sobota, 13 sierpnia 2016

rozdział 32

"O mój Boże," zapłakałam sięgając po koc wiszący na sofie, ale Justin złapał go pierwszy.
Czy on był kurwa poważny?
"Daj mi to, teraz," warknęłam.
Pokręcił głową w międzyczasie kiedy sięgnęłam po koc i złapałam za jego róg. "Puść," syknęłam.
"Nie, mój tyłek jest na wierzchu, Kyah!" warknął z powrotem na mnie.
Zagapiłam się na niego, "Halo, jestem tylko w staniku, jeśli twoja rodzina zobaczy moją waginę-"
Przerwał mi krzyk terroru. Justin upuścił koc i odwrócił się. Jaxon i Jazzy stali ramie w ramie z opadniętymi szczękami i rozszerzonymi oczami. Justin szybko użył swoich dłoni aby zakryć swoje części kiedy ja zawinęłam się w koc. Czułam jak temperatura wzrasta gdy Pattie i Jeremy weszli do pokoju.
"Oh cholera, sorry synu," powiedział Jeremy prychając lekko.
Moje całe ciało zapaliło się w szkarłatnym kolorze.

Jeremy wyciągnął swoje dłonie i zakrył oczy Jaxon'a ale on pokręcił głowa i odsunął dłoń ojca. "Za późno na to tato, widziałem... wszystko," powiedział po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się głupawo.
On faktycznie się uśmiechnął.
Justin warknął, "Skopię ci tyłek, koleś!"
Jaxon uniósł ręce w geście obronnym, "Hej, ja jedynie wszedłem do salonu pilnując swoich własnych spraw. Nie wiedziałem, że ona będzie leżeć na sofie z jej waginą na wystawie dla wszystkich do zobaczenia," powiedział i puścił mi oczko. "Nie, że narzekam czy coś!"
"O mój Boże." burknęłam i pokręciłam swoją głową.
Zabijcie mnie teraz.
Skrępowanie tej sytuacji byłoby wystarczające żeby przyprawić mnie o napad lęku gdyby nie to, że byłam na lekach. Przycisnęłam koc mocniej do swojego ciała kiedy Jeremy wyciągnął swoją rękę i uderzył Jaxon'a w tył głowy co sprawiło, że zaskowyczał.
"Za co to było?" zaskomlał pocierając tył głowy.
"Za kłapanie buzią, idź do pokoju gościnnego," rozkazał Jeremy popychając go w dół holu kręcąc głową szczerząc się.
Pattie i Jazzy po prostu na nas patrzyły dopóki Jazzy nie zakryła swojej twarzy dłońmi. "O mój Boże" powtórzyła jakieś dziesięć razy.
Justin zgarbił swoje ramiona. "Jazzy, jest mi tak przykro-" Uniosła dłoń ucinając mu.
"Nie!" powiedziała. "Nie odzywaj się do mnie. to jest najgorsza rzecz, która kiedykolwiek mi się  przydarzyła. Nigdy nie widziałam czegoś bardziej ohydnego w całym swoim życiu." powiedziała i zadrżała w obrzydzeniu.
Justin zgarbił się jeszcze bardziej podchodząc bliżej. "Nie!" krzyknęła. "Nie zbliżaj się do mnie. Potrzebuje nie być w pobliżu ciebie przez długi czas. Po tym zostanie ślad, Justin" oznajmiła.
Stojąca za nią Pattie przygryzła swoją wargę starając się ukryć uśmiech, ale i tak widziałam, że chciała się śmiać. Unikając spoglądania na nas, Jazzy skierowała się w stronę mojego pokoju. Krzyknęła kiedy tylko zamknęła drzwi od sypialni.
"Wciąż to widzę kiedy tylko zamknę oczy" zapłakała ze złości, a Pattie zaśmiała się.
Spojrzała na Justina i rzuciła mu poduszkę, której użył zastępując swoje dłonie. "Straumatyzowałeś swoją siostrę" parsknęła i pokręciła głową.
"Przepraszam" wymamrotał Justin.
Ponownie zachichotała.
"Mam jedynie nadzieje, że się zabezpieczyliście." Powiedziała i spojrzała na nas oboje. "Zabezpieczyliście się, prawda?" Spytała, a moja twarz znów zapłonęła.
Obecnie byłam wystarczająco pewna, że moja twarz była czerwona przez cały ten czas odkąd tylko weszli do salonu.
"Tak. Boże, mamo." Powiedział Justin i spojrzał na ziemię gdy Pattie znów zachichotała.
"Co? Myłam i przewijałam to przez lata, moge o to zapytać." Powiedziała po czym parsknęła.
Justin sapnął, "Mamo, serio, czy mozemy nie odbywać teraz tej rozmowy? Mam tyłek na wierzchu." Powiedział, a ona ponownie się zaśmiała.
"Okej, okej. Zostawię was oboje żebyście mogli się ubrać" uśmiechnęła się, odwróciła i poszła do mojej sypialni do Jazzy, która wciąż krzyczała jak bardzo była obrzydzona.
"O mój Boże" powiedziałam odrzucając z siebie koc i złapałam za swoją bieliznę i jeansy. Justin rownież szybko się ubrał.
"Jestem tak bardzo upokorzona, nie sądzę, że kiedykolwiek będę mogła ponownie spojrzeć twojemu bratu w oczy!" Syknęłam.
Justin pokręcił swoją głową. "Widziałaś minę Jazzy? Cholera, sądzę, że rzeczywiście to zostawi po sobie ślad do końca życia." Burknął.
Zatrzymałam sie zakładając swój sweter. "Cóż, jeśli to ja zobaczyłabym ding donga któregokolwiek z moich braci potrzebowałabym terapii." Powiedziałam szczerze.
Justin uniósł brew. "Ding donga?" Spytał rozbawionym głosem.
Przewróciłam oczami, "Tak. Ding dong." Powiedziałam na co się zaśmiał zakładając swoją koszulkę.
Zapięłam swoje spodnie i zakryłam twarz swoimi dłońmi. "Mój Boże, Justin, twój brat widział moja waginę, Jazzy rownież. Proszę, zabij mnie, po prostu zabij mnie teraz." Zapłakałam, a Justin się zaśmiał.
"To wcale nie jest śmieszne. Jestem tak bardzo upokorzona, że mogłabym umrzeć. Na serio umrzeć, tu i teraz. Martwa." Powiedziałam i Justin się zaśmiał przyciągając mnie do siebie i przytulając mnie.
"Chodźmy po prostu na kampus i spróbujmy zapomnieć o tym zdarzeniu." zaproponował Justin.
Złapałam jego rękę i wyciągnęłam go z apartamentu. "Może minąć nawet pięćdziesiąt lat, a ja wciąż będę pamietać to zdarzenie." powiedziałam gdy schodziliśmy w dół schodów.
Justin zachichotał na mnie. "I tak najlepszy seks kiedykolwiek." poruszył zabawnie brwiami na co zaczęłam się śmiać.
"Jesteś takim facetem."
Pokręciłam głową gdy Justin poprowadził mnie do swojego motoru.
"Dziękuje," uśmiechnął się, niedbale.
To nie był komplement ale nie chciałam zniszczyć jego małego momentu więc zostałam cicho wsiadając na motocykl. Pięć minut pózniej byliśmy na kampusie, Justin zaparkował motor i weszliśmy do kafeterii ręka w rękę.
"Hola, chica." powiedziała Rayne kiedy podchodziliśmy do stołu.
Spojrzałam na swoich braci i ich przyjaciół. "Czy wy kiedykolwiek chodzicie na zajęcia?" spytałam na co wzruszyli ramionami.
Każdy z chłopaków przytulił Justina i zignorował mnie gdy siadałem przy Rayne.
"Było wspaniale?" spytała na co Dante posłał jej spojrzenie, które zignorowała.
"Ta, ale późniejsze zderzenia zniszczyły mi życie." przyznałam, a Justin zachichotał.
Rayne wygladała na zdezorientowaną więc nachyliłam się i wyszeptałam jej co się stało. Teraz, żeby być fair, utrzymała poważny wyraz twarzy przez przynajmniej jedenaście sekund przed tym jak wybuchła śmiechem.
"To nie jest śmieszne, Rayne." powiedziałam zirytowana.
Złożyłam ramiona na piersi kiedy moi bracia wybuchli śmiechem. Justin im powiedział i śmiał się razem z nimi.
To było za dużo.
"Nie potrzebuje tego," złamałam się i wstałam z mojego miejsca.
Zauważyłam Jake'a zagadującego blondynkę niedaleko linii po lunch więc podeszłam do niego co byłoby dziwne gdyby nie to, że byłam wkurzona.
"Musimy porozmawiać, teraz." powiedziałam.
Dziewczyna po prostu na mnie spojrzała po czym na Jake'a. "Zadzwonię pozniej?" zaproponował, przytaknęła zaciskając usta w cienką linie i odeszła.
"Koleś, dziewczyny pomyślą, że jesteś moją dziewczyna czy coś jeśli będziesz tak robić kiedy jestem w trakcie zdobywania ich numeru," przerwał. "Jesli są psychopatkami to mogą myśleć, że jesteś moją dziewczyna, ale te normalne i gorące? Nie koleś, to się nie uda, tymbardziej, że nie dostaje żadnych przywilei chłopaka." poruszył zabawnie brwiami. Pacnęłam go, a on się zaśmiał. "Za każdym razem kiedy cię widzę, masz zamiar przelecieć albo próbujesz przelecieć. Nigdy się tak nie zachowywałeś gdy tylko zaczęły się zajęcia." Uśmiechnęłam się.
Wywrócił oczami, "Juz to przerabialiśmy. Lubiłem cię i chciałem się z tobą umawiać, niezbyt mogłem flirtować z każdą waginą, która spotkałem, czyż nie?"
Zaśmiałam się, "Mówi się dziewczyna, nie mówi się wagina. Dziewczyny to o wiele więcej niż tylko wagina, wiesz?" powiedziałam.
Wyszczerzył się, "Cóż, tak, ich tyłki-"
"Po prostu przestań gadać." ucięłam mu na co się zaśmiał i zawiesił swoje ramie wokół mnie.
"Twoja twarz wyglada nieco lepiej," powiedziałam sprawdzając.
Jego twarz wciąż była poobijana po tym jak Justin uderzył go dwa dni temu, ale opuchlizna zniknęła.
Wzruszył ramionami. "Kocham to do cholery. Ilość dziewczyn, które przychodzą sprawdzić czy wszystko ze mną okej i które chcą "obłożyć" moja twarz dla mnie," uśmiechnął sie pod nosem. "Wszyscy wiemy, że to znaczy, że chcą mnie przelecieć."
Rozejrzałam się przez chwilę. "Czy ty myślisz, że ja jestem facetem czy coś? Totalnie gadasz do mnie jakbym była facetem. Nie musze wiedzieć tych rzeczy, kolego," powiedziałam i poklepałam jego głowę.
"Najlepsi przyjaciele mogą sobie wszystko powiedzieć," wzruszył ramionami.
"Ugh, ta, mam ci coś do powiedzenia i jestem przez to upokorzona." zarumieniłam się.
Uniósł swoją brew, "Co takiego?" zapytał.
Powiedziałam mu co się wydarzyło z rodziną Justina, a on zaczął się śmiać tak szybko jak skończyłam. "To nie jest śmieszne." Krzyknęłam.
Zauważyłam jak Rayne i moi bracia spoglądają na mnie i znow się śmieją. Uderzyłam Jake'a w ramię, ale on wciąż się śmiał.
"Dzieciak będzie sobie walił do tego obrazka juz do końca jego nadtoletnich dni," znów się zaśmiał.
"O mój Boże. To nie jest nawet trochę śmieszne, Jake."
Prychnął, "Nigdy nie powiedziałem, że to miało być śmieszne." powiedział wycierając swoje oczy. "Przynajmniej Justin wybił Jazzy kutasa z głowy całkowicie. Jego zadanie starszego brata zostało wypełnione, wypełnił ja strachem przed Bogiem." wybuchł śmiechem, a ja skrzyżowałam swoje ramiona.
"Wiesz co, przyszłam tutaj, bo ci wszyscy idioci się ze mnie śmiali, odejdę jeśli będziesz kontynuował," ostrzegłam.
Złapał za moje ramie i uspokoił się. "Przepraszam," prychnął ponownie, ale policzył do pięciu spokojnym głosem. "Skończyłem się śmiać." powiedział wciąż mając ten zaraz-się-posikam-ze-śmiechu wyraz twarzy.
"Wiesz co? Śmiej się, nie dbam o to." powiedziałam głośno.
Jake nie czekał sekundy dłużej i wybuchł śmiechem, a moi bracia, Justin i Rayne dołączyli do niego z ich stołu.
Skurwysyny.
"Musze się przejść." Powiedziałam i wstałam patrzac na nich wszystkich gdy wychodziłam z kafeterii.
Wyciągnęłam swój telefon zeby zadzwonić do Harrego, ponieważ nie gadałam z nim juz wieczność, ale zastałam jego pocztę głosową. Jest cały czas ze swoim chłopakiem co jest super, dla niego, ale niezbyt dla mnie kiedy chciałabym z nim wyjsć.
Ruszyłam w strone siedzeń i wskoczyłam na ławkę zeby usiąść na stole. Jednak nie zauważyłam wylanego soku na jednym z siedzeń, wiec moja noga pośliznęła się, a ja upadłam dziwnie na ziemie.
Niezdara to naprawdę powinno być moje drugie imię.
Jęknęłam i uniosłam się lekko do pozycji siedzącej. Na początku nic nie bolało jednak gdy spojrzałam w dół na swoją stopę nie wygladała ona odpowiednio, a dokładniej była wykręcona w prawo. Właśnie wtedy dotarło do mnie, ze moja stopa sie przemieściła, wraz z realizacja uderzył we mnie ból, a ja wydarłam się jakby ktoś mnie mordował.
"Kurwa!" powiedział przypadkowy chłopak gdy znalazł się u mojego boku.
Złapałam za jego ramie, "Pomóż mi, to boli." krzyknęłam, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
"Gościu, idź po jej braci," usłyszałam jak krzyczy jednak było to dla mnie ledwo słyszalne ponieważ mój własny krzyk to maskował.
Chłopak uniósł moja skrzywdzoną nogę i trzymał ją dzwoniąc pod 911. Powiedział im gdzie jestem po czym się rozłączyli.
Spojrzałam znow na swoją nogę i krzyknęłam. "Nie patrz na to. Będzie dobrze," chłopak zapewnił jednak nie mogłam nic na to poradzić.
Moja noga drgnęła nieporządanie więc wydarłam się przeszywającym krzykiem ponieważ koleś obok mnie skrzywił się i użył swojego ramienia by zakryć swoje ucho.
"Co się stało?" usłyszałam Harley'a z dystansu.
Znow krzyknęłam.
"Harley," zapłakałam i na ślepo wyciągnęłam do niego rękę. Poczułam jak ktoś łapie moja rękę, a wokół mnie pojawił się cień, ale wciąż krzyczałam. Ból był rozrywający, nie można było tego inaczej określić.
"Jestem tu." powiedział głos Harley'a.
Otworzyłam oczy. Moi bracia i Justin byli tu, wszyscy klęczeli wokół mnie. "To boli," zapłakałam wyciągając rękę do Justina, który przycisnął swoją głowę do mojej.
"Będzie okej, wytrzymaj jeszcze pare minut," powiedział całując moja twarz.
"Co się do cholery stało?" Jackson spytał chłopaka, ktory wciąż trzymał moja nogę.
"Próbowała usiąść na stole, poślizgnęła sie i upadła. Z tego co widzę jej stopa jest zwichnięta, chłopie." powiedział chłopak.
"Ta, jest. Dobrze, że to nie złamanie otwarte, cholera." wymamrotał Jackson.
Zignorowałam jego medyczna gadkę ponieważ nie studiowałam medycyny tak bardzo jak on wiec nie miałam pojęcia o czym gada. Plus, nie mogłam myślec o niczym innym niż ból, ktory czułam.
"Nie moge oddychać," powiedziałam nagle gdy uderzyła we mnie kolejna fala bólu, tym razem w klatce. "Nie moge oddychać." powtórzyłam.
Usłyszałam syreny karetki i uspokajające głosy moich braci, ale nie mogłam niczego usłyszeć dopóki usłyszałam głos Dante. "Ładne wolne oddechy." powiedział łagodnie.
Pokręciłam głowa. "Nie moge," zapłakałam zaczynajac hiperwentylować.
"Kurwa, albo ma atak paniki albo to początek kolejnego epizodu." usłyszałam Dante po czym pojawiło się więcej głosów.
Poczułam jak jestem powoli układana na noszach po czym przypietą do nich. Maska z tlenem została założona na moja twarz i pomogła mi nieco z oddychaniem.
"Tylko rodzina!" wymamrotał jakiś głos.
"Jestem jej chłopakiem." wybuchnął Justin po czym usłyszałam głos Rayne, uspokajający go.
"Jestem jej bratem, ja pojadę. Jackson, bracie, zadzwoń do mamy i taty i powiedz im zeby spotkali nas w szpitalu." powiedział Harley.
Otworzyłam oczy i złapałam kontakt z Justinem. Nagle nie chciałam żeby mnie zostawiał.
"Nie, nie," zapłakałam gdy drzwi pierwszego ambulansu się zamknęły. "Nie zostawiaj mnie. Proszę, Justin!" zapłakałam.
Ruszył w moja strone ale lekarz zamknął drzwi, a ja krzyknęłam. Usłyszałam walenie i domyśliłam się, że Justin uderzył w drzwi ponieważ to właśnie robi gdy jest zły.
"Czy jest na coś uczulona? Na jakiś lekach?" lekarz spytał Harley'a gdy karetka ruszyła.
"Nie ma żadnych alergii i ma chorobę afektywną dwubiegunową 1 i zażywa na to leki." powiedział Harley po czym wymienił nazwy wszystkich leków, które brałam co było dla mnie imponujące, że znał wszystkie nazwy na pamięć.
Wyciągnęłam do niego rękę wiec ja złapał, "Harley, to boli." zapłakałam.
Spojrzał na moja stopę i wzdrygnął się. "Wiem księżniczko, ale wszystko będzie w porządku, nigdzie się nie wybieram." zapewnił całując wierzch mojej dłoni.
Nie słyszałam zeby nazywał mnie księżniczką od momentu kiedy prawie umarłam w szpitalu i wybudzilam się z śpiączki. Nazywa mnie tak kiedy się boi lub martwi.
"Nie odetną mi stopy, prawda?" spytałam nagle panikując przez okropne wyobrażenia mojej odciętej stopy.
Harley uśmiechnął się lekko i pokręcił głowa. "Nie," zachichotał lekko, "ułożą ja z powrotem na swoje miejsce zeby wygladała tak jak przedtem." zapewnił mnie.
"Poczuje?" zapytałam. "Nie chce tego czuć, powiedz im żeby mnie znokautowali." zapłakałam.
Harley pogładził moje włosy zdejmując je z mojej twarzy. "Dopilnuje tego, że nic nie poczujesz, obiecuje." powiedział i pocałował moja głowę.
"Jest twoja siostrą, tak? A ty jestes powyżej dwudziestego pierwszego roku życia?" lekarz zapytał Harley'a w momencie gdy krzyknęłam ponieważ karetka się zatrzymała i zakołysała. Ruch wysłał świeża dawkę bólu do mojej stopy co było okropne.
"Tak, czemu?" spytał Harley.
Lekarz przesunął się na moja lewa strone, a ja znów krzyknęłam. Ten ból nie odpuszczał.
"Zeby dać zgodę aby podać jej lek aby nie czuła bólu. Nie jest w pełni świadoma zeby podjąć ta decyzję." wytłumaczył.
Drzwi karetki się otworzyłam i gdy nosze na których byłam poruszyły się, znow krzyknęłam po czym usłyszałam kobiecy płacz. "Jestem tu, kochanie." zapłakał głos mojej mamy.
"Znokautujcie mnie," krzyknęłam. "Nie dbam o to co zrobicie, po prostu powstrzymajcie ból." zapłakałam.
"Tato, zadzwoń do doktora Chance zeby dowiedzieć się czy podanie jej leku nie będzie miało wpływu na jej zdrowie przez leki, które bierze." krzyknął głos Harley'a.
"Nie ma potrzeby dzwonić, jestem tutaj." Mój rycerz w biał-... er uh białym fartuchu, zjawił się u mojego boku.
Sprawdził mój puls gdy byłam więziona do środka.
"Ty, moja kochana, zawsze wepchniesz się na moja zmianę." Wyszczerzył się do mnie.
Złapałam za jego ramie, "To nie mój wybór, uwierz mi." wysyczałam w bólu.
Wykrzyczał dawki morfiny i innych leków, które potrzebował. "Mamo," zawołałam. Wiem, ze nie widuje mojej mamy tak często, ale w tym momencie chciałam moja mamę, tylko moja mamę.
"Jestem." pojawiła się u mojego boku, złapała moja dlon i ucałowała ja.
"Wszyscy tu jesteśmy, rodzina Justin'a rownież." powiedziała.
Moglibyście pomysleć, że bycie w takim bólu sprawiło, że miałabym gdzieś to kto tu jest, ale wydarzenia z wcześniej znow przetoczyły się przez moja głowę. "Oh, Chrystusie." powiedziałam i usłyszałam pare chichotów.
"Ja pierdole, jej stopa," wybuchnął głos Jaxon'a, a ja zapłakałam bardziej.
Pojawił się dźwięk uderzenia. "Cholera, Justin, to bolało... Ow, przepraszam mamo." jęknął i prychnął gdy zapłakał.
Pattie uderzyła go za przeklinanie.
"Dobranoc, złotko." powiedział doktor Chance podłączając mnie do kroplówki. Nawet nie poczułam gdy ukuł mnie igłą.
"Huh?" spytałam nieco nieprzytomna.
Widziałam jak Justin i moi bracia puszczają mi oczko.
"Czemu... mówicie... dobranoc?" zapytała gdy moje oczy same się zamknęły.
"Właśnie dlatego, słodkich snów," głos doktora Chance zachichotał w moim uchu kiedy wszystko stało się czarne.

****

"Ow," jęknęłam budząc się tylko po to zeby ból przeszedł przez moja stopę i goleń.
Poczułam jak łóżko, na którym byłam ugina się. "Hej kotku," wymamrotał głos Justina.
Otworzyłam swoje oczy, "Gdzie ja jestem?" spytałam.
Odgarnal moje włosy z mojej twarzy swoją dłonią. "Na twojej sali. Twoja operacja skończyła się pare godzin temu," wymamrotał i pocałował moja głowę.
"Operacja?" powiedziałam i zmusilam się do podniesienia się. "Nie mów, że odcięli moja stopę." sapnęłam.
Justin zachichotał i pokręcił swoją głowa. "Zajęli się twoim zwichnięciem, ale miałaś złe złamanie wiec umieścili pare śrub i płytek w twojej nodze zeby złączyć twoje kości do kupy. Masz usztywnienie na nodze," wytłumaczył.
Odsunęłam koc i spojrzałam na swoją nogę. "Moge chodzić, prawda?" spytałam.
"Przez pare tygodni nie, śpiąca królewno," powiedział doktor Chance wchodząc do sali.
Westchnęłam. "Bez urazy doktorku, ale nawet zaczynam cie kochać, bo jestes moim lekarzem i jestes nawet fajny, ale nienawidzę spotykać cie w taki sposób." powiedziałam sprawiając, ze on i Justin się zaśmiali.
"Cóż, dałem twoje tabletki twojej rodzinie wiec nie musisz przychodzić do kliniki przez dwa tygodnie na swoją kontrole skoro właśnie to robię. Dante mówi, ze miałaś mały problem zanim znalazłaś się w karetce."
Przytaknęłam. "Panikowałam i nie mogłam oddychać, ale na szczęście to nie doprowadziło do ataku paniki ani epizodu," powiedziałam na co doktor Chance przytaknął dopisując pare notatek na jego tablicy.
"Kiedy moge stąd wyjsć? Tak trochę nienawidzę szpitali po tym jak musiałam w jednym mieszkać przez ponad miesiąc," powiedziałam, a Justin zachichotał.
"Zazwyczaj po operacji zostajesz na dwanaście godzin, byłaś tu dłużej wiec niedługo cie zwolnię. Wszystko co możesz robić przez jakiś czas to leżeć w lozku, a jesli juz musisz się ruszać, używaj swoich kuli zeby się poruszać. Umówiłem cie juz na fizjoterapie z Jamie'm." doktor Chance uśmiechnął się kiedy ja jęknęłam głośno.
"On mnie zabije, jego ćwiczenia są niebezpieczne." zaznaczyłam ale nikt nie zwrócił ma to większej uwagi.
"Tym razem będziecie pracować nad twoja noga zeby się upewnić, ze się nie zastanie ponieważ nie będziesz jej używać przez jakiś czas." doktor Chance wyjaśnił.
"Okej." wymamrotałam.
Wkrótce opuścił salę, a ja oparłam się o Justina. "Zgaduje, ze powinnam bardziej uważać na to co robię kiedy wskoczyłam na tą ławkę, huh?" wymamrotałam.
Zachichotał, "Tak, powinnaś. Jezus kochanie, to, ze ludzie biegali dookoła mówiąc mi, ze musisz jechać do szpitala wystraszyło mnie na smierć." powiedział przytulając mnie mocno.
"Przepraszam," powiedziałam i pocałowałam jego policzek.
Kiedy jego telefon zadzwonił, sprawdził go.
"Kto to?" spytałam.
Wzruszył ramionami, "Mark." powiedział.
"Masz walkę?" spytałam nie chcąc aby mnie zostawił zeby isc walczyć.
Justin pokrecil głową. "To tylko przypomnienie, ze turniej zaczyna sie za tydzień. Szkoda, ze cie tam nie będzie." powiedział wskazując na moja nogę.
Spojrzałam na swoją nogę po czym znow na Justina i wtulilam się w niego.
Rozjebana noga czy nie. Będę na tej walce.

****

Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Nie miałam czasu zeby sprawdzić rozdział.

7 komentarzy:

  1. Ohohohogo uwielbiam To. ����-o.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże kochany, ta to ma przygody. I to jedna za drugą :D Chociaż nie wiem, czy jest to dobre, czy złe hahaha Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuuuuudo ❤️❤️❤️❤️ Tak bardzo to kocham ���� nie moge sie doczekać kolejnych :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O ja cię asgdjahdhaksb co ona w ogóle wyprawia matkooo

    OdpowiedzUsuń