oficjalnie razem, ale po prostu się wkurzyłem i wyżyłem na tobie.Przepraszam za te wszystkie wyzwiska. – skrzywił się i spojrzał w dół.
Dotknęłam jego ręki.
-Zastanów się nad wybaczeniem sobie. Oboje robiliśmy złe rzeczy, których nie powinnyśmy robić, ale teraz jestem z Justinem. Nadal mi bardzo na tobie zależy, naprawdę lubiłam nasze wspólne wyjścia, nie chcę aby nasze drogi się rozdzieliły... przyjaciele? – zapytałam.
Uśmiechnął się.
- Wezmę to, co mogę dostać, Ky. – pochylił się, by znowu mnie przytulić. Zachichotałam i mocno go przytuliłam.
-Co ty tutaj kurwa robisz?!- głos Justina rozbrzmiał w sali.
Jake się wzdrygnął i natychmiast wstał na dźwięk głosu Justina.
Zobaczyłam Jacksona i Harleya dosłownie trzymającego Justina, aby nie wpadł do pokoju.
-Odejdź od niej. – krzyknął znowu.
-Justin, przestań. – wyskrzeczałam podczas wstawania z łóżka.
Jednak zapomniałam, że byłam w śpiączce przez szesnaście dni i nie robiłam nic, a leżenie w łóżku powoduje, że twoje ciało jest ekstremalnie zmęczone i nieużywane. Ledwo podniosłam się z łóżka, zachwiałam się i pewnie uderzyłabym w podłogę, gdyby nie Jake,który złapałam mnie w połowie drogi do ziemi.
-Zawołaj doktora!- krzyknął Harley.
Poczułam zawroty głowy, ale nadal byłam przytomna.
-Daj mi ją. – usłyszałam Justina, zaraz po tym kiedy poczułam zmianę obejmujących mnie rąk.
- Kyah?- powiedział, ale nie odpowiedziałam mu, ponieważ moja głowa była za lekka, czułam się jakbym była na haju.
-Kyah. – powiedział nowy głos.
Poczułam, że znowu leżę w łóżku, a następnie światło zaczęło przesuwac się po moich oczach.
-Skup się na świetle, dzieciaku.
Doctor Chance, pomyślałam.
To on wczoraj nazwał mnie dzieciakiem.
- Nic mi nie jest.- wymamrotałam, odzyskując ostrość widzenia, a moja głowa przestała pędzić.- Po prostu poczułam lekkie zawroty głowy, nic mi nie jest.-powiedziałam ponownie.
- Nie jesteś gotowa, żeby wstawać, dzieciaku. Twoje ciało musi najpierw oddać się fizjoterapii, aby twoje mięśnie znowu przyzwyczaiły się do poruszania.-powiedział, nadal mnie obserwując.
Westchnęłam.
- Okay.-powiedziałam i spojrzałam w prawo.
Jake spojrzał na mnie zaniepokojony. Justin wyglądał na zmartwionego tak, jak moi bracia, ale w jego oczach mogłam dostrzec złość skierowaną na Jake’a.
- Jeśli chodzi o was, chłopcy-Doktor Chance się obrócił.- Jesteście dorastającymi mężczyznami, rozmawialiśmy wczoraj o tym, że ona nie może być narażona na duże dawki stresu, takie jak ta sytuacja. Ona dopiero zaczęła brać leki, nadal może miewać epizody.-Doktor Chance patrzył głównie na moich braci, ponieważ nie znał Jake’a.
-Epizod?-powtórzył Jake, a Justin na niego warknął.
-Wyjaśnię wkrótce.-powiedziałam do Jake’a, a Justin przewiercił mnie wzrokiem.
Wyglądał na wkurzonego.
-Mogę porozmawiać z Justinem sama przez minutę,proszę?-zapytałam.
Inni pokiwali głowami i opuścili pokój
-Przyszedł, aby mnie przeprosić, Justin.-powiedziałam miękko.
-Nie obchodzi mnie to.-syknął.
Mogłam zobaczyć, jak jego szczęka się trzęsie. Wiem, że starał się na mnie nie warczeć, ale był bardzo, bardzo zły i nie mógł nic na to poradzić.
- Justin.-westchnęłam.-On wie, że jestem teraz z tobą, zdecydowaliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi. Wytłumaczył się i ja przyjęłam jego przeprosiny.-powiedziałam zrelaksowanym tonem.
Justin zacisnął pięści.
-Nie ufam mu. – syknął i zaczął chodzić po pokoju.
-Justin.
Westchnął i spojrzał na mnie, a jego twarz złagodniała.
-Mógłbyś mnie po prostu przytulić, proszę? To co się przed chwilą stało, było dziwne.-zmarszczyłam brwi.
Nie musiałam powtarzać, owinął mnie ramionami w ciągu sekundy.
-Przepraszam, nie jestem na ciebie zły, on po prostu...-wziął oddech.-Nie lubię go.- dokończył.
Zaśmiałam się.
-Zauważyłam to.- powiedziałam i uściskałam go.
-Odejdź od niej. – krzyknął znowu.
-Justin, przestań. – wyskrzeczałam podczas wstawania z łóżka.
Jednak zapomniałam, że byłam w śpiączce przez szesnaście dni i nie robiłam nic, a leżenie w łóżku powoduje, że twoje ciało jest ekstremalnie zmęczone i nieużywane. Ledwo podniosłam się z łóżka, zachwiałam się i pewnie uderzyłabym w podłogę, gdyby nie Jake,który złapałam mnie w połowie drogi do ziemi.
-Zawołaj doktora!- krzyknął Harley.
Poczułam zawroty głowy, ale nadal byłam przytomna.
-Daj mi ją. – usłyszałam Justina, zaraz po tym kiedy poczułam zmianę obejmujących mnie rąk.
- Kyah?- powiedział, ale nie odpowiedziałam mu, ponieważ moja głowa była za lekka, czułam się jakbym była na haju.
-Kyah. – powiedział nowy głos.
Poczułam, że znowu leżę w łóżku, a następnie światło zaczęło przesuwac się po moich oczach.
-Skup się na świetle, dzieciaku.
Doctor Chance, pomyślałam.
To on wczoraj nazwał mnie dzieciakiem.
- Nic mi nie jest.- wymamrotałam, odzyskując ostrość widzenia, a moja głowa przestała pędzić.- Po prostu poczułam lekkie zawroty głowy, nic mi nie jest.-powiedziałam ponownie.
- Nie jesteś gotowa, żeby wstawać, dzieciaku. Twoje ciało musi najpierw oddać się fizjoterapii, aby twoje mięśnie znowu przyzwyczaiły się do poruszania.-powiedział, nadal mnie obserwując.
Westchnęłam.
- Okay.-powiedziałam i spojrzałam w prawo.
Jake spojrzał na mnie zaniepokojony. Justin wyglądał na zmartwionego tak, jak moi bracia, ale w jego oczach mogłam dostrzec złość skierowaną na Jake’a.
- Jeśli chodzi o was, chłopcy-Doktor Chance się obrócił.- Jesteście dorastającymi mężczyznami, rozmawialiśmy wczoraj o tym, że ona nie może być narażona na duże dawki stresu, takie jak ta sytuacja. Ona dopiero zaczęła brać leki, nadal może miewać epizody.-Doktor Chance patrzył głównie na moich braci, ponieważ nie znał Jake’a.
-Epizod?-powtórzył Jake, a Justin na niego warknął.
-Wyjaśnię wkrótce.-powiedziałam do Jake’a, a Justin przewiercił mnie wzrokiem.
Wyglądał na wkurzonego.
-Mogę porozmawiać z Justinem sama przez minutę,proszę?-zapytałam.
Inni pokiwali głowami i opuścili pokój
-Przyszedł, aby mnie przeprosić, Justin.-powiedziałam miękko.
-Nie obchodzi mnie to.-syknął.
Mogłam zobaczyć, jak jego szczęka się trzęsie. Wiem, że starał się na mnie nie warczeć, ale był bardzo, bardzo zły i nie mógł nic na to poradzić.
- Justin.-westchnęłam.-On wie, że jestem teraz z tobą, zdecydowaliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi. Wytłumaczył się i ja przyjęłam jego przeprosiny.-powiedziałam zrelaksowanym tonem.
Justin zacisnął pięści.
-Nie ufam mu. – syknął i zaczął chodzić po pokoju.
-Justin.
Westchnął i spojrzał na mnie, a jego twarz złagodniała.
-Mógłbyś mnie po prostu przytulić, proszę? To co się przed chwilą stało, było dziwne.-zmarszczyłam brwi.
Nie musiałam powtarzać, owinął mnie ramionami w ciągu sekundy.
-Przepraszam, nie jestem na ciebie zły, on po prostu...-wziął oddech.-Nie lubię go.- dokończył.
Zaśmiałam się.
-Zauważyłam to.- powiedziałam i uściskałam go.
Moi bracia wrócili, a ja wytłumaczyłam im całą sytuację, oczywiście nie byli szczęśliwi, ale skinęli głowami.
Jake przyszedł powiedzieć mi dowidzenia i oznajmił, że chciałby mnie wkrótce zobaczyć. Justin obserwował każdy jego ruch. Kiedy mnie przytulił i pocałował w policzek, Justin wstał, a Jake szybko wymamrotał słowa pożegnania i wyszedł z pokoju.
- Nie możesz się tak zachowywać za każdym razem, kiedy go widzę albo go przytulam, Justin.-powiedziałam lekko zirytowana.
-Powstrzymaj mnie.- odpowiedział. Westchnęłam i położyłam się z powrotem w łóżku, przytulając poduszkę. Moi bracia przyglądali mi się, kiedy ziewałam.
-Jestem zmęczona. – wymamrotałam, zamykając oczy, aby ulżyć napięciu.
Zaraz po tym poczułam jak ogarnia mnie zmęczenie.
Tak sprawy układały się przez następne dwa dni, byłam słaba i dużo spałam. Doktor Chance powiedział, że to normalne i mam się nie martwic, ale ja byłam zła. Chciałam wrócić do domu, ale podłączenie mnie do tych wszystkich maszyn uniemożliwiało to. Jednakże, ciesze się, że jestem podłączona do maszyn, ponieważ raz w weekend przestałam oddychać w nocy. To dlatego, że przypadkowo wzięłam dwie takie same tabletki.
Whoopsy daisy.
Pielęgniarki oczywiście musiały zadzwonić do mojej rodziny. Kiedy ktoś dzwoni do ciebie, że trzeba przyjechać do szpitala, spodziewasz się najgorszego. Gdy moja rodzina dotarła do szpitala, mogła niestety zobaczyć nagą górną cześć mojego ciała i Doktora Chance'a wraz z pielęgniarkami, próbującymi złapać mój puls.
Na szczęście, udało im się.
Kiedy oszołomiona, obudziłam się następnego dnia, wszyscy płakali. Justin ściskał mnie tak długo, że wydawało mi się, że trwało to godziny. Podejrzewałam co się stało, ale nie mogłam sobie nic przypomnieć, ponieważ spałam, kiedy to się stało, ale najprawdopodobniej byłam resuscytowana przez Doktora Chance’a, co zostawiło parę siniaków na mojej klatce piersiowej. Ale ten przystojniaczek uratował mi życie, więc parę siniaków to nic poważnego.
Moi bracia, Justin, dziewczyny i moi rodzice dużo razy przychodzili mnie odwiedzać, odkąd byłam bliska śmierci, nie było sytuacji, że chociażby jeden z nich ze mną nie był, więc zawsze miałam towarzystwo. Justin nawet jakoś przekonał ochronę, aby pozwolili mu spać u mnie na podłodze. Pielęgniarki były dla niego naprawdę miłe, zgadzały się aby Justin ze mną zostawał, nawet załatwiły mu materac. Wystarczyło, że się do nich uśmiechał i z nimi rozmawiał.
W poniedziałek rano, o umówionej godzinie przyszedł Doctor Chance, który skontrolował czy wzięłam odpowiednie lekarstwa- wzięłam je podczas gdy czujne oczy mnie obserwowały- Justin, Harley i Jackson aktualnie byli ze mną. Doctor Chance wziął również wózek inwalidzki, co nieco mnie zmyliło.
-Psychoterapia zaczyna się teraz-powiedział.
Kiwnęłam głową, wiedząc, że muszę to zrobić, aby wzmocnić moje mięśnie. Doctor Chance odpiął monitoring serca oraz inne maszyny ode mnie podczas gdy Harley stanął po lewej, a Justin po mojej prawej stronie, aby pomóc mi wstać z łóżka.
-To dziwne uczucie.-wymamrotałam, kiedy zrobiłam kilka kroków, aby dostać się do wózka inwalidzkiego.
-Psychoterapia to naprawi. Wy troje również idziecie?-zapytał Jacksona, Harleya i Justina.
Wszyscy skinęli głowami.
- Dużo was.- Doktor Chance zachichotał.
Doktor Chance wyjechał ze mną z pokoju, wprost na korytarz. Nigdy nie wychodzę ze swojego pokoju, więc było to orzeźwiający widok.
-Kocham to.- powiedziałam, wskazując kilka zdjęć wiszących na ścianie korytarza.
To były zdjęcia pacjentów i personelu. Byłam na OIOM-ie i nienawidziłam tego, obok mojej śpiączki i doświadczenia bliskiej śmierci-spowodowanego z mojej winy-było ze mną w porządku i nie wiedziałam dlaczego muszę być na tym oddziale.
-OIOM? Poważnie, dok... teraz czuję się dobrze.-powiedziałam, patrząc na Doktora Chance'a.
-Byłaś w śpiączce przez 16 dni, przestałaś oddychać i prawie umarłaś w weekend. Zrobiłem, to o co prosiłaś wczoraj, wyłączyłem maszyny wspomagające życie, kiedy się obudziłaś. Możesz czuć się cały czas dobrze i w jednej chwili stan twojego zdrowia znacznie się pogorszy. Będziesz tu jeszcze tylko jedną noc, jutro przeniesiemy cię do sali na dole, a w środę może będziesz gotowa wrócić do domu.-powiedział, a ja skinęłam głową, oglądając zdjęcia.
-Pielęgniarki kochają tą kolekcję zdjęć, chcą zrobić sobie jedno z tobą, wiesz?- powiedział Doktor Chance, gdy pielęgniarka Anna odbiła się od ściany obok nas.
Ona podkochuję się w Harleyu, zauważyłam. Jednakże lubię ją, jest najbliższa mojemu wiekowi wśród pielęgniarek, ma 22 lata i jest żywiołowa, co bywa czasem denerwujące.
Oh, i uwierzcie mi, wiem, że pielęgniarki kochają te zdjęcia, powiedziały mi to. Mówią mi wszystkie szpitalne plotki, mój pokój stał się miejscem do odpoczynku dla starszych i młodszych pielęgniarek.
Nadal jestem przekonana, ze to przez moich braci i Justina, ale wydaje się, że naprawdę mnie lubią. Traktują mnie jak księżniczkę, co jest fajne, ale jednak wygląda trochę jakbym była rozpuszczonym bachorem.
-Dobry, Kyah.- uśmiechnęła się promiennie.
Jęknęłam. Weszła na kontrolę do mnie w nocy dwanaście razy.
DWANAŚCIE RAZY!
-Jak się masz, nadal żwawa? Widziałam cię wczoraj w nocy więcej razy niż byłam odwiedzić łazienkę. Poważnie, pielęgniarko Anno.- znowu jęknęłam, a ona zaśmiała się i przytuliła mnie. Tak, ona jest pielęgniarką typu *przytulaski*.
-Zmieniłaś swoje tamp...
-Wow, wow, alarm facetów, pielęgniarko Anno.- krzyknęłam, a ona się zaśmiała.
Lubiła, kiedy nazywałam ją pielęgniarką Anną. Z jakiegoś powodu, to sprawiało, że czuła się jak moja starsza siostra, która miała się mną ciągle opiekować.
Wspaniale, to czego własnie potrzebuję, to autorytet opiekuńczej, starszej siostry.
- No dalej, powiedziałaś, że masz..
- Pielęgniarko Anno, dopomóż mi Boże, że zniszczę ci poranek, jeśli dokończysz to zdanie.-groźnie wskazałam na nią palcem.
Doktor Chance skrzyżował ramiona, jego twarz wyraźnie wyrażała rozbawienie wywołane tą rozmową. On wiedział, że mam okres, ale cieszył się z mojego zakłopotania.
Dostałam okres ostatniej nocy, nawet jeśli miałam go trzy dni przed zapadnięciem w śpiączkę.
-Dobrze, dobrze, ale skoro jesteś poza swoim pokojem, to czas na zdjęcie!-ucieszona Anna pobiegła po aparat i po inne pielęgniarki.
- Nie ma mowy, wracajcie panie.-powiedziałam kiedy otoczyły mnie z uśmiechami.- nie jestem nawet odrobinkę przygotowana. Moje włosy są związane w kok i jestem w pidżamie na litość boską!-zaprotestowałam.
-Wyglądasz pięknie, Kotku. - powiedział Justin, a pielęgniarki westchnęły i zrobiły do niego rozmarzone oczka.
Ja, jednakże, rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie. Uśmiechnął się i puścił do mnie oczko, a ja rzuciłam mu gniewne spojrzenie, ledwo powstrzymał śmiech.
-Daaaalej, Kyaahhhhhh!-jęknęła Anna, a ja odpuściłam.
- Mój Boże, chcę umrzeć. Teraz, rzuć mnie w dziurę i zakop.- powiedziałam, a oni się zaśmiali. Następnie pomogli mi wstać.
Wspierali mnie, gdy stałam pośrodku nich.
Doktor Chance również zapozował do zdjęcia i objął mnie ramieniem jak dobry przyjaciel, co od razu poprawiło mój nastrój.
Anna dała Justinowi aparat, a on uśmiechnął się trzymając go przed sobą.
-Powiedzcie... Kotku.-uśmiechnął się.
Zaśmiałam się, ale powiedziałam "Kotku" razem z innymi i uśmiechnęłam się podczas gdy on robił zdjęcie. Anna wzięła aparat i uśmiechnęła się promiennie.
- Definitywnie, zawiśnie na ścianie.-uśmiechnęła się.
Potem podała aparat mi, gdy usiadłam z powrotem na wózku inwalidzkim. Doktor Chance oparł się na rękojeści mojego wózka, chichocząc.
Byłam zdumiona, kiedy pielęgniarki złapały moich braci i Justina. Chciały zdjęcie również z nimi.
Te panie są chorymi, chorymi ludźmi. Jak można sądzić, że moi bracia są atrakcyjni?
Fuj.
-Mój Boże.- mruknęłam.
- One ich kochają. Wszystkie mówią o nich podczas przerw w swoim kąciku.-zaśmiał się Doktor Chance.
Jęknęłam, słysząc to.
-Okey, uśmiechnijcie się i powiedzcie.. "Jestem tak napalona na tych młodych chłopców"-uśmiechnęłam się.
Myślałam, że jakoś to skomentują, ale one zrobiły coś nietypowego. Po prostu to powtórzyły. Chłopcy uśmiechali się bardzo dumni.
Typowi faceci.
Doktor Chance śmiał się za mną, gdy robiłam zdjęcie.
- Proszę bardzo.-powiedziałam i oddałam Annie aparat.
-Chcę tego kopię.-Myra, pielęgniarka po pięćdziesiątce, krzyknęła.
-Hej, a co z moim zdjęciem? - zmarszczyłam brwi.
Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- Wiesz, myślę, aby zakazać im przychodzenia tutaj. Biedny Dante, Rayne robi mu piekło przez wasz flirt,a Baila groziła Jacksonowi patelnią, wiesz? -zwróciłam uwagę.
Jackson zaśmiał się na to wspomnienie i pokręcił głową. Baila i on najwyraźniej uprawiali seks , a on nie mógł się nią nacieszyć tak długo jakby chciał, więc podrywa starsze pielęgniarki,a ona w ramach napadu złości uderzyła go żartobliwie patelnią w głowę.
- Cś, to nieszkodliwe.- pomachali na mnie.
Uśmiechnęłam się, niektóre z tych pań są zamężne i po prostu cieszą się z odrobiny flirtu.
-Cóż, zróbcie mi kopie obu, zaczęłam pisać dziennik, gdzie opisuje moje dni.-powiedziałam, a oni skinęli głowami.
Mój tata kupił mi aparat w weekend, więc robię zdjęcia wszystkiemu i wszystkim. To bardzo denerwuje Justina, ponieważ, gdy ogląda telewizję, czyta lub próbuje spać, leżąc ze mną w łóżku, robię mu zdjęcie i przeszkadzam mu lampą błyskową.
-Dobrze, panie, wracajcie do pracy.-Doktor Chance machnął na nie.
Ponarzekały trochę, lecz złapały notatki i poszły na poranny obchód.
-Pa, Harley.- Anna machnęła do niego zalotnie.
Uśmiechnął się i mrugnął do niej.
-O Jezu.-mruknęłam, kiedy ruszyliśmy korytarzem.
-Co?-zapytał Doktor Chance.
-Nienawidzę jak flirtują z moimi braćmi, to znaczy, spójrz na nich. Nie widzę, dlaczego tak mdleją na ich widok. - powiedziałam, a moi bracia się zaśmiali.
-Wiem, że ci ciężko tak myśleć, ale jesteśmy gorący, mała siostrzyczko.-zauważył Jackson.
-Cokolwiek.-powiedziałam.
-Cóż, według pielęgniarek geny waszej rodziny są niesamowite.-powiedział Doktor Chance.
-A to znaczy?-zamarłam.
Justin się zaśmiał.
- Jesteście dobrze wyglądającą rodziną. - odpowiedział.-Chłopcy sądzą, że ty jesteś gorąca,a dziewczyny sądzą, że oni są gorący.-wzruszył ramionami.
-Nie wiem, czy chłopcy myślą, że jestem gorąca, nigdy nie zaszli tak daleko, żeby mi to powiedzieć.-spojrzałam na moich braci, a oni się zaśmiali.
-Cóż, z wyjątkiem mnie, oczywiście.- Justin się uśmiechnął.
-Tak, z wyjątkiem ciebie.-uśmiechnęłam się.
Kiedy moi bracia przeszli, a ja przejechałam przez korytarz, dotarliśmy do pomieszczenia, które wyglądało jak siłownia.
-Siłownia? Poważnie? Jestem zmęczona po prostu na to patrząc. - jęknęłam.
Doktor Chance pomógł mi z wózkiem inwalidzkim.
-Musisz zbudować wytrzymałość i odświeżyć mięśnie, dzieciaku. To wszystko o twojej rehabilitacji. - powiedział, a ja skinęłam głową.
Starszy mężczyzna również tam był. Miał biały uniform i plakietkę z imieniem. Pewnie tu pracuje.
- Jestem Darren, twój fizjoterapeuta. - wyciągnął dłoń, a ja ją ścisnęłam.
-Jestem Kyah, twoja szmaciana lalka na kilka następnych dni.-uśmiechnęłam się promiennie.
Zaśmiał się.
-Przepraszam, jej leki sprawiają, że bywa mocno sarkastyczna ostatnio.-wtrącił się Jackson.
-Ja sarkastyczna? Wysoce wątpliwe, drogi bracie.-uśmiechnęłam się.
Wróciłam do Darrena, który trzymał na mnie ręce. Moi bracia i Justin stali w kącie siłowni obserwując mnie. Doktor Chance obserwuje mnie. To trochę krępujące, kiedy patrzą.
-Jak długo była w łóżku?-Darren zapytał Doktora Chance.
-Śpiączka przez 16 dni, zero ruchu przez ten okres, tylko nieliczne ćwiczenia kończyn przez pielęgniarki. Miała problem w weekend, rzeczywiście umarła przez około 3 minuty i musiała być resustytowana.- wyjaśnił Doktor Chance.
- Uwierz, to nie będzie trudne.-uśmiechnął się Darren.
-Dobrze, nie chce być tak zmęczona, że umrę. Być tutaj, robić to, to nie jest takie zabawne.-uśmiechnęłam się.
Darren zrozumiał mój humor i uśmiechnął się, lecz moi bracia nie.
- Nie mów tak. - powiedział Harley, a ja westchnęłam, lecz skinęłam.
Słuchanie, że umarłam, jest dla nich trudne, nawet jeśli były to mniej niż 3 minuty. To trochę dziwne, że umarłam i powróciłam do życia. Nie widziałam żadnego światła ani nic takiego, nawet nie mogę sobie tego przypomnieć.
Wszystko było po prostu czarne.
-Okey, Kyah.-Darren powiedział, podczas gdy pomagał mi dostać się do dwóch szyn ze ścieżką pośrodku nich.
- Trzymaj się ich i idź w dół drogi i z powrotem.-powiedział, a ja skinęłam.
To było trochę trudne, ponieważ miałam obciążenie na nogach, ale wspierałam się na rękach i zrobiłam to o co, mnie prosił.
-Jak się czujesz?-zapytał.
-Szczerze, czuję się dobrze. Nie boli ani nic, ale to trochę dziwne. - powiedziałam, a on skinął.
Przez całą godzinę podnosiłam małe ciężary, rozciągałam się. Boże, tak dużo się rozciągałam. Darren kazał mi nawet robić brzuszki.
Jake przyszedł powiedzieć mi dowidzenia i oznajmił, że chciałby mnie wkrótce zobaczyć. Justin obserwował każdy jego ruch. Kiedy mnie przytulił i pocałował w policzek, Justin wstał, a Jake szybko wymamrotał słowa pożegnania i wyszedł z pokoju.
- Nie możesz się tak zachowywać za każdym razem, kiedy go widzę albo go przytulam, Justin.-powiedziałam lekko zirytowana.
-Powstrzymaj mnie.- odpowiedział. Westchnęłam i położyłam się z powrotem w łóżku, przytulając poduszkę. Moi bracia przyglądali mi się, kiedy ziewałam.
-Jestem zmęczona. – wymamrotałam, zamykając oczy, aby ulżyć napięciu.
Zaraz po tym poczułam jak ogarnia mnie zmęczenie.
Tak sprawy układały się przez następne dwa dni, byłam słaba i dużo spałam. Doktor Chance powiedział, że to normalne i mam się nie martwic, ale ja byłam zła. Chciałam wrócić do domu, ale podłączenie mnie do tych wszystkich maszyn uniemożliwiało to. Jednakże, ciesze się, że jestem podłączona do maszyn, ponieważ raz w weekend przestałam oddychać w nocy. To dlatego, że przypadkowo wzięłam dwie takie same tabletki.
Whoopsy daisy.
Pielęgniarki oczywiście musiały zadzwonić do mojej rodziny. Kiedy ktoś dzwoni do ciebie, że trzeba przyjechać do szpitala, spodziewasz się najgorszego. Gdy moja rodzina dotarła do szpitala, mogła niestety zobaczyć nagą górną cześć mojego ciała i Doktora Chance'a wraz z pielęgniarkami, próbującymi złapać mój puls.
Na szczęście, udało im się.
Kiedy oszołomiona, obudziłam się następnego dnia, wszyscy płakali. Justin ściskał mnie tak długo, że wydawało mi się, że trwało to godziny. Podejrzewałam co się stało, ale nie mogłam sobie nic przypomnieć, ponieważ spałam, kiedy to się stało, ale najprawdopodobniej byłam resuscytowana przez Doktora Chance’a, co zostawiło parę siniaków na mojej klatce piersiowej. Ale ten przystojniaczek uratował mi życie, więc parę siniaków to nic poważnego.
Moi bracia, Justin, dziewczyny i moi rodzice dużo razy przychodzili mnie odwiedzać, odkąd byłam bliska śmierci, nie było sytuacji, że chociażby jeden z nich ze mną nie był, więc zawsze miałam towarzystwo. Justin nawet jakoś przekonał ochronę, aby pozwolili mu spać u mnie na podłodze. Pielęgniarki były dla niego naprawdę miłe, zgadzały się aby Justin ze mną zostawał, nawet załatwiły mu materac. Wystarczyło, że się do nich uśmiechał i z nimi rozmawiał.
W poniedziałek rano, o umówionej godzinie przyszedł Doctor Chance, który skontrolował czy wzięłam odpowiednie lekarstwa- wzięłam je podczas gdy czujne oczy mnie obserwowały- Justin, Harley i Jackson aktualnie byli ze mną. Doctor Chance wziął również wózek inwalidzki, co nieco mnie zmyliło.
-Psychoterapia zaczyna się teraz-powiedział.
Kiwnęłam głową, wiedząc, że muszę to zrobić, aby wzmocnić moje mięśnie. Doctor Chance odpiął monitoring serca oraz inne maszyny ode mnie podczas gdy Harley stanął po lewej, a Justin po mojej prawej stronie, aby pomóc mi wstać z łóżka.
-To dziwne uczucie.-wymamrotałam, kiedy zrobiłam kilka kroków, aby dostać się do wózka inwalidzkiego.
-Psychoterapia to naprawi. Wy troje również idziecie?-zapytał Jacksona, Harleya i Justina.
Wszyscy skinęli głowami.
- Dużo was.- Doktor Chance zachichotał.
Doktor Chance wyjechał ze mną z pokoju, wprost na korytarz. Nigdy nie wychodzę ze swojego pokoju, więc było to orzeźwiający widok.
-Kocham to.- powiedziałam, wskazując kilka zdjęć wiszących na ścianie korytarza.
To były zdjęcia pacjentów i personelu. Byłam na OIOM-ie i nienawidziłam tego, obok mojej śpiączki i doświadczenia bliskiej śmierci-spowodowanego z mojej winy-było ze mną w porządku i nie wiedziałam dlaczego muszę być na tym oddziale.
-OIOM? Poważnie, dok... teraz czuję się dobrze.-powiedziałam, patrząc na Doktora Chance'a.
-Byłaś w śpiączce przez 16 dni, przestałaś oddychać i prawie umarłaś w weekend. Zrobiłem, to o co prosiłaś wczoraj, wyłączyłem maszyny wspomagające życie, kiedy się obudziłaś. Możesz czuć się cały czas dobrze i w jednej chwili stan twojego zdrowia znacznie się pogorszy. Będziesz tu jeszcze tylko jedną noc, jutro przeniesiemy cię do sali na dole, a w środę może będziesz gotowa wrócić do domu.-powiedział, a ja skinęłam głową, oglądając zdjęcia.
-Pielęgniarki kochają tą kolekcję zdjęć, chcą zrobić sobie jedno z tobą, wiesz?- powiedział Doktor Chance, gdy pielęgniarka Anna odbiła się od ściany obok nas.
Ona podkochuję się w Harleyu, zauważyłam. Jednakże lubię ją, jest najbliższa mojemu wiekowi wśród pielęgniarek, ma 22 lata i jest żywiołowa, co bywa czasem denerwujące.
Oh, i uwierzcie mi, wiem, że pielęgniarki kochają te zdjęcia, powiedziały mi to. Mówią mi wszystkie szpitalne plotki, mój pokój stał się miejscem do odpoczynku dla starszych i młodszych pielęgniarek.
Nadal jestem przekonana, ze to przez moich braci i Justina, ale wydaje się, że naprawdę mnie lubią. Traktują mnie jak księżniczkę, co jest fajne, ale jednak wygląda trochę jakbym była rozpuszczonym bachorem.
-Dobry, Kyah.- uśmiechnęła się promiennie.
Jęknęłam. Weszła na kontrolę do mnie w nocy dwanaście razy.
DWANAŚCIE RAZY!
-Jak się masz, nadal żwawa? Widziałam cię wczoraj w nocy więcej razy niż byłam odwiedzić łazienkę. Poważnie, pielęgniarko Anno.- znowu jęknęłam, a ona zaśmiała się i przytuliła mnie. Tak, ona jest pielęgniarką typu *przytulaski*.
-Zmieniłaś swoje tamp...
-Wow, wow, alarm facetów, pielęgniarko Anno.- krzyknęłam, a ona się zaśmiała.
Lubiła, kiedy nazywałam ją pielęgniarką Anną. Z jakiegoś powodu, to sprawiało, że czuła się jak moja starsza siostra, która miała się mną ciągle opiekować.
Wspaniale, to czego własnie potrzebuję, to autorytet opiekuńczej, starszej siostry.
- No dalej, powiedziałaś, że masz..
- Pielęgniarko Anno, dopomóż mi Boże, że zniszczę ci poranek, jeśli dokończysz to zdanie.-groźnie wskazałam na nią palcem.
Doktor Chance skrzyżował ramiona, jego twarz wyraźnie wyrażała rozbawienie wywołane tą rozmową. On wiedział, że mam okres, ale cieszył się z mojego zakłopotania.
Dostałam okres ostatniej nocy, nawet jeśli miałam go trzy dni przed zapadnięciem w śpiączkę.
-Dobrze, dobrze, ale skoro jesteś poza swoim pokojem, to czas na zdjęcie!-ucieszona Anna pobiegła po aparat i po inne pielęgniarki.
- Nie ma mowy, wracajcie panie.-powiedziałam kiedy otoczyły mnie z uśmiechami.- nie jestem nawet odrobinkę przygotowana. Moje włosy są związane w kok i jestem w pidżamie na litość boską!-zaprotestowałam.
-Wyglądasz pięknie, Kotku. - powiedział Justin, a pielęgniarki westchnęły i zrobiły do niego rozmarzone oczka.
Ja, jednakże, rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie. Uśmiechnął się i puścił do mnie oczko, a ja rzuciłam mu gniewne spojrzenie, ledwo powstrzymał śmiech.
-Daaaalej, Kyaahhhhhh!-jęknęła Anna, a ja odpuściłam.
- Mój Boże, chcę umrzeć. Teraz, rzuć mnie w dziurę i zakop.- powiedziałam, a oni się zaśmiali. Następnie pomogli mi wstać.
Wspierali mnie, gdy stałam pośrodku nich.
Doktor Chance również zapozował do zdjęcia i objął mnie ramieniem jak dobry przyjaciel, co od razu poprawiło mój nastrój.
Anna dała Justinowi aparat, a on uśmiechnął się trzymając go przed sobą.
-Powiedzcie... Kotku.-uśmiechnął się.
Zaśmiałam się, ale powiedziałam "Kotku" razem z innymi i uśmiechnęłam się podczas gdy on robił zdjęcie. Anna wzięła aparat i uśmiechnęła się promiennie.
- Definitywnie, zawiśnie na ścianie.-uśmiechnęła się.
Potem podała aparat mi, gdy usiadłam z powrotem na wózku inwalidzkim. Doktor Chance oparł się na rękojeści mojego wózka, chichocząc.
Byłam zdumiona, kiedy pielęgniarki złapały moich braci i Justina. Chciały zdjęcie również z nimi.
Te panie są chorymi, chorymi ludźmi. Jak można sądzić, że moi bracia są atrakcyjni?
Fuj.
-Mój Boże.- mruknęłam.
- One ich kochają. Wszystkie mówią o nich podczas przerw w swoim kąciku.-zaśmiał się Doktor Chance.
Jęknęłam, słysząc to.
-Okey, uśmiechnijcie się i powiedzcie.. "Jestem tak napalona na tych młodych chłopców"-uśmiechnęłam się.
Myślałam, że jakoś to skomentują, ale one zrobiły coś nietypowego. Po prostu to powtórzyły. Chłopcy uśmiechali się bardzo dumni.
Typowi faceci.
Doktor Chance śmiał się za mną, gdy robiłam zdjęcie.
- Proszę bardzo.-powiedziałam i oddałam Annie aparat.
-Chcę tego kopię.-Myra, pielęgniarka po pięćdziesiątce, krzyknęła.
-Hej, a co z moim zdjęciem? - zmarszczyłam brwi.
Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- Wiesz, myślę, aby zakazać im przychodzenia tutaj. Biedny Dante, Rayne robi mu piekło przez wasz flirt,a Baila groziła Jacksonowi patelnią, wiesz? -zwróciłam uwagę.
Jackson zaśmiał się na to wspomnienie i pokręcił głową. Baila i on najwyraźniej uprawiali seks , a on nie mógł się nią nacieszyć tak długo jakby chciał, więc podrywa starsze pielęgniarki,a ona w ramach napadu złości uderzyła go żartobliwie patelnią w głowę.
- Cś, to nieszkodliwe.- pomachali na mnie.
Uśmiechnęłam się, niektóre z tych pań są zamężne i po prostu cieszą się z odrobiny flirtu.
-Cóż, zróbcie mi kopie obu, zaczęłam pisać dziennik, gdzie opisuje moje dni.-powiedziałam, a oni skinęli głowami.
Mój tata kupił mi aparat w weekend, więc robię zdjęcia wszystkiemu i wszystkim. To bardzo denerwuje Justina, ponieważ, gdy ogląda telewizję, czyta lub próbuje spać, leżąc ze mną w łóżku, robię mu zdjęcie i przeszkadzam mu lampą błyskową.
-Dobrze, panie, wracajcie do pracy.-Doktor Chance machnął na nie.
Ponarzekały trochę, lecz złapały notatki i poszły na poranny obchód.
-Pa, Harley.- Anna machnęła do niego zalotnie.
Uśmiechnął się i mrugnął do niej.
-O Jezu.-mruknęłam, kiedy ruszyliśmy korytarzem.
-Co?-zapytał Doktor Chance.
-Nienawidzę jak flirtują z moimi braćmi, to znaczy, spójrz na nich. Nie widzę, dlaczego tak mdleją na ich widok. - powiedziałam, a moi bracia się zaśmiali.
-Wiem, że ci ciężko tak myśleć, ale jesteśmy gorący, mała siostrzyczko.-zauważył Jackson.
-Cokolwiek.-powiedziałam.
-Cóż, według pielęgniarek geny waszej rodziny są niesamowite.-powiedział Doktor Chance.
-A to znaczy?-zamarłam.
Justin się zaśmiał.
- Jesteście dobrze wyglądającą rodziną. - odpowiedział.-Chłopcy sądzą, że ty jesteś gorąca,a dziewczyny sądzą, że oni są gorący.-wzruszył ramionami.
-Nie wiem, czy chłopcy myślą, że jestem gorąca, nigdy nie zaszli tak daleko, żeby mi to powiedzieć.-spojrzałam na moich braci, a oni się zaśmiali.
-Cóż, z wyjątkiem mnie, oczywiście.- Justin się uśmiechnął.
-Tak, z wyjątkiem ciebie.-uśmiechnęłam się.
Kiedy moi bracia przeszli, a ja przejechałam przez korytarz, dotarliśmy do pomieszczenia, które wyglądało jak siłownia.
-Siłownia? Poważnie? Jestem zmęczona po prostu na to patrząc. - jęknęłam.
Doktor Chance pomógł mi z wózkiem inwalidzkim.
-Musisz zbudować wytrzymałość i odświeżyć mięśnie, dzieciaku. To wszystko o twojej rehabilitacji. - powiedział, a ja skinęłam głową.
Starszy mężczyzna również tam był. Miał biały uniform i plakietkę z imieniem. Pewnie tu pracuje.
- Jestem Darren, twój fizjoterapeuta. - wyciągnął dłoń, a ja ją ścisnęłam.
-Jestem Kyah, twoja szmaciana lalka na kilka następnych dni.-uśmiechnęłam się promiennie.
Zaśmiał się.
-Przepraszam, jej leki sprawiają, że bywa mocno sarkastyczna ostatnio.-wtrącił się Jackson.
-Ja sarkastyczna? Wysoce wątpliwe, drogi bracie.-uśmiechnęłam się.
Wróciłam do Darrena, który trzymał na mnie ręce. Moi bracia i Justin stali w kącie siłowni obserwując mnie. Doktor Chance obserwuje mnie. To trochę krępujące, kiedy patrzą.
-Jak długo była w łóżku?-Darren zapytał Doktora Chance.
-Śpiączka przez 16 dni, zero ruchu przez ten okres, tylko nieliczne ćwiczenia kończyn przez pielęgniarki. Miała problem w weekend, rzeczywiście umarła przez około 3 minuty i musiała być resustytowana.- wyjaśnił Doktor Chance.
- Uwierz, to nie będzie trudne.-uśmiechnął się Darren.
-Dobrze, nie chce być tak zmęczona, że umrę. Być tutaj, robić to, to nie jest takie zabawne.-uśmiechnęłam się.
Darren zrozumiał mój humor i uśmiechnął się, lecz moi bracia nie.
- Nie mów tak. - powiedział Harley, a ja westchnęłam, lecz skinęłam.
Słuchanie, że umarłam, jest dla nich trudne, nawet jeśli były to mniej niż 3 minuty. To trochę dziwne, że umarłam i powróciłam do życia. Nie widziałam żadnego światła ani nic takiego, nawet nie mogę sobie tego przypomnieć.
Wszystko było po prostu czarne.
-Okey, Kyah.-Darren powiedział, podczas gdy pomagał mi dostać się do dwóch szyn ze ścieżką pośrodku nich.
- Trzymaj się ich i idź w dół drogi i z powrotem.-powiedział, a ja skinęłam.
To było trochę trudne, ponieważ miałam obciążenie na nogach, ale wspierałam się na rękach i zrobiłam to o co, mnie prosił.
-Jak się czujesz?-zapytał.
-Szczerze, czuję się dobrze. Nie boli ani nic, ale to trochę dziwne. - powiedziałam, a on skinął.
Przez całą godzinę podnosiłam małe ciężary, rozciągałam się. Boże, tak dużo się rozciągałam. Darren kazał mi nawet robić brzuszki.
-Dalej, jeszcze pięć.- zachęcał mnie.
-Nie mogę, moje ciało płonie... dosłownie. Stary, zwolnij mnie.- Jęknęłam, leżąc na macie.
Doktor Chance roześmiał się.
- Jeszcze pięć, a będziesz mogła pójść do łóżka. - negocjował.
Złapałam jego wzrok.
-Jeszcze dwa?- zasugerowałam.
Słyszałam, jak Justin i moi bracia śmiali się z moich prób wymigania się od pięciu brzuszków.
- Zamknijcie się. - syknęłam na nich.
-Jeszcze 4.-uśmiechnął się Doktor Chance.
-Trzy?-spróbowałam szczęścia, lecz on potrząsnął głową. Westchnęłam.-Dobrze, cztery.-zmarszczyłam brwi i z wielkim bólem zrobiłam jeszcze cztery brzuszki.
Otrzymałam oklaski za moje wysiłki, a ja po prostu jęczałam, leżąc na macie.
-To było straszne. Mówiłeś, że to dla mnie będzie łatwe. Kłamałeś.- wskazałam na Darrena.
Uchylił się.
-To było dla ciebie łatwe. Twoje ciało może więcej, zobaczysz, co mam na myśli, jutro.- uśmiechnął się.
Musiałam wyglądać jak jeleń oślepiony reflektorami, ponieważ wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
-Nie uważam, żeby to było choć trochę zabawne. - mruknęłam.
-Byłaś świetna dzisiaj, prawdziwy żołnierz.-Darren pomógł mi wstać z podłogi.
-Rzeczywiście, czuję się jakbym śpiewała ,,the eye of the tiger"**, jak w filmie ,,Rocky", kiedy biegł na szczyt schodów.- powiedziałam, a Darren wybuchnął śmiechem.
-Lubię cię, dzieciaku, znakomite poczucie humoru.-Darren uśmiechnął się promiennie.
-Spróbuj być koło niej, jak ma epizod. Staje się wtedy niebezpieczna. - wymsknęło się Harleyowi, a ja wzruszyłam ramionami, podczas gdy Jackson i Justin mierzyli go spojrzeniami.
Myślę, że odnosi się do czasu, kiedy zagroziłam, że podetnę Justinowi gardło. To nie była moja wina, tylko choroby bipolarnej.
-Dlatego biorę moje leki, nie będę miała więcej epizodów, ale to nie zatrzyma moich normalnych reakcji, kiedy mnie wkurzasz, Harley. Może i jestem bipolarna, ale wciąż jestem nastoletnią dziewczyną z diabelskimi hormonami. Kiedy mnie wkurzysz, żadne lekarstwa nie mogą zatrzymać tych złych chłopców.-stwierdziłam.
Harley się zaśmiał.
-Nadal możesz przerażać, sprawa załatwiona. - uśmiechnął się.
Powiedzieliśmy ,,cześć" Darrenowi i zostałam podwieziona z powrotem do mojego pokoju.
-Jak było na fizjoterapii?- zapytała Anna.
Przyszła do mojego pokoju, kiedy wracałam, pomogła mi dostać się na łóżko, podczas gdy chłopcy siadali.
Zauważyłam jak Harley patrzy się na jej pupę, kiedy pochyliła się, aby poprawić mi koce.
Zaczęłam mamrotać do siebie.
-Modlisz się? - zapytał Jackson, kiedy Anna wyszła.
-Tak- powiedziałam.
-Po co?- zapytał.
-Pytam się Boga, dlaczego mam takich zboczeńców jako braci.- stwierdziłam, a oni się zaśmiali.
Przysięgam, oni tylko się ze mnie śmieją.
-Mówię poważnie.-mruknęłam.
-Kto tu jest zboczeńcem? Który z nas zrobił coś, czego nie pochwalasz?- zapytał Jackosn.
-Cóż, nie ty, ponieważ Baila oszalałaby, gdybyś coś zrobił. Jak zwykle spada na psa podczas cieczki.- spojrzałam na Harleya.
Justin i Jackson wybuchnęli śmiechem, a ja przewróciłam oczami.
-Co zrobiłem tym razem? - zapytał.
- Widziałam, jak obczajałeś Anne. Wiesz, że jej się podobasz. Lubię ją, więc jeśli będziesz uprawiał z nią seks i nigdy więcej się do niej nie odezwiesz, będę bardzo wkurzona, zdejmę twoją bransoletkę i nigdy w życiu się do ciebie nie odezwę.-ostrzegłam.
Jego twarz się odrobinkę zmieniła.
-Czy mówisz, że ona jest poza moimi granicami, młodsza siostrzyczko?-uśmiechnął się.
-Jezu, jeśli mu to powiesz, on będzie pragnął jej bardziej.- zaczął narzekać Jackson.
Zrobiłam zdegustowaną minę i potrząsnęłam głową.
-Mówię, że ona jest zbyt dobra, aby włożyć ją w worek i odrzucić na bok. Ona jest do mnie przypisana i opiekuje się mną odkąd tutaj jestem, nawet gdy byłam w śpiączce. Zrobiła dla mnie wszystko, dosłownie. Ona jest dobrym człowiekiem, Harley.-powiedziałam, a on westchnął.
-Dobrze, dobrze ona nie jest laską do bzykania, zrozumiałem-wzruszył ramionami- Choć, jest gorąca.- powiedział, a Justin i Jackson przytaknęli w zgodzie.
Moja twarz zapłonęła, a ja ścisnęłam pięści.
Gapiłam się na nich.
- Czy ty własnie się z nim zgodziłeś, że jest gorąca? -rzuciłam do Justina. - Siedzę obok ciebie, dupku. -odepchnęłam go od siebie.
-Co? Ja...- wymamrotał.
Moi bracia byli lekko zdziwieni, ale nic nie powiedzieli.
-Ty..? -wyśmiałam go i pokręciłam głową- Dupek.- mruknęłam.
-Nie bądź okrutna, Kyah.- powiedział Jackson.
-Pilnuj własnego nosa, ty palancie, Baila będzie chciała wiedzieć, że zgadzasz się z Harleyem, zgaduję. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Wzięłam poduszkę i cisnęłam w niego tak mocno, jak tylko potrafiłam.
Boże, oni wkurzyli mnie tak bardzo, pierdoleni frajerzy.
-Zawołaj Doktora Chance'a.-mruknął Justin.
Harley pochylił się w stronę łóżka i nacisnął guzik, który powiadamia pielęgniarki. Anna była w progu już po paru sekundach.
-Kyah, kochanie, spójrz na mnie. Duży, ładny oddech.-powiedziała, podchodząc do mnie.
Spojrzałam na nią, to była jej wina, że krzyczałam na moich braci. Jej wina, że pomyśleli, że jest gorąca.
Jej wina.
-Pierdol się.- powiedziałam i uniosłam moją zdrętwiałą rękę i uderzyłam ją w twarz. Krzyknęła i zatoczyła się do tyłu, ale Harley nie pozwolił jej upaść.
Cholera.
Justin trzymał mnie za ramiona, gdy próbowałam wstać.
-Nienawidzę cię, nie chcę być już z tobą. Zostaw mnie.- krzyczałam i rzucałam się na łóżku. Słyszałam, że Jackson coś do mnie mówił, ale zignorowałam to.
Więcej pielęgniarek weszło do mojego pokoju, kiedy Jackson krzyknął. Doktor Chance był pośród nich. Nic nie powiedział, chwycił mnie za prawą rękę, gdzie były przyczepione rurki od maszyn. Wbił igłę do rurki i nacisnął wylot strzykawki, posyłając ciecz z strzykawki do moich żył.
Napięłam się przez chwilę, nie dlatego, że bolało, ale dlatego, iż poczułam zawroty głowy. Poczułam, że robię się wiotka, a następnie wszystko stało się czarne.
______________________________________________________________
**Łapcie linka
Oto jest, nowy rozdział :D Przepraszam za opóźnienie, ale ostatnimi czasy nie czułam się najlepiej. Mam nadzieję, że tłumaczenie się podoba! Co myślicie o akcji? :> Piszcie w komentarzach :D
@Kfiaatek
-Nie mogę, moje ciało płonie... dosłownie. Stary, zwolnij mnie.- Jęknęłam, leżąc na macie.
Doktor Chance roześmiał się.
- Jeszcze pięć, a będziesz mogła pójść do łóżka. - negocjował.
Złapałam jego wzrok.
-Jeszcze dwa?- zasugerowałam.
Słyszałam, jak Justin i moi bracia śmiali się z moich prób wymigania się od pięciu brzuszków.
- Zamknijcie się. - syknęłam na nich.
-Jeszcze 4.-uśmiechnął się Doktor Chance.
-Trzy?-spróbowałam szczęścia, lecz on potrząsnął głową. Westchnęłam.-Dobrze, cztery.-zmarszczyłam brwi i z wielkim bólem zrobiłam jeszcze cztery brzuszki.
Otrzymałam oklaski za moje wysiłki, a ja po prostu jęczałam, leżąc na macie.
-To było straszne. Mówiłeś, że to dla mnie będzie łatwe. Kłamałeś.- wskazałam na Darrena.
Uchylił się.
-To było dla ciebie łatwe. Twoje ciało może więcej, zobaczysz, co mam na myśli, jutro.- uśmiechnął się.
Musiałam wyglądać jak jeleń oślepiony reflektorami, ponieważ wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
-Nie uważam, żeby to było choć trochę zabawne. - mruknęłam.
-Byłaś świetna dzisiaj, prawdziwy żołnierz.-Darren pomógł mi wstać z podłogi.
-Rzeczywiście, czuję się jakbym śpiewała ,,the eye of the tiger"**, jak w filmie ,,Rocky", kiedy biegł na szczyt schodów.- powiedziałam, a Darren wybuchnął śmiechem.
-Lubię cię, dzieciaku, znakomite poczucie humoru.-Darren uśmiechnął się promiennie.
-Spróbuj być koło niej, jak ma epizod. Staje się wtedy niebezpieczna. - wymsknęło się Harleyowi, a ja wzruszyłam ramionami, podczas gdy Jackson i Justin mierzyli go spojrzeniami.
Myślę, że odnosi się do czasu, kiedy zagroziłam, że podetnę Justinowi gardło. To nie była moja wina, tylko choroby bipolarnej.
-Dlatego biorę moje leki, nie będę miała więcej epizodów, ale to nie zatrzyma moich normalnych reakcji, kiedy mnie wkurzasz, Harley. Może i jestem bipolarna, ale wciąż jestem nastoletnią dziewczyną z diabelskimi hormonami. Kiedy mnie wkurzysz, żadne lekarstwa nie mogą zatrzymać tych złych chłopców.-stwierdziłam.
Harley się zaśmiał.
-Nadal możesz przerażać, sprawa załatwiona. - uśmiechnął się.
Powiedzieliśmy ,,cześć" Darrenowi i zostałam podwieziona z powrotem do mojego pokoju.
-Jak było na fizjoterapii?- zapytała Anna.
Przyszła do mojego pokoju, kiedy wracałam, pomogła mi dostać się na łóżko, podczas gdy chłopcy siadali.
Zauważyłam jak Harley patrzy się na jej pupę, kiedy pochyliła się, aby poprawić mi koce.
Zaczęłam mamrotać do siebie.
-Modlisz się? - zapytał Jackson, kiedy Anna wyszła.
-Tak- powiedziałam.
-Po co?- zapytał.
-Pytam się Boga, dlaczego mam takich zboczeńców jako braci.- stwierdziłam, a oni się zaśmiali.
Przysięgam, oni tylko się ze mnie śmieją.
-Mówię poważnie.-mruknęłam.
-Kto tu jest zboczeńcem? Który z nas zrobił coś, czego nie pochwalasz?- zapytał Jackosn.
-Cóż, nie ty, ponieważ Baila oszalałaby, gdybyś coś zrobił. Jak zwykle spada na psa podczas cieczki.- spojrzałam na Harleya.
Justin i Jackson wybuchnęli śmiechem, a ja przewróciłam oczami.
-Co zrobiłem tym razem? - zapytał.
- Widziałam, jak obczajałeś Anne. Wiesz, że jej się podobasz. Lubię ją, więc jeśli będziesz uprawiał z nią seks i nigdy więcej się do niej nie odezwiesz, będę bardzo wkurzona, zdejmę twoją bransoletkę i nigdy w życiu się do ciebie nie odezwę.-ostrzegłam.
Jego twarz się odrobinkę zmieniła.
-Czy mówisz, że ona jest poza moimi granicami, młodsza siostrzyczko?-uśmiechnął się.
-Jezu, jeśli mu to powiesz, on będzie pragnął jej bardziej.- zaczął narzekać Jackson.
Zrobiłam zdegustowaną minę i potrząsnęłam głową.
-Mówię, że ona jest zbyt dobra, aby włożyć ją w worek i odrzucić na bok. Ona jest do mnie przypisana i opiekuje się mną odkąd tutaj jestem, nawet gdy byłam w śpiączce. Zrobiła dla mnie wszystko, dosłownie. Ona jest dobrym człowiekiem, Harley.-powiedziałam, a on westchnął.
-Dobrze, dobrze ona nie jest laską do bzykania, zrozumiałem-wzruszył ramionami- Choć, jest gorąca.- powiedział, a Justin i Jackson przytaknęli w zgodzie.
Moja twarz zapłonęła, a ja ścisnęłam pięści.
Gapiłam się na nich.
- Czy ty własnie się z nim zgodziłeś, że jest gorąca? -rzuciłam do Justina. - Siedzę obok ciebie, dupku. -odepchnęłam go od siebie.
-Co? Ja...- wymamrotał.
Moi bracia byli lekko zdziwieni, ale nic nie powiedzieli.
-Ty..? -wyśmiałam go i pokręciłam głową- Dupek.- mruknęłam.
-Nie bądź okrutna, Kyah.- powiedział Jackson.
-Pilnuj własnego nosa, ty palancie, Baila będzie chciała wiedzieć, że zgadzasz się z Harleyem, zgaduję. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Wzięłam poduszkę i cisnęłam w niego tak mocno, jak tylko potrafiłam.
Boże, oni wkurzyli mnie tak bardzo, pierdoleni frajerzy.
-Zawołaj Doktora Chance'a.-mruknął Justin.
Harley pochylił się w stronę łóżka i nacisnął guzik, który powiadamia pielęgniarki. Anna była w progu już po paru sekundach.
-Kyah, kochanie, spójrz na mnie. Duży, ładny oddech.-powiedziała, podchodząc do mnie.
Spojrzałam na nią, to była jej wina, że krzyczałam na moich braci. Jej wina, że pomyśleli, że jest gorąca.
Jej wina.
-Pierdol się.- powiedziałam i uniosłam moją zdrętwiałą rękę i uderzyłam ją w twarz. Krzyknęła i zatoczyła się do tyłu, ale Harley nie pozwolił jej upaść.
Cholera.
Justin trzymał mnie za ramiona, gdy próbowałam wstać.
-Nienawidzę cię, nie chcę być już z tobą. Zostaw mnie.- krzyczałam i rzucałam się na łóżku. Słyszałam, że Jackson coś do mnie mówił, ale zignorowałam to.
Więcej pielęgniarek weszło do mojego pokoju, kiedy Jackson krzyknął. Doktor Chance był pośród nich. Nic nie powiedział, chwycił mnie za prawą rękę, gdzie były przyczepione rurki od maszyn. Wbił igłę do rurki i nacisnął wylot strzykawki, posyłając ciecz z strzykawki do moich żył.
Napięłam się przez chwilę, nie dlatego, że bolało, ale dlatego, iż poczułam zawroty głowy. Poczułam, że robię się wiotka, a następnie wszystko stało się czarne.
______________________________________________________________
**Łapcie linka
Oto jest, nowy rozdział :D Przepraszam za opóźnienie, ale ostatnimi czasy nie czułam się najlepiej. Mam nadzieję, że tłumaczenie się podoba! Co myślicie o akcji? :> Piszcie w komentarzach :D
@Kfiaatek
OMG, KYAH *O*
OdpowiedzUsuńJEJU ! OBY NIC JEJ NIE BYŁO *O*
TA AKCJA NA KOŃCU ..... *O*
JEZUSIE !
NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU!
@TRUSKAWKAAXD
+ NOWY SZABLON !! <3 JEST ŚWIETNY <3
OdpowiedzUsuńJeju,czekam nn <3
OdpowiedzUsuńomg sie działo ; ) czekam na kolejny ; )
OdpowiedzUsuńhckydjit świetne!!!! @biebierox
OdpowiedzUsuńBOSKI *_*
OdpowiedzUsuńJak zawsze !!! ;**
Omfg przez cala koncowke mialam buzie z wrazenia otwarta :-P. Kocham <3
OdpowiedzUsuńNIESAMOWITY!! kiedy kolejny? <3
OdpowiedzUsuńwiesz, że kocham te ff @askthesmile
OdpowiedzUsuńświetne ♡
OdpowiedzUsuńhfdikbgfdhbgdfhbvhdfbvkghdkfgjkgyhdk...o rety !
OdpowiedzUsuńOh fuck. Nie jest dobrze. Biedna jest, że ma takie akcje :( Nie mogę się doczekac kolejnego ❤️
OdpowiedzUsuńbiedna Kyah :(((
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
@ilysm_jb_smg :):)
Hahaha świetny ;p
OdpowiedzUsuńJejku kocham to i ciebie dziewczyno <3 azswedcftyuiovcrtyui
OdpowiedzUsuńJak ja kocham ta faze Justina.na."Kotkuuu"
OdpowiedzUsuńRozdzial genialny *.*
Ja też kocham tą fazę :>
UsuńHej czy ktoś wie jak założyć konto na JB ff ? Niestety nie umiem. :c
OdpowiedzUsuńŚWIETNY ROZDZIAŁ.
Uwielbiam tego bloga ! Dodawaj częściej rozdziały ,noo bo nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńBiedna Kyah ;c
OdpowiedzUsuńJustin taki słodki :3
Czekam na nn <3
@scute4
Wspaniały :D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Justina. Znowu miała epizod i teraz oberwało się jemu i tej pielęgniarce. Szkoda mi tej dwójki.
Uwielbiam jak Justin mówi do Kyah: Kotkuu ♥ Kocham to. To jest takie słodkie i urocze ♥
Czekam na nn. :D
~ @Roxy_Wachowoika
♥ ♥ ♥
Uuu ciekawie się dzieje. Kyah znów miała atak. Najleszy tekst "powiedzcie Kotku" haha :D Z niecierpliwością czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuń@daria_222
O matko ale akcja :O
OdpowiedzUsuńJjfCgvwr czekam nn <3
OdpowiedzUsuńjak zwykle genialny!! ale z niecierpliwością czekam na jakiś +18 bo daawno nie było
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na next <3
OdpowiedzUsuńGENIALNE
OdpowiedzUsuńJezu uwielbiam uwielbiam uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńBoskie ! *.* mam nadzieje, ze wyjdzie ze szpitala ;)
OdpowiedzUsuńBłagam dodajcie szybko nastepny <3
OdpowiedzUsuńOMB to tlumaczenie jest coraz lepsze <3
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział <3
<3
OdpowiedzUsuńMatko jak ja kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńświetny *.*
OdpowiedzUsuńboziu Kyah ;-;
OdpowiedzUsuńtak bardzo uwielbiam to opowiadanie :")
;oooo jaki rozdział! Ona się strasznie szybko denerwuje! Zdziwiło mnie to co powiedziała Justinowi na końcu i że uderzyła pielęgniarkę;O bardzo dziekuję za tłumaczenie! <3
OdpowiedzUsuń@JustenAkaMyLove
Końcówka omg.. znowu miała epizod. Rozdział jest świetny! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty... ale końcówki to ja się nie spodziewałam haha.. <3 Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńcudciudfioejijowucivucfg7hjncxrty cudo cudo, cudne tlumaczenie i wszystko xhbsdiacev
OdpowiedzUsuńuderzyła pielęgniarkę omg jnredhktkkhe kocham
OdpowiedzUsuńMiazga! :)
OdpowiedzUsuńW.O.W. / Fioletovaa
OdpowiedzUsuńBoze chcę wiecej! Duzo wiecej! Uwielbiam tego bloga od samiusienkiego poczatku i za kazdym rozdzialem ciagle mi go malo aaa kocham <3
OdpowiedzUsuńHahaha stała sie moim idolem, uderzyła pielęgniarke, OKLASKI DLA NIEJ <3 Wspaniałe do nastepegno xx @jay_nicoole
OdpowiedzUsuńhahah pierdolnęła pielęgniarce xd uwielbiam to ff *-*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńKocham to ff tak bardzo !! czekam na nn !
OdpowiedzUsuńJeju boskie czekam na nastepny <3 @SmileJustin313
OdpowiedzUsuńAHDHXBSBBSJSHXBBBSHDJ BOŻE!! CUDOWNY ROZDZIAŁ JAK ZAWSZE! SZKODA MI KYAH, ŻE MA TAKIE AKCJE:( JUSTIN JEST TAKI SŁODKI I CZUŁY DLA KYAH :) KOCHAM WAS I DZIĘKUJE, ŻE TŁUMACZYCIE!
OdpowiedzUsuń@jusfecto
Super :)
OdpowiedzUsuńkocham to jcfivdd justin jest taki slodky
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny, ciekawe co się stanie jak Kayah się obudzi, Justin jest dupkiem powinien wiedzieć że nie może wkurwiać swojej dziewczyny ehhh. Faceci są dziwaczni. Ogólnie kocham to opowiadanie i czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńChciałam jeszcze poinformować was że zmieniłam user z @QoolStoryBro na @bizzlebah :)
Nie spodziewałam się końcówki tym mnie zaskoczyłas na prawdę świetna kocham twój blog zapraszam do mnie również o Justinie http://badworldandbadguy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWow :o Szczerze mnie zaskoczyła końcówka! To tłumaczenie jest wręcz świetne! Takie... Realistyczne, cudowne. Ty jesteś cudowna! Całość czyta się tak płynnie i spokojnie, wciąga mnie z każdym kolejnym słowem, które pochłaniam. Nic dodać, nic ująć po prostu :) Idealne tłumaczenie!
OdpowiedzUsuń( http://collision-fanfiction.blogspot.com/ )
Super ! :) nie moge sie doczekać nastoenego
OdpowiedzUsuń👌❤️💛
OdpowiedzUsuńkiedy następny ????? :)x
OdpowiedzUsuń