środa, 8 stycznia 2014

Chapter 18 part II

-A teraz co do rodziny, przyjaciół- przerwał i spojrzał na owinięte wokół mnie ramię Justina- i chłopaka.- uśmiechnął się.- Musicie obserwować ją jak jastrząb, ale również jej ufać. Wyszukujcie powrotu jakichkolwiek pogorszeń takich jak jej zwyczajne wahania nastrojów czy zachowanie, jeśli tak będzie to kontaktujecie się ze mną. Potrzebuje mnóstwo snu, przynajmniej 8 godzin. Leki pomogą jej zasnąć, więc jeśli będzie mówiła że nie jest zmęczona to kłamie.- posłał mi uśmieszek.
Pokręciłam głową, a on się zaśmiał.
-Widzę, że będzie miała świetny system wsparcia, więc bądźcie tutaj dla niej. Bądźcie wobec niej cierpliwi i wyrozumiali.- kontynuował doktor Chance.- Jest nastoletnią dziewczyną i często będzie się denerwować, więc musicie się nauczyć kiedy jest po prostu zła a kiedy ma epizod. Jakakolwiek wzmianka o podcinaniu gardeł lub bardzo agresywne zachowanie to epizod, jednak jeśli zacznie krzyczeć że śpicie na kanapie za wypicie całego mleka, to wtedy jest zła.- uśmiechnął się, a ja się zaśmiałam.
Okej, lubię go, ma poczucie humoru.
-Zwalczajcie dla niej tak dużo stresu jak to możliwe. Komunikujcie się, porozmawiajcie o tym jeśli to konieczne, ale nic nie rozwiązujcie. Wierzę że jej leki będą to kontrolować, więc nie musicie o tym ciągle rozmawiać.- wyjaśnił.
-Znasz wszystkie możliwe efekty uboczne i ryzyko brania leków?- zapytał mnie.
-Tak, nigdy nie miałam żadnych efektów ubocznych. Czytałam listę zanim ostatnio zaczęłam je brać.- odpowiedziałam.
-Czy mogę zobaczyć tą listę, proszę?- Jackson powiedział do Doktora Chance, a ten pokiwał głową i wręczył mu kilka arkuszy papieru.
Jackson je przeczytał.
-To wiele możliwych efektów ubocznych.- powiedział, a doktor Chance kiwnął głową.
-Racja, ale brała je przez tak długo bez jakichkolwiek efektów ubocznych, że jest bardzo, bardzo niskie ryzyko że teraz by je miała.- powiedział doktor Chance, a Jackson kiwnął wciąż czytając.
-Tutaj są informacje, które wszyscy możecie poczytać.- powiedział i rozdał arkusze papieru. Rzuciłam okiem na tą którą miał Justin. Była to lista różnych rzeczy.

Zaburzenia dwubiegunowe I

oznaki i przejawy manii:

mniej snu
podniosły nastrój
niepokój
mówienie szybko
wzrost poziomu aktywności
drażliwość lub agresja


oznaki i przejawy depresji: 

znużenie i ospałość
więcej snu
problemy z koncentracją
strata zainteresowania aktywnością
oddalanie się od innych
zmiany w apetycie

Radzenie sobie z manią i depresją: wskazówki dla rodziny i przyjaciół

nie bierz przejawów dwubiegunowości do siebie- mając epizod, ludzie często mówią lub robią rzeczy, które mogą być krzywdzące lub wprowadzające w zakłopotanie. Podczas manii mogą być lekkomyślni, okrutni, krytyczni i agresywni. Podczas depresji mogą być odtrącający, irytujący i kapryśni. Ciężko nie brać takiego zachowania do siebie, ale pamiętaj że to przejawy choroby psychicznej, a nie wynik niedojrzałości lub samolubstwa.
bądź przygotowany na niszczycielskie zachowanie- podczas mani lub depresji, ludzie z dwubiegunowością mogą zachowywać się w sposób destrukcyjny. Sporządź plan zanim nastąpi epizod, kiedy ukochany czuje się dobrze. Przykład: kiedy ukochany wybucha i ma epizod, zabierz jego kluczyki do samochodu, kartę kredytową itd.
wiedz co robić w sytuacji krytycznej- to ważne by z góry zaplanować co robić w sytuacjach kryzysowych i szybko zareagować gdy to potrzebne. Plan kryzysowy może pomóc. Miej listę numerów awaryjnych i informacji- doktor, bliscy itd.
w nagłych wypadkach zadzwoń na 911- jeśli osoba bipolarna jest agresywna lub ma skłonności samobójcze, nie próbuj sam poradzić sobie z tą sytuacją. Jeśli boisz się że twój bliski cię zrani, udaj się do bezpiecznego miejsca i zadzwoń na policję. Jeśli osoba ma skłonności samobójcze, nie zostawiaj jej samej. Zadzwoń na 911 i czekaj z nią aż nadjedzie pomoc.

Na kartce znajdowały się też inne informacje, ale odwróciłam wzrok czując wstręt. 
-Hej.-powiedział Justin kiedy pociągnęłam nosem, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego że płaczę.-Co się stało?- zapytał.
-Musisz pytać?- przerwałam znowu pociągając nosem.- Jestem chora psychicznie, to tutaj pisze czarno na białym. Popatrz na te wszystkie rzeczy które mogę zrobić mając epizod. To kiedy uderzyłam Dante'go, popchnęłam Rayne czy uderzyłam Jessie, to tylko niewielkie rzeczy które mogę dokonać. Nie chcesz być z kimś takim, to będzie jak ciągłe pilnowanie nieznośnego dziecka.- przykryłam twarz, bo wiedziałam że wszyscy na mnie patrzyli. 
Poczułam jak Justin przesuwa się bliżej mnie.
-Posłuchaj mnie, Kotku, nawet jeśli mi nie wierzysz. Nie zamieniłbym cię na nikogo innego, zakochałem się w tobie kiedy miałaś małe epizody  i cholera, nawet kiedy groziłaś że mnie zabijesz nie wycofałem się. Będę tutaj przez długi czas, nie próbuj w to kiedykolwiek wątpić.- wyszeptał mi do ucha. 
Przełknęłam ślinę i zmusiłam się by na niego spojrzeć.
- Naprawdę?
Pokiwał głową i użył swojego kciuka by wytrzeć moje łzy.
-Naprawdę, naprawdę.- uśmiechnął się szeroko.
Pochyliłam się do przodu, ukryłam swoją twarz w jego szyi i mocno objęłam go ramionami.
-Boże, to zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień.-wymamrotał Dante.
Zachichotałam i wytarłam resztę swojej twarzy.
-Przynajmniej raz zgadzam się z tobą w stu procentach, bracie.
Zaśmiał się i objął ramieniem Rayne, która wciąż czytała ulotkę którą dał jej doktor Chance. Harley też ją czytał, nawet moi rodzice, którzy stali w drzwiach mieli kartki w swoich rękach.
-Okej, nie żebym naprawdę nieprzyjemnie spędziła ostatnią godzinę- bo naprawdę było miło- ale kiedy mogę, no wiecie, wrócić do swojego mieszkania?- zapytałam z uśmiechem.
Doktor Chance zaśmiał się ze mnie, serio śmiał się na cały głos.
-Widzę w jaki sposób tak długo ukrywałaś swoje zaburzenia, masz świetne poczucie humoru moja droga, ale żeby nadal je mieć musisz brać leki. Rozumiemy się?- zapytał zabierając z wózka, który stał obok niego, pudełko z tabletkami.
Zabrał różową i zieloną naklejkę z moim imieniem, numerem szpitalnym, płcią i innymi medycznymi rzeczami i przykleił je do dwóch innych butelek.
-Zielona to Lamotrigina czyli stabilizator nastroju. Różowy to środek antydepresyjny. Bierzesz je razem dwa razy dziennie, raz rano i raz przed pójściem spać. Wybierz czas który będzie ci odpowiadał i bierz je wtedy tak by stało się to rutyną. Bez względu na okoliczności nie bierz jednej nie biorąc drugiej.- powiedział doktor Chance wskazując palcem w moją stronę.- Jeśli weźmiesz antydepresant bez Lamotigini to uruchomi manie lub epizod, a właśnie temu próbujemy zapobiec, prawda?- zapytał z podniesioną brwią.
-Tak, to prawda.-powiedziałam kiwając głową.
Uśmiechnął się.
-Świetnie, więc proszę.- powiedział otwierając każdą z buteleczek i podając mi dwie białe tabletki. Wyglądały tak samo, ale każda z nich wykonywała inną robotę.
Spojrzałam na tabletki znajdujące się w mojej dłoni, a później na Justina który podał mi wodę. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że wszyscy na mnie patrzyli. 
-Wszyscy zamierzacie patrzeć jak je biorę?- zapytałam.
-Tak.- doktor Chance odpowiedział za wszystkich.
Wzruszyłam ramionami.
-Okej, to wcale nie jest dziwne. - uśmiechnęłam się do siebie i otworzyłam butelkę z wodą.
Włożyłam jedną tabletkę do buzi, wzięłam łyk wody i ją przełknęłam. Zrobiłam to samo z drugą i  otworzyłam szeroko usta by wszyscy zobaczyli.
-Wszystkie zniknęły.- uśmiechnęłam się.
-Cwaniak.- wymamrotał Harley i posłałam mu uśmiech.
Doktor Chance albo zignorował komentarz Harleya albo go nie usłyszał kiedy klasnął w dłonie.
-Dobra robota, jest prawie dziesiąta, więc jeśli mogłabyś brać je każdego ranka o tej porze byłoby świetnie i o jakiejkolwiek godzinie którą wybierzesz przed snem. Jestem zadowolony z twojej diety, twoja współlokatorka wprowadziła mnie w szczegóły twoich nawyków żywieniowych.-doktor Chance wskazał na Rayne, która machnęła z zakłopotaniem.
Zaśmiałam się kiedy to zrobiła, to graniczyło z niezdarnością.
-Twój nastrój wciąż wygląda na optymistyczny, nawet po tym gdy otrzymałaś te informacje, cóż ponownie je otrzymałaś ponieważ już większość z nich znałaś.- wzruszył ramionami.-Możliwe że jutro zostaniesz wypuszczona do domu, nie zapomniałem że właśnie wybudziłaś się z szesnastodniowej śpiączki. Przez noc zostanie poprowadzona obserwacja i jeśli pójdzie dobrze, jutro będziesz mogła wrócić do domu.-uśmiechnął się.
-To brzmi nieźle.-zaćwierkałam.
Jego iPad piknął i go sprawdził.
-Och tak...- powiedział klikając na ekran.
Spojrzałam i zobaczyłam swoje imię na jego iPadzie, więc wiedziałam że jakiekolwiek zawiadomienie lub email dostał, dotyczyło to mnie.
-Doktor Lee zatwierdził panie Edwards.-doktor Chance powiedział do mojego ojca który kiwnął w jego kierunku.
Wtedy doktor Chance odrócił się do mnie.
-Twój ojciec i ja już umówiliśmy cię na spotkania z doktorem Lee trzy razy w tygodniu, pracowaliśmy z twoim planem lekcji żebyś mogła być na wizytach.- poinformował mnie.
Spojrzałam na tatę wzrokiem typu "wiedziałeś?". A on spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym "tak, wiedziałem". 
-Tym razem będziesz musiała podpisać dokument, który będzie umożliwiał mi i twoim rodzicom czytanie sesji z doktorem Lee jeśli będziemy o to poproszeni lub będzie taka konieczność. Nie mówię, że nie jesteś godna zaufania, ale ukrywałaś bardzo poważne zaburzenia przed swoją rodziną przez dłuższy czas.- oświadczył.
Przez trzy lata, ale kto to liczy.
Zamknęłam oczy i westchnęłam.
Nie zawsze byłam bipolarna, okej, formalnie rzecz biorąc tak, bo to zawsze było w moich genach, ale porwanie i wiele, wiele ataków paniki i obawiania się ataków paniki, uruchomiło moją bipolarność gdy miałam piętnaście lat. To wtedy zaczęły się moje pierwsze spotkania z doktorem Howd- moim starym psychiatrą- ponieważ rodzice myśleli że moje ataki paniki mnie martwią, zasmucają i stresują.
Nie mylili się, ale było tego więcej, a to więcej nazywa się zaburzenia dwubiegunowe. Och i nie zapominając o zaburzeniach lękowych. Ach zaburzenia dwubiegunowe i zaburzenia lękowe, jak dwa grochy w strączku.
Tak, mówię płynnym sarkazmem.
Kiedy doktor Howd pierwszy raz powiedział mi o zaburzeniach dwubiegunowych, wyjaśnił co to i powiedział że z pewnością to mam, kazałam mu przysięgać że nie powie nic moim rodzicom i braciom, a w zamian za to ja będę brała leki. Prawnie nie mógł im nic powiedzieć, ponieważ miałam szesnaście lat i obowiązywała poufność między pacjentem a lekarzem.
Dotrzymałam swojej obietnicy i brałam leki przez ponad rok a kiedy poczułam się lepiej i już nie denerwowałam się na widok agresji, przestałam je brać i nie chodziłam na cotygodniowe sesje z doktorem. Jestem pewna że zadzwoniłby do mojego taty i nalegałby żebym uczęszczała na sesje, ale zmarł na atak serca trzy dni później, a ponieważ czułam się dobrze tata nigdy nie wysłał mnie do innego psychiatry.
Wszystko szło fantastycznie aż do paru miesięcy po tym jak skończyłam brać leki. Znowu zaczęłam się denerwować, dostawałam ataków i miałam niewielkie epizody jak tak teraz o tym myślę. Powinnam była komuś o tym powiedzieć, ale przygotowując się do college'u odepchnęłam tę myśl i radziłam sobie z atakami jeżeli się pojawiły. Te huśtawki nastrojów wydawały mi się normalne, ale szczerze, wiedziałam że czuję się tak z powodu mojej bipolarności.
Dosyć głupio że teraz zdałam sobie sprawę że powinnam wtedy powiedzieć swoim rodzicom, braciom lub Rayne. Musiały pojawić się walki, bardzo nadopiekuńczy bracia w klubie i wszędzie indziej, bardzo denerwujący przyjaciel, który teraz jest moim chłopakiem i chłopak w którym się zadurzyłam, który okazał się idiotą, och i nie zapominajmy o szesnastodniowej śpiączce bym uświadomiła sobie że te zaburzenia nigdy nie znikną i jeśli spróbuję to odepchnąć będzie jeszcze gorzej.
-Kyah.-powiedział głos, a ja poskoczyłam. 
-Przepraszam.-powiedziałam.
-Czy często tak robi?- doktor Chance zapytał wszystkich w pokoju.
-Zamyśla się? Tak, czasem.- Harley odpowiada doktorowi.
-Innymi słowy łatwo się rozprasza.- powiedział doktor.
-Tylko czasem.- odpowiada Harley, a doktor kiwa głową.
-Tak jak mówiłem, Kyah, ponieważ tak długo ukrywałaś to przed rodzicami i członkami rodziny, musisz podpisać ten dokument, który ja i twoi rodzice podpisaliśmy już z doktorem Lee.- powiedział doktor Chance kładąc przede mną arkusz papieru.
Jęknęłam.
-Wiem że źle postąpiłam, ale pan sprawia że czuję się jeszcze bardziej do dupy.- wymamrotałam.
-Kyah.- moja mama gwałtownie wciągnęła powietrze.
-Cholerny psychiatra.- wymamrotałam.
Okej, pozwólcie mi to z siebie wyrzucić, absolutnie NIENAWIDZĘ psychiatrów. To ludzie, którzy rozmawiają z tobą o bardzo, bardzo osobistych rzeczach o których czasem sam nie chcesz myśleć a co dopiero dzielić nimi z kimś komu płacą za to by się z tobą spotkał. Doktor Howd był człowiekiem którego nie cierpiałam,  nawet jeśli powiedział mi o moich zaburzeniach to był taki otwarty w zadawaniu pytań, że nigdy nie czułam się przy nim komfortowo, więc nie jestem wielką fanką. 
-Okej,dobra oddam swoją duszę diabłu podpisując się na tym Twoim dokumencie.-Mruknęłam.Dante nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.
-Chryste Kyah,to nie jest niewolnictwo,a my nie jesteśmy diabłem.-Zwrócił mi uwage tata ze zmarszczonymi brwiami,które okazywały jego zdenerwowanie.
-Zrozumiałam.-Zasalutowałam mu podczas odbierania długopisu od doktora Chance'a i przeglądając dokument.
-Naprawdę to czytasz?-Spytała mama.Skinęłam głową.
-Powiedzieli,żebym nigdy niczego nie podpisywała bez wcześniejszego tego przejrzenia.-Powiedziałam wskazując na moich braci.Głównie na Harleya i Jacksona,ponieważ zawsze powtarzali Dante to samo.Jackson wzruszył ramionami.
-Dobrze ją nauczyliśmy.-Harley prychnął,ale skinął w zgodzie.
-Nigdy nie widziałem bliższej więzi pomiędzy rodzeństwem,wiecie?-Doktor Chance powiedział niespodziewanie.
-To jest to co bycie porwanym i chorym psychicznie zrobi dla pana.-Uśmiechnęłam się w czasie podpisywania się na dokumencie.Gdy spojrzałam w górę wszyscy się na mnie gapili.-Żartuje...tak jakby.-Zaśmiałam się.Gdy nikt inny się nie roześmiał przewróciłam oczami.
-Tak,jesteśmy blisko i o to dlaczego oraz jak to wcale nie jest takie niesamowite.Po porwaniu stali się super nadopiekuńczy,a to tylko się pogarszało podczas gdy stawałam się starsza.Mówię tu o wykładzie po wykładzie o chłopcach,piciu,narkotykach,krótkich spódniczkach,stanikach typu push up.Co ty na to,że musiałam tego ciągle wysłuchiwać od chłopaków,którzy w żaden sposób nie przypominali mojego taty.Nie to,żeby to jakoś pomogło,ponieważ mój tata jest jak oni jeśli nie jest gorszy,tak właściwie to mówi im,że mogą mieć coś do powiedzenia nie zważając na to w jakim wieku jestem dlatego,że "Jestem ich małą siostrzyczką i zawsze będę."-Powiedziałam robiąc cudzysłów w powietrzu.-Ledwo mogę coś zrobić bez nich oddychających na moją szyję.To doprowadza mnie do szaleństwa-nie żartuje.-Odetchnęłam po mojej długiej deklaracji,o którą nikt nawet nie prosił.Minutę temu chłopacy tylko się we mnie wpatrywali ale teraz się śmiali,głośno,szalenie śmiali.
-Musimy się troszczyć o naszą małą siostrzyczkę.-Powiedział Harley i poklepał moją nogę,która była pod moim kocem.Doktor Chance uśmiechnął się szeroko.
-Wiesz,gdybyś nie czuła od nich aż tyle miłości ile czujesz to już dawno dotarłabyś na dno.Nawet jeśli sprawili,że oszalałaś i czasami prawdopodobnie,że byłaś wściekła,jest stwierdzone,że miłość jest najsilniejszą emocją i to mógłby być powód przez,który utrzymywałaś się w dobrym stanie przez tak długi okres przed tym jak zapadłaś w śpiączkę oczywiście.-Wyjaśnił,a ja oparłam się plecami o moje łóżko i przetwarzałam to.
-Chyba nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób.-Powiedziała po paru minutach ciszy.Uśmiechnęłam się głupio.-Więc powinnam im dziękować za bycie tak opiekuńczymi?-Moi bracia wyszczerzyli się do mnie i spojrzeli na mnie oczekująco.
-To musimy usłyszeć!-Prychnął Dante.Przewróciłam oczami.
-Nigdy nie powiedziałam,że to powiem...-Uśmiechnęłam się złowieszczo
-Typowe.-Parsknął Jackson i zaśmialiśmy się.
-Okej.-Powiedział doktor Chance.-Lekarstwa są już ustalone,arkusze informacyjne zostały już wam dane,sesje z doktor Lee są już zaplanowane,a to co zostało to ustalić Twoje comiesięczne wizyty ze mną,żebyś mogła otrzymać swoją zmianę dawki.Powiedział,a ja skinęłam głową.Podczas gdy mówił ja się mu przyglądałam,nie wyglądał na starszego niż 35 lat,a myślę,że to całkiem młodo jak na psychiatre.Był opalony,wysoki i na pewno tutejszy...chyba był całkiem gorący.Boże,nigdy nie pomyślałam,że to pomyślę.-Czemu się do mnie szczerzysz?-Zapytał doktor Chance zwracają moją uwagę.Potrząsnęłam głową.
-Bez powodu.-Uśmiechnęłam się.Rayne spojrzała na mnie porozumiewawczo i myślę,że Harley też,mój Boże myślę,że zauważyli,że obczajałam doktora Chance'a.Wspaniale.
-Pierwszego dnia każdego miesiąca spodziewam się widzieć Cię w mojej klinice,na drugim piętrze w samo południe za każdym razem,brzmi dobrze?-Zapytał doktor Chance.Już widziałam jak wpisuje moje imie w swoim kalendarzu w pierwszy dzień każdego miesiąca o dwunastej więc tak naprawdę nie mogłam powiedzieć nie.
-Jasne,brzmi dobrze,doktorku.-Uśmiechnęłam się,a on zachichotał pod nosem.Rayne potrząsnęła głową uśmiechając się do mnie,wzruszyłam ramionami jakby mówiąc ; co - mogę-poradzić.
-Okej Kyah, wrócę tu później ,żeby sprawdzić jak sobie radzisz.Do zobaczenia wtedy,dzieciaku.-Uśmiechnął się do mnie.Dzieciaku?Poczułam się obrażona!Nie jest tak dużo starszy ode mnie dlatego też nie powinien był nazwać mnie dzieciakiem.Wyrzuciłam tę myśl z głowy uśmiechnęłam się.
-Do później,doktorku.-Uśmiechnęłam się ponownie.Moja rodzina,dziewczyny i Justin powiedzieli do widzenia gdy wyszedł i wszyscy zajęli puste siedzenia,które znajdowały się w pokoju.Justin w połowie usiadł,a w połowie położył na moim łóżku ze mną,Rayne i Bailą siedzącymi po turecku na brzegu.-Wiecie,że nie musicie tu zostawać,to miejsce jest przygnębiające.-Powiedziałam do wszystkich.
-Dokładnie jest przygnębiające,a to ostatnie rzecz jakiej potrzebujesz coś tam do teraz.Dotrzymujemy Ci towarzystwa,a oprócz tego byliśmy tu godzinami każdego dnia i nocy kiedy byłaś w śpiączce.-Jackson wzruszył ramionami.Uśmiechnęłam się do niego.-Rozmawiałeś ze mną kiedy spałam?-Zapytałam.
-Wszyscy z Tobą rozmawialiśmy,czasem ludzie w śpiączce mogą słyszeć,ale oczywiście nie mogę odpowiedzieć.Ale Ty nas nie słyszałaś,tak jak powiedziałaś wszystko co pamiętasz to pustka.-Jackson się przeciągnął,a to sprawiło,że ziewnęłam,więc się uśmiechnął.
-Mogę się założyć,że niektórzy z was całkowicie się rozmazali-Wyszczerzyłam się.
-Boże,teraz gdy już wszystko z Tobą dobrze,całkowicie wolałbym nie powiedzieć paru rzeczy.-Dante potrząsnął głową.Rayne roześmiała się.
-Dużo obiecał i umawiał się z Bogiem w zamian za Twoje przebudzenie,na przykład: dałby Ci skorzystać z toalety jako pierwszej kiedy byłby w naszym mieszkaniu,i że nie narzekałby na to ile czasu Ci to zajęło.Dałby Ci przestrzeń do oddychania i nie wkurzałby Cię tak bardzo.I takie tam podobne.-Zachichotała Rayne.Zaśmiałam się.
-Trzymam Cię za te obietnice,braciszku.-Puściłam mu oczko,a on potrząsnął głową ze śmiechem i pochylił się w przód odpychając Justina,żeby mnie przytulić.
-Nie obchodzi mnie to,po prostu cieszę się,że już jest z Tobą dobrze.-Powiedział w moje włosy.-Musiałaś tu zostać,nie byłbym jednym z dwóch bez Ciebie.-Stwierdził i podniósł swoją dłoń.
-Oh,zaczynają,chwila bliźniaków.-Jęknął Harley.Uśmiechnęłam się radośnie i wykonałam mały uścisk dłoni z Dante,który wymyśliliśmy kiedy byliśmy mali i uważaliśmy się za niesamowitych,ponieważ byliśmy bliźniakami,którzy byli ze sobą tak blisko,a jednak byliśmy bardzo różni.
-Okay, to było bardziej niż słodkie.-Zaszczebiotała Baila,a Jackson się zaśmiał,a potem przytulił ją od tyłu.
-Jesteśmy niesamowici.-Uśmiechnął się Dante,a ja się zaśmiałam.-Tacy właśnie jesteśmy.-Skinęłam głową kiedy on siadał z powrotem na swoim miejscu.
-O mój boże.-Wydyszałam,a wszyscy wzdrygnęli się zaskoczeni.Justin mnie ścisnął.
-Co się stało? Co jest nie tak?-Zapytał w trybie paniki.Potrząsnęłam głową.
-Jestem baardzo spóźniona z moim wypracowaniem na biologie.-Powiedziałam i wzniosłam swoją dłoń do mojego czoła.Justin położył swoją dłoń na miejsce,w którym znajduje się jego serce.
-Jezu,nie rób tak.-Wykrzyknął.-Myślałem,że coś się złego się stało.-Odetchnął.
-Bo stało się coś złego,mam zaległe wypracowanie.-Powiedziałam.Tata zachichotał.
-Słonko byłaś w śpiączce.Myślę,że Twoi profesorzy dadzą Ci przedłużenie na Twoje wypracowania.-Oznajmił.Mama zaśmiała się.
-Dobrze widzieć,że Twoje priorytety to nadal Twoja edukacja.-Śmiała się tak samo jak tata.
-To ulga.-Westchnęłam.
-Powiem Ci jak będzie Kotku,pojadę z powrotem do mieszkania,żeby wziąć Twoją torbę.Możemy popracować nad Twoimi wypracowaniami razem albo Ty możesz nad nimi popracować,a ja po prostu tu posiedzę...-Urwał Justin,a ja wybuchnęłam śmiechem.
-To brzmi świetnie,dziękuję.-Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Czy naprawdę będziesz pisać wypracowanie tylko godzinę po wybudzeniu z szesnastodniowej śpiączki?-Zakwestionował Harley.Prychnęłam.
-Niektórzy ludzie stresują się szkolną robotą,ja troszeczkę też ale jestem już do tego przyzwyczajona.To jest dla mnie norma,a teraz kiedy już wszyscy wiecie o zaburzeniach to chcę,żeby jak najwięcej rzeczy zostało normalnych...czy to ma jakiś sens?-Spytałam.
-Tak,ma.-Odpowiedział za wszystkich Dante.Skinęłam głową we wdzięczności,a potem położyłam się na poduszce i westchnęłam.
-Zmęczona?-Spytał Justin
-Uh huh.-Skinęła,ponieważ czułam się wykończona.
-Cóż,doktor Chance powiedział,że im więcej będziesz spać tym bardziej wydobrzejesz,więc odpoczywaj.-Justin pocałował moje czoło.Dante prychnął.
-Spała szesnaście dni i znów jest zmęczona.Typowa Kyah.-Wymamrotał pod nosem,a Jackson walnął go w tył głowy.-Ał! Cholera,to bolało Jackson.-Jęknął podczas masowania sobie głowy.
-Uważaj co mówisz.-Ostrzegł go Jackson.
-A co niby powiedziałem?-Zaskomlał Dante podczas kontynuowania masażu swojej głowy.Rayne przewróciła oczami na niego tak samo jak Baila.Zaśmiałam się z niego i powoli zamknęłam oczy.
-Będziemy tu,gdy się obudzisz,Kotku.-Głos Justina uniósł się moich uszach gdy odpływałam.


___________________________

Dziękuję Nikki za pomoc ♥
Nie sprawdzałam błędów, jutro to zrobię, teraz biegnę pod prysznic i spać.
Jutro też powiadomię więc nie czepiajcie się.
Tak wgl nie będę poświęcała nauki dla dodania rozdziału, powód dlaczego nie ma rozdziału pojawił się na asku, pisało wyraźnie NAUKA JEST DLA MNIE WAŻNIEJSZA. Jeśli wypadnie mi kartkówka, sprawdzian to logiczne że pouczę się na to. Więc może poczytajcie i pomyślcie zanim będziecie się wkurzać że nie ma rozdziału x

@vansonbiebur



39 komentarzy:

  1. Yaaaaaaay :3 kocham ten rozdzial :3 Kyah i Justin tak bardzo slodcy *o*

    OdpowiedzUsuń
  2. O moj Bieber jaki swietny rozdzial ! *.* a Kyah i Justin no po prostu aww <3 a co do aska : nie wiem czy tylko u mnie czy co ale pokazuje mi ze Twoje konto zostalo zablokowane o.o
    Pozdrawiam ,
    Annabeth1998

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki Justin jest słodki jejuu... dziękuję że to tłumaczysz, kochana jesteś ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwwwwww <3 Kocham ;* Czekam nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdział ! :) czkekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. Super ! :) czekam ma nastpępny

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Justin i Kyah są mega słodcy... Dzięki że tłumaczysz jesteś niesamowita ♥ @BiebsIsMyLife4

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku, zajebiozastyczne! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeeej kocham Justina i to jak mówi "Kotku" do Kyah <3. Boski <3

    OdpowiedzUsuń
  10. nauka najwazniejsza i tak trzymaj ;) asdjfabfjdsab <3

    OdpowiedzUsuń
  11. K-O-C-H-A-M.. <33

    OdpowiedzUsuń
  12. Ucz sie, ucz a to jest takie zjsjskoqjenxmzpdhncoeirkocha,kocha,kocha,nxmzkdjsjzmnxnssjsmdnkocham

    OdpowiedzUsuń
  13. Jacy oni są asdfghj :3
    Czekam na nn <3
    @scte4

    OdpowiedzUsuń
  14. nauka najważniejsza i nie martw się i nie przejmuj tymi, którzy tego nie rozumieją. Wiedz, że masz tu osoby, które nie naciskają i czekają cierpliwie ;)
    rozdział jak zawsze świetny! ♥
    @kasq_00

    OdpowiedzUsuń
  15. To opowiadanie jest boskie i z każdym nowym rozdziałem jest coraz lepsze ;)
    Justin i Kyah są tacy słodcy! :)
    Z niecierpliwością czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham to! Proszę! Tłumacz to częściej, już nie mogę się doczekać! fbruvcuhyhyt
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :) xx /@everquh

    OdpowiedzUsuń
  17. Awh, Justin jest wspaniały hahaha. Dajcie mi takiego chłopaka :c / @jay_nicoole

    OdpowiedzUsuń
  18. kocham Justinaaa w tym opowiadaniu, chce już sceny gdy są sami .. uhuhuh

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeju, Kayah i Justin są tacy słodcy ❤️❤️❤️ Czekam nna nastepny

    OdpowiedzUsuń
  20. Hejooo! Twój blog został nominowany do Liebster Award przez:
    http://lovenastygirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Wooohooo kolejny super rozdział ! Całkowicie cię rozumiem jeśli chodzi o sprawy szkolne : ) Czekam na NN ; D

    OdpowiedzUsuń
  22. Uwielbiam to ! Czkekam na nastpępny <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak mi szkoda Kyah :( Jestem ciekawa jak potoczy się dalej jej życie.

    ( http://collision-fanfiction.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  24. to jest najlepsze opowiadanie jakie w życiu czytałam. nadrobiłam go całego w dwa dni i mam nie dosyt,jezu na reszcze mam co czytać! nie mogę się doczekać kolejnego jejciu

    OdpowiedzUsuń
  25. http://as-long-as-you-live-love-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. rozdział jest super, ale mogłabyś pisać tą większą czcionką taką jak jest na początku rozdziału :) dzięki :*

    OdpowiedzUsuń
  27. Kocham to tłumaczenie ! Tylko szkoda że dodajesz tak rzadko.. ale nic.. czekam na nn ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  28. Aww jak słodko <3 ! :*

    OdpowiedzUsuń
  29. Jejku, kocham to tlumaczenie. Czekam na nn !!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. zamierzasz jeszcze tlumaczyc bo czekamy juz prawie miesiąc...

    OdpowiedzUsuń
  31. Kiedy dodasz nowy ? :(

    OdpowiedzUsuń
  32. Prosze nie przestawaj tłumaczyć. Prosze :(

    OdpowiedzUsuń
  33. Mój Boże, jakie to jest zajebiste <3 Zaczęłam czytać to opowiadanie wczoraj i siedziałam do 2 w nocy. Dzisiaj znowu mnie wciągnęło. To jest jak czarna dziura. Kiedy Cię wciągnie, nie możesz się wydostać. Z niecierpliwością czekam na następny i szanuję to, że masz naukę :)
    Zapraszam do mnie:

    jestes-moim-nalogiem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  34. jak dla mnie troche za duzo tej calej medycyny ale po prostu kocham to fanfiction i nic na to nie poradze . pozdro z raciborza !

    OdpowiedzUsuń