Bip,bip,bip,bip.
Odchrząknęłam słysząc brzęczenie.
-Kyah?Kochanie?-doszedł do mnie głos mojej mamy.Co do cholery robi tu moja mama? Gdziekolwiek to 'tu' jest.
Bip,bip,bip,bip.
Jęknęłam.Moja głowa bolała jak suka,a z moim ciałem wcale nie było dużo lepiej.Powoli mrugnęłam otwierając oczy,zajęło im parę sekund,żeby przyzwyczaić się do światła.Ale gdy już to zrobiły moja mama była przy mnie ze łzami na policzkach.Skrzywiłam się,nienawidziłam oglądać ludzi,których kocham płaczących.
-Mamo?-spytałam zamroczona i świeża porcja łez wyciekła z jej oczu dopóki nie zaczęła całkowicie szlochać.-Whoa mamo,co się stało?-Zapytałam,mój głos był bardzo ochrypły,a więc moja mama pomogła mi usiąść i podała mi trochę wody.
Bip,bip,bip,bip.
-Nigdy się na Tobie nie zawiodłam słonko,przepraszam za to co powiedziałam.Byłam zestresowana tą nową linią i...-Znowy wybuchnęła płaczem.Objęłam ją ramionami,co było trudne do zrobienia,ponieważ miałam przewody zwieszające się z lewej,prawej i ze środka mojego ciała.
-Nic się nie stało.Wybaczam Ci.Przepraszam,że wdałam się w bójkę.-Powiedziałam,a ona przylgnęła do mnie tak jakbym umierała.-Czemu tu jesteś?Nie powinnaś była tu przychodzić tylko z powodu głupiego omdlenia.-Uśmiechnęłam się lekko.Wcześniej zdarzyło mi się zemdleć parę razy ale to był pierwszy raz,gdy wylądowałam w szpitalu.
Bip,bip,bip,bip.
-Kochanie.-Wzięła oddech,żeby się uspokoić.-Jesteś tutaj szesnaście dni.Byłaś w śpiączce,a oni nie wiedzieli kiedy się obudzisz dlatego,że nie wiedzieli nawet z jakiego powodu zapadłaś w śpiączke.-Powiedziała i ucałowała moje policzki.
Śpiączka?Co do cholery?!
-Tata i ja byliśmy przerażeni.-Płakała,a ja przytuliłam ją mocno.
-Szesnaście dni?-Zdołałam wysapać.To nie może być prawda,czuję się jakbym dosłownie dziesięć minut temu była w szkolnej stołówce.
Bip,bip,bip,bip.
-Zadzwonię do Twojego taty i braci,ledwo co opuścili to miejsce tak samo jak Twój chłopak albo dziewczyny.-Powiedziała wyciągając swój telefon.Ja tylko skinęłam głową w odpowiedzi,ciągle próbowałam rozkminić te całe 'w śpiączce przez 16 dni'.
-Andrew.-Mama zapłakała do słuchawki.-Obudziła się.-powiedziała mojemu tacie,po czym znowu zaczęła płakać.Skrzywiłam się,moje wybudzenie dosłownie doprowadziło ją do łez.-Okej kochanie.Pośpiesz się.-Następnie odsunęła telefon od ucha i nacisnęła więcej przycisków.
Bip,bip,bip,bip.
-Harley,słonko.-Powiedziała od razu.Uśmiechnęłam się,odpowiedział po pierwszym dzwonku.
-Obudziła się.-Mama znowu zapłakała.-Jestem pewna.-Powiedziała i wytarła twarz.-Ponieważ siedzi obok mnie i ze mną rozmawia,stąd to wiem.-Zachichotała,a ja zaśmiałam się lekko.Moja mama uśmiechała się i płakała w tym samym czasie kiedy zobaczyła,że się uśmiecham.
-Shhhh.-mruknęłam i owinęłam swoje ramiona wokół niej pocieszając ją.
-Okej,pośpiesz się.-Powiedziała,po czym się rozłączyła.Przytulałyśmy się przez dosłownie pięć minut,a później ona się odsunęła i usiadła na krześle blisko mojego łóżka.Trzymała moją dłoń i obserwowała jak kładłam się z powrotem na łóżko.
Bip,bip,bip,bip.
-Pamiętasz cokolwiek?-Spytała mama,a ja potrząsnęłam głową.
-Nawet o niczym nie śniłam,czuję się tak jakbym zemdlała w stołówce tylko parę minut temu.-Odpowiedziałam,a ona skinęła pocierając moją rękę swoim kciukiem.Dziesięć minut później drzwi do mojego pokoju szpitalnego otworzyły się i o to weszli moi rycerze w lśniących zbrojach.
-Hej.-Uśmiechnęłam się gdy ich zobaczyłam.Dante był przy mnie pierwszy.Płakał,prawdziwe łzy.Nie mogłam uwierzyć,że płakał,on nigdy nie płacze.Owinęłam swoje ramiona wokół niego i uciszyłam go.-Nic mi nie jest ty wielki misiu,ssij to.-Dokuczyłam mu.Zaśmiał się ale przylgnął do mnie jeszcze bardziej.
Bip,bip,bip,bip.
Kiedy się odsunął otarłam jego twarz,tak żeby nikt nie widział,że płakał.Następnie Harley znalazł się obok mnie i trzymał mnie przez wieki.
-Kocham Cię tak bardzo,piekielnie mnie przestraszyłaś moja mała siostrzyczko.-Powiedział w moje włosy na co się uśmiechnęłam.
-Sorki.-Uśmiechnęłam się niewinnie,a on zachichotał przytulając mnie mocniej.Kiedy Jackson do mnie podszedł zauważyłam,że był o włos od wybuchnięcia płaczem.-Tęskniłeś za tym jak Cię irytuje?-Uśmiechnęłam się lekko.To było to.Łzy wydostały się z jego oczu,gdy mnie przytulił.Wtuliłam swoją głowę w jego szyje i ułożyłam ręce na jego plecach.
Bip,bip,bip,bip.
-Chryste,nigdy wcześniej nie byłem aż tak przerażony.Myślałem,że Cię straci...-Nie zdołał dokończyć swojej wypowiedzi,więc po prostu przytulił mnie mocniej.
Kiedy mnie wypuścił wytarłam jego twarz tak jak wcześniej zrobiłam to u Dante.Wtedy zauważyłam moje przyjaciółki.I spotted my friends then.
-Hola.-pomachałam im niezręcznie.Łzy wylewały się z oczu Rayne jak wodospad w czasie gdy Baila wyściskała ze mnie życie-nie żartuje.
-To było takie straszne gdy się nie budziłaś Kyah.-Powiedziała Rayne przytulając mnie.
-Przepraszam.-Skrzywiłam się.Nie wiedziałam co jeszcze mogłabym powiedzieć.
Bip,bip,bip,bip.
Mój tata był kolejną osobą w pokoju,uśmiechnęłam się.
-Co tam,staruszku?-Wyszczerzyłam się głupio.On także płakał.Harley nie płakał gdy mnie przytulał,ale przyłapałam go na wycieraniu jego oczu.Zmarszczyłam brwi.Wszyscy mężczyźni w moim życiu właśnie teraz płaczą.
-Boże kochanie,tak się cieszę,że się wybudziłaś.Byłem przerażony.-Powiedział tata ściskając mnie.-Nic mi nie jest,po prostu boli mnie głowa.-Odpowiedziałam gdy mnie wypuścił.Rozejrzałam się po pokoju.-Gdzie jest Justin?-Spytałam.
-Tutaj jestem.-powiedział stając w wejściu.Uśmiechnęłam się.
-Nie mogę Cię przytulić z tak daleka,prawda Bieber?-Zapytałam z uśmiechem.
Bip, bip, bip, bip.
Mogłam zobaczyć jak jego usta wykrzywiają się lekko gdy do mnie podchodził .
-Będziemy na zewnątrz.- Powiedziała moja mama i wyprowadziła wszystkich z sali.Harley próbował zaprotestować,a ja się zaśmiałam,dobrze widzieć,że się nie zmienił.
-Masz zamiar mnie przytulić i pocałować,czy tylko tam stać i patrzeć na mnie?-Zapytałam z głupim uśmieszkiem.Justin klęknął przede mną i pociagnął mnie do siebie.Pocałował moją szyję,twarz i włosy.Właściwie próbował pocałować całą skórę,która była na widoku.
Bip, bip, bip, bip.
Zachichotałam i spojrzałam na niego,on też płakał.
-Wszyscy moi chłopcy płaczą z mojego powodu,to tyle jeśli chodzi o bad-ass'ów.-Uśmiechnęłam się głupawo do Justina,a on śmiał się wycierając swoje oczy i policzki.-Nie płacz Ty wielki misiu,nic mi nie jest.-Zapewniłam go.Oparł swoje czoło o moje i zamknął oczy.
-Kocham Cię.-powiedział,a ja przełknęłam gulę,która powstała w moim gardle.
-Boże Kotku,nigdy nie byłem tak o coś przerażony w moim całym życiu.Kiedy powiedzieli nam,że jesteś w jakimś rodzaju śpiączki czułem się jakby ktoś dźgnął mnie w pierś.Przysięgam kochanie,myślałem,że umrzesz.-Zwiesił swoją głowę i oplótł mnie ramionami w talii.
Bip, bip, bip, bip.
-Ja też Cię kocham.-Wyszeptałam.Powoli podniósł wzrok.
-Naprawde? -Zapytał.Skinęłam.
-Kocham Cię już od jakiegoś czasu,po prostu nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego,że jestem w Tobie zakochana.Jesteś moim najlepszym przyjacielem, moim chłopakiem, moim wszystkim.- Powiedziałam mówiąc to samo co on tylko zmieniając pare słów.Pochylił się i mnie pocałował.
-Tak bardzo przepraszam. -Wyszeptał.Zmarszczyłam brwi.
-Za co?- Spytałam.
-Dostałaś ataku dlatego,że uderzyłem tego kutasa Jake'a.To przeze mnie byłaś w śpiączce i nadal jesteś w tym łóżku.-Powiedział i spojrzał w dół.
Bip, bip, bip, bip.
Zaśmiałam się,a on spojrzał na mnie.
-To nie jest Twoja wina.Czułam budujący się we mnie napad od kiedy Jake na mnie nawrzeszczał.Oczy wszystkich ludzi na mnie sprawiły,że się zdenerwowałam i byłam zbulwersowana kiedy nazwał mnie dziwką,miałam kłopoty z oddychaniem jeszcze zanim przyszedłeś.Po prostu stało się tak,że uderzyłeś go akurat w czasie kiedy potrzebowałam iść na zewnątrz,żeby odetchnąć,to wszystko.-Wzruszyłam ramionami. Zamknął oczy.
-Myślałem,że to ja Ci to zrobiłem.-Powiedział,a ja pocałowałam jego głowę.
-Ty mi tego nie zrobiłeś Justin,to ludzie,którzy mnie porwali mi to zrobili.-Ponownie wzruszyłam ramionami.
Oni to wywołali.Pukanie do drzwi zwróciło naszą uwagę,lekarz i jego grupa pomocników weszli do pokoju. Justin wstał i chwycił moją dłoń.Moja rodzina i dziewczyny weszli do pokoju zaraz po lekarzach.
Bip,bip,bip,bip.
-Miło widzieć Cię przebudzoną,panno Edwards.-Powiedział lekarz prowadzący.
-Dobrze być przebudzoną.-Uśmiechnęłam się,a jego zespół zachichotal.Yay ja,sprawiłam,że lekarze się zaśmiali .
-Nazywam się doktor Chance,a to jest mój zespół.-Wskazał gestem młodszych lekarzy obok siebie.Skinęli mi głowami,a ja odpowiedziałam im uśmiechem.
-Nie chcę być niegrzeczna ale czy mógłby pan zatrzymać to brzęczenie,zaczyna mnie on irytować i to bardzo.-Powiedziałam,a on skinął i ściszył dźwięk maszyny obok mnie.I dzięki Bogu.
-Długo pani spała panno Edwards.-uśmiechnął się doktor Chance.
-Moi bracia zawsze mówili,że jestem najbardziej leniwa w rodzinie.-Wzruszyłam ramionami i tym razem wszyscy się zaśmiali.Nieszczególnie starałam się być zabawna ale wolałam śmiech niż łzy.Potarłam głowę,a lekarz zmarszczył brwi.
-Ból głowy?-Zapytał.
-I to zabójczy.-odpowiedziałam,a on to zapisał.
-Co dokładnie pamiętasz od kiedy zemdlałaś?-Zapytał.Opowiedziałam im o przypływach napadu i ciężkości oddychania,której doznałam gdy Jake się na mnie wydarł i to,że czułam,że nie mogę oddychać i musze wyjść na zewnątrz.Następnie powiedziałam im o migającym świetle,bólu w klatce piersiowej i odrętwieniu w moich nogach.O cieple na mojej twarzy i szyji oraz o tym,że ledwo słyszałam co mówił Dante.
-Czy to normalne,że słyszałaś i widziałaś go podczas poprzednich ataków?-Spytał.
-Taa,nigdy nie słyszę nikogo innego oprócz jego głosu.To chyba ta bliźniacza rzecz,jakby był częścią mnie czy coś.-Wzruszyłam ramionami.
-Rozumiem.-Przejrzał moją kartę i zmarszczył brwi.-To zaczęło się gdy miała siedem lat?-Zapytał mojej mamy i taty,a oni skinęli.Mój tata wprowadził go w historię o porwaniu,a zespół lekarski spojrzał na mnie ze współczuciem.
-Ataki paniki najczęściej zdarzają się,gdy zostaną wyzwolone przez traumatyczne zdarzenie,co takiego stało się w stołówce co spowodowało Twoją panikę?-Spytała mała chińska kobieta stojąca obok doktora Chance'a.Nie miała na sobie białego fartucha,była w kostiumie ze spódniczką.Była psychoterapeutką,widziałam ich wystarczająco wielu,żeby wiedzieć jak wyglądają.
-To jest doktor Lee,szpitalna terapeutka.-Oznajmił doktor Chance.To już wiem,pomyślałam.Moi bracia i rodzice spojrzeli na mnie,wiedzieli,że nie lubię terapeutów.Gapiłam się na nią tylko przez minutę,a potem zamknęłam oczy wracając do tego dnia w stołówce.Znałam już to ćwiczenie,wizualizacja mojego otoczenia tego określonego dnia,żeby przyszpilić punkt,w którym atak zaczął do mnie napływać.Wszystko może wyzwolić atak ale zazwyczaj jest to jedna specyficzna rzecz,która załatwia sprawę.
-Jego krzyk sprawia,że staje się nerwowa.-Powiedziałam,a raczej burknęłam jako,że rozmawiałam z nią.
-Ona to sobie wyobraża niech pani zadaje pytania teraz.-Powiedział Dante trochę opryskliwie.
-Spójrz po za krzyk,co sprawia,że czujesz się uwięziona i że czujesz potrzebę ucieczki?-Zapytała mnie.Ścisnęłam rękę Justina.
-On złapał mnie za nadgarstek i szarpnął w swoją stronę.-Powiedziałam zaciskając oczy,a następnie je otwierając.-W tamtym magazynie ciągnęli mnie w górę za dłonie,nadgarstki lub ramiona kiedy już nie mogłam ustać na nogach.-Powiedziałam wpatrując się w moje prześcieradło.Mówiłam już o tym jednemu czy dwóm terapeutom,ale nigdy swojej rodzinie.Zorientowali się,że nie rozmawianie o tym było dla mnie najlepsze,a ja się z tym zgadzam.Nienawidzę myślenia o tym.-Tak właśnie złamał moją lewą ręke,przywiązał mnie do krzesła,na którym siedziałam.Potem szarpnął mnie w przód,moja ręka pęknęła,a moje ciało się nie ruszyło.-Wzruszyłam ramionami.Słyszałam chlipanie mojej mamy i poczułam jak Justin ściska moją dłoń,żeby mnie uspokoić.
-Czy myślisz o tych mężczyznach,gdy czujesz się uwięziona?-Naciskała.Potrząsnęłam głową.
-Nie,na szczęście nawet nie pamiętam jak wyglądają,ponieważ byłam nieprzytomna przez większość tego półtora dnia,kiedy mnie przetrzymywali.Tak naprawdę to po prostu przemoc.Kiedy byłam młodsza stawałam się bardzo nerwowa jeśli zobaczyłam jakąś bójke.Było jeszcze gorzej jeśli to moi bracia walczyli,chociażby tylko dla zabawy,panikowałam myśląc,że mogą się zranić.-Ponownie wzruszyłam ramionami.Justin jeszcze raz ścisnął moją dłoń dając mi do zrozumienia,że nadal tam jest.-Właściwie to przez kilka ostatnich tygodni było dobrze,widziałam parę walk...na err,kampusie i nie niepokoiły mnie one.To znaczy jasne byłam lekko spłoszona i zdenerwowana ale to nie doprowadziło do ataku.Nie wiem czemu przez ten atak wpadłam w śpiączke,nie wiedziałam nawet,że atak paniki może coś takiego zrobić.-Dokończyłam i spojrzałam w górę na doktora Chance'a.
-Cóż,z Twojej historii z atakami i traumą przez którą przeszłaś kiedy byłaś młodsza mogę z pewnością stwierdzić,że masz Zespół Lęku Napadowego.-Wyjaśnił.KURRRRWAAAA!!!Krzyknęłam w głowie.
-Zespół Lęku Napadowego?-Powtórzyłam udając,że nie wiem o czym mówił,a on skinął głową.
-Czy jest na to jakieś leczenie?-Zapytała go mama.
-Czy słyszałaś kiedykolwiek o Łącznej Terapi Behawioralnej?-Spytał mnie.Zaśmiałam się co zaskoczyło lekarza.
-Tak i nie będę znowu uczęszczać na to gówno.Chodziłam na to przez dwa lata rozmawiając o moich uczuciach i emocjach z jakimś konowałem,który sam Bóg wie jak załapał się na swoją posadę.Ten mężczyzna był kompletnym kretynem.-Oznajmiłam.-Opowiedziałam mu wszystko co pamiętam z tamtego dnia,od momentu porwania do tego gdy znów zobaczyłam swoją rodzinę.Mówiłam o każdym nawet namniejszym szczególe,medytowałam i wykonywałam ćwiczenia oddechowe,ale to nic nie zdziałało bo jak sami możecie zauważyć nadal miewam ataki paniki.-Usłyszałam rżenie Dante i Harley'a oraz lekki chichot dziewczyn.-Wzruszyłam ramionami.-Naprawdę staram się nie być niegrzeczna,ale nie mogę znieść terapeutów,bez obrazy.-Powiedziałam do kobiety,a ona się uśmiechnęła.
-Nie podjęta.-Odpowiedziała,a ja skinęłam głową.
-Co jeszcze przedyskutowaliście,ponieważ nie mam tych zapisów,będę musiał po nie zadzwonić,będą dla nas tajne dopóki nie dostaniemy pozwolenia.-Powiedział doktor Chance,a ja znów skinęłam.Kurwa,jestem skończona.
-Zaburzenie równoległe.-westchnęłam,a doktor Chance uniósł brwi.
-Co to znaczy?-Spytała mama.
-Ona ma więcej niż jedno zaburzenie.-Odpowiedział Jackson za lekarza,który się do niego uśmiechnął.
-Na praktykach?-Zapytał Jacksona.
-Na ostatnim roku uniwersytetu za nim pójdę na wydział medyczny Harvardu.-Odpowiedział mu Jackson.
-Co jeszcze Kyah?-Doktor Chance spojrzał na mnie ponownie.Boże,mówiąc o ujawnianiu tajemnic.Znowu westchnęłam.
-Rozmawialiśmy o możliwości mnie będącej w depresji klinicznej.-Znowu spojrzałam na prześcieradło.
-Kyah Jade Edwards.Czemu nigdy nam o tym nie powiedziałaś?-Zapytał tata na co ja wzruszyłam ramionami.
-Bo nie byłam w depresji,nie jestem w depresji.Cóż,nie całkiem.-Krzyknęłam mimo,że wiedziałam,że nie było takiej potrzeby.
-Wygooglowałam to określenie i nie mam żadnych objawów oprócz obniżenia nastroju i złego zachowania,ale Harley powiedział,że zawsze byłam wrzodem,który obudził się na lewej nodze,więc to wyjaśnia tą tajemnice.-Uśmiechnęłam się głupkowato i Harley wybuchnął śmiechem,ale potem zakrył buzię swoimi dłońmi.
-Okej.-Powiedział doktor Chance.-Co jeszcze?-Zapytał.Przeżuwałam swoją wargę myśląc co jeszcze.
-Oh tak-powiedziałam.-Omawialiśmy zaburzenia osobowości i nadużywanie alkoholu.-Wzruszyłam ramionami,moi rodzice oraz bracia skulili sie.
-Cóż,wszystkie te możliwości są rozpatrywane w przypadku pacjenta cięrpiącego na zespół lęku napadowego,Twój lekarz to wiedział i nigdy nic Ci o tym nie wspomniał?-Spytał mnie,a ja spojrzałam w dół i zaczęłam bezmyślnie bawić się moimi palcami.Co mogę powiedzieć,żeby uniknąć tej rozmowy? pomyślałam.Uciekałam od tego już wystarczająco długo może to czas,żeby się w końcu do tego przyznać.
-Nie kłam,widzę jak bawisz się palcami.-Jackson zwrócił uwagę na moje dłonie,a ja burknęłam.
-Okej,może wspomniał o tym kilka razy,ale ja po prostu nic nie powiedziałam,ponieważ chciałam przestać brać moje leki kiedy zaczęło mi się polepszać.-Krzyknęłam i z powrotem położyłam się na łóżku.Oczy taty drgały,był wkurzony.Moi bracia wyglądali na zranionych i zdradzonych,a moja mama,cóż ona po prostu płakała.
-Kyah czy on kiedykolwiek zdiagnozował jakieś inne zaburzenie lub zaburzenia,które miałaś?Możesz nam teraz powiedzieć Kyah,potrzebujemy tych informacji.-Spojrzałam w dół i przysięgłam sobie,że nie będę płakać.Przygryzłam wargę,nie było sposobu na pomijanie tego dłużej.
-Będziecie mnie osądzać.-Zapłakałam.
-Nie będziemy,Kyah.-powiedzieli moi bracia chórkiem.
-Będziecie,będziecie myśleć,że jestem dziwadłem,a Justin ze mną zerwie i...
-Whoa czekaj,ja się nigdzie nie wybieram Kotku.-Zapewnił mnie.Wzięłam głeboki oddech.
-Sprawdził klasyfikacje zaburzeń psychicznych,z powodu moich powracających ataków,zmartwienia atakami,zmianami zachowania,obniżeniem nastroju i huśtawkami nastroju.-Wzruszyłam ramionami.-O wahania nastroju zawsze winiłam zespół napięcia przedmiesiączkowego ale wiedziałam,że to nie dlatego.-Wymamrotałam.-Umieścił mnie na pierwszej osi multi-osiowego systemu.-Zasłoniłam oczy nie będąc w stanie patrzeć na moją rodzinę,gdy to mówiłam.
-Oprócz zaburzeń lęku na jakie zaburzenia cierpisz?-Zapytał doktor Chance.Wiedziałam,że sie domyślił,ale po prostu chciał żebym to ja to powiedziała.Zmarszczyłam brwi.
-Zaburzenia dwubiegunowe,lęk jest tylko efektem ubocznym dwubiegunowości.-Wyszeptałam na co on skinął głową robiąc notatki chociaż jestem pewna,że znał objawy będąc psychiatrą i takie tam.Spojrzałam w stronę swoich braci,a potem znów w dół.-Powiedział,że jestem bipolarna.-Znów szepnęłam,ale tym razem głośniej.Cóż,mój sekret się wydał.
__________________________________________________________________________
Hej,no cóż ja też jestem tu nowa ( @aprilsnikki).Nawet nie wiem co mam pisać :O Nie jestem w tym zbyt dobra :D Postaram się tłumaczyć dla was najlepiej jak potrafię,ale doskonałe to to nie będzie,żeby nie było,że nie ostrzegałam.Do moich następnych nieudolnych prób,mam nadzieję,pozdrowionka :* <3
Odchrząknęłam słysząc brzęczenie.
-Kyah?Kochanie?-doszedł do mnie głos mojej mamy.Co do cholery robi tu moja mama? Gdziekolwiek to 'tu' jest.
Bip,bip,bip,bip.
Jęknęłam.Moja głowa bolała jak suka,a z moim ciałem wcale nie było dużo lepiej.Powoli mrugnęłam otwierając oczy,zajęło im parę sekund,żeby przyzwyczaić się do światła.Ale gdy już to zrobiły moja mama była przy mnie ze łzami na policzkach.Skrzywiłam się,nienawidziłam oglądać ludzi,których kocham płaczących.
-Mamo?-spytałam zamroczona i świeża porcja łez wyciekła z jej oczu dopóki nie zaczęła całkowicie szlochać.-Whoa mamo,co się stało?-Zapytałam,mój głos był bardzo ochrypły,a więc moja mama pomogła mi usiąść i podała mi trochę wody.
Bip,bip,bip,bip.
-Nigdy się na Tobie nie zawiodłam słonko,przepraszam za to co powiedziałam.Byłam zestresowana tą nową linią i...-Znowy wybuchnęła płaczem.Objęłam ją ramionami,co było trudne do zrobienia,ponieważ miałam przewody zwieszające się z lewej,prawej i ze środka mojego ciała.
-Nic się nie stało.Wybaczam Ci.Przepraszam,że wdałam się w bójkę.-Powiedziałam,a ona przylgnęła do mnie tak jakbym umierała.-Czemu tu jesteś?Nie powinnaś była tu przychodzić tylko z powodu głupiego omdlenia.-Uśmiechnęłam się lekko.Wcześniej zdarzyło mi się zemdleć parę razy ale to był pierwszy raz,gdy wylądowałam w szpitalu.
Bip,bip,bip,bip.
-Kochanie.-Wzięła oddech,żeby się uspokoić.-Jesteś tutaj szesnaście dni.Byłaś w śpiączce,a oni nie wiedzieli kiedy się obudzisz dlatego,że nie wiedzieli nawet z jakiego powodu zapadłaś w śpiączke.-Powiedziała i ucałowała moje policzki.
Śpiączka?Co do cholery?!
-Tata i ja byliśmy przerażeni.-Płakała,a ja przytuliłam ją mocno.
-Szesnaście dni?-Zdołałam wysapać.To nie może być prawda,czuję się jakbym dosłownie dziesięć minut temu była w szkolnej stołówce.
Bip,bip,bip,bip.
-Zadzwonię do Twojego taty i braci,ledwo co opuścili to miejsce tak samo jak Twój chłopak albo dziewczyny.-Powiedziała wyciągając swój telefon.Ja tylko skinęłam głową w odpowiedzi,ciągle próbowałam rozkminić te całe 'w śpiączce przez 16 dni'.
-Andrew.-Mama zapłakała do słuchawki.-Obudziła się.-powiedziała mojemu tacie,po czym znowu zaczęła płakać.Skrzywiłam się,moje wybudzenie dosłownie doprowadziło ją do łez.-Okej kochanie.Pośpiesz się.-Następnie odsunęła telefon od ucha i nacisnęła więcej przycisków.
Bip,bip,bip,bip.
-Harley,słonko.-Powiedziała od razu.Uśmiechnęłam się,odpowiedział po pierwszym dzwonku.
-Obudziła się.-Mama znowu zapłakała.-Jestem pewna.-Powiedziała i wytarła twarz.-Ponieważ siedzi obok mnie i ze mną rozmawia,stąd to wiem.-Zachichotała,a ja zaśmiałam się lekko.Moja mama uśmiechała się i płakała w tym samym czasie kiedy zobaczyła,że się uśmiecham.
-Shhhh.-mruknęłam i owinęłam swoje ramiona wokół niej pocieszając ją.
-Okej,pośpiesz się.-Powiedziała,po czym się rozłączyła.Przytulałyśmy się przez dosłownie pięć minut,a później ona się odsunęła i usiadła na krześle blisko mojego łóżka.Trzymała moją dłoń i obserwowała jak kładłam się z powrotem na łóżko.
Bip,bip,bip,bip.
-Pamiętasz cokolwiek?-Spytała mama,a ja potrząsnęłam głową.
-Nawet o niczym nie śniłam,czuję się tak jakbym zemdlała w stołówce tylko parę minut temu.-Odpowiedziałam,a ona skinęła pocierając moją rękę swoim kciukiem.Dziesięć minut później drzwi do mojego pokoju szpitalnego otworzyły się i o to weszli moi rycerze w lśniących zbrojach.
-Hej.-Uśmiechnęłam się gdy ich zobaczyłam.Dante był przy mnie pierwszy.Płakał,prawdziwe łzy.Nie mogłam uwierzyć,że płakał,on nigdy nie płacze.Owinęłam swoje ramiona wokół niego i uciszyłam go.-Nic mi nie jest ty wielki misiu,ssij to.-Dokuczyłam mu.Zaśmiał się ale przylgnął do mnie jeszcze bardziej.
Bip,bip,bip,bip.
Kiedy się odsunął otarłam jego twarz,tak żeby nikt nie widział,że płakał.Następnie Harley znalazł się obok mnie i trzymał mnie przez wieki.
-Kocham Cię tak bardzo,piekielnie mnie przestraszyłaś moja mała siostrzyczko.-Powiedział w moje włosy na co się uśmiechnęłam.
-Sorki.-Uśmiechnęłam się niewinnie,a on zachichotał przytulając mnie mocniej.Kiedy Jackson do mnie podszedł zauważyłam,że był o włos od wybuchnięcia płaczem.-Tęskniłeś za tym jak Cię irytuje?-Uśmiechnęłam się lekko.To było to.Łzy wydostały się z jego oczu,gdy mnie przytulił.Wtuliłam swoją głowę w jego szyje i ułożyłam ręce na jego plecach.
Bip,bip,bip,bip.
-Chryste,nigdy wcześniej nie byłem aż tak przerażony.Myślałem,że Cię straci...-Nie zdołał dokończyć swojej wypowiedzi,więc po prostu przytulił mnie mocniej.
Kiedy mnie wypuścił wytarłam jego twarz tak jak wcześniej zrobiłam to u Dante.Wtedy zauważyłam moje przyjaciółki.I spotted my friends then.
-Hola.-pomachałam im niezręcznie.Łzy wylewały się z oczu Rayne jak wodospad w czasie gdy Baila wyściskała ze mnie życie-nie żartuje.
-To było takie straszne gdy się nie budziłaś Kyah.-Powiedziała Rayne przytulając mnie.
-Przepraszam.-Skrzywiłam się.Nie wiedziałam co jeszcze mogłabym powiedzieć.
Bip,bip,bip,bip.
Mój tata był kolejną osobą w pokoju,uśmiechnęłam się.
-Co tam,staruszku?-Wyszczerzyłam się głupio.On także płakał.Harley nie płakał gdy mnie przytulał,ale przyłapałam go na wycieraniu jego oczu.Zmarszczyłam brwi.Wszyscy mężczyźni w moim życiu właśnie teraz płaczą.
-Boże kochanie,tak się cieszę,że się wybudziłaś.Byłem przerażony.-Powiedział tata ściskając mnie.-Nic mi nie jest,po prostu boli mnie głowa.-Odpowiedziałam gdy mnie wypuścił.Rozejrzałam się po pokoju.-Gdzie jest Justin?-Spytałam.
-Tutaj jestem.-powiedział stając w wejściu.Uśmiechnęłam się.
-Nie mogę Cię przytulić z tak daleka,prawda Bieber?-Zapytałam z uśmiechem.
Bip, bip, bip, bip.
Mogłam zobaczyć jak jego usta wykrzywiają się lekko gdy do mnie podchodził .
-Będziemy na zewnątrz.- Powiedziała moja mama i wyprowadziła wszystkich z sali.Harley próbował zaprotestować,a ja się zaśmiałam,dobrze widzieć,że się nie zmienił.
-Masz zamiar mnie przytulić i pocałować,czy tylko tam stać i patrzeć na mnie?-Zapytałam z głupim uśmieszkiem.Justin klęknął przede mną i pociagnął mnie do siebie.Pocałował moją szyję,twarz i włosy.Właściwie próbował pocałować całą skórę,która była na widoku.
Bip, bip, bip, bip.
Zachichotałam i spojrzałam na niego,on też płakał.
-Wszyscy moi chłopcy płaczą z mojego powodu,to tyle jeśli chodzi o bad-ass'ów.-Uśmiechnęłam się głupawo do Justina,a on śmiał się wycierając swoje oczy i policzki.-Nie płacz Ty wielki misiu,nic mi nie jest.-Zapewniłam go.Oparł swoje czoło o moje i zamknął oczy.
-Kocham Cię.-powiedział,a ja przełknęłam gulę,która powstała w moim gardle.
-Boże Kotku,nigdy nie byłem tak o coś przerażony w moim całym życiu.Kiedy powiedzieli nam,że jesteś w jakimś rodzaju śpiączki czułem się jakby ktoś dźgnął mnie w pierś.Przysięgam kochanie,myślałem,że umrzesz.-Zwiesił swoją głowę i oplótł mnie ramionami w talii.
Bip, bip, bip, bip.
-Ja też Cię kocham.-Wyszeptałam.Powoli podniósł wzrok.
-Naprawde? -Zapytał.Skinęłam.
-Kocham Cię już od jakiegoś czasu,po prostu nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego,że jestem w Tobie zakochana.Jesteś moim najlepszym przyjacielem, moim chłopakiem, moim wszystkim.- Powiedziałam mówiąc to samo co on tylko zmieniając pare słów.Pochylił się i mnie pocałował.
-Tak bardzo przepraszam. -Wyszeptał.Zmarszczyłam brwi.
-Za co?- Spytałam.
-Dostałaś ataku dlatego,że uderzyłem tego kutasa Jake'a.To przeze mnie byłaś w śpiączce i nadal jesteś w tym łóżku.-Powiedział i spojrzał w dół.
Bip, bip, bip, bip.
Zaśmiałam się,a on spojrzał na mnie.
-To nie jest Twoja wina.Czułam budujący się we mnie napad od kiedy Jake na mnie nawrzeszczał.Oczy wszystkich ludzi na mnie sprawiły,że się zdenerwowałam i byłam zbulwersowana kiedy nazwał mnie dziwką,miałam kłopoty z oddychaniem jeszcze zanim przyszedłeś.Po prostu stało się tak,że uderzyłeś go akurat w czasie kiedy potrzebowałam iść na zewnątrz,żeby odetchnąć,to wszystko.-Wzruszyłam ramionami. Zamknął oczy.
-Myślałem,że to ja Ci to zrobiłem.-Powiedział,a ja pocałowałam jego głowę.
-Ty mi tego nie zrobiłeś Justin,to ludzie,którzy mnie porwali mi to zrobili.-Ponownie wzruszyłam ramionami.
Oni to wywołali.Pukanie do drzwi zwróciło naszą uwagę,lekarz i jego grupa pomocników weszli do pokoju. Justin wstał i chwycił moją dłoń.Moja rodzina i dziewczyny weszli do pokoju zaraz po lekarzach.
Bip,bip,bip,bip.
-Miło widzieć Cię przebudzoną,panno Edwards.-Powiedział lekarz prowadzący.
-Dobrze być przebudzoną.-Uśmiechnęłam się,a jego zespół zachichotal.Yay ja,sprawiłam,że lekarze się zaśmiali .
-Nazywam się doktor Chance,a to jest mój zespół.-Wskazał gestem młodszych lekarzy obok siebie.Skinęli mi głowami,a ja odpowiedziałam im uśmiechem.
-Nie chcę być niegrzeczna ale czy mógłby pan zatrzymać to brzęczenie,zaczyna mnie on irytować i to bardzo.-Powiedziałam,a on skinął i ściszył dźwięk maszyny obok mnie.I dzięki Bogu.
-Długo pani spała panno Edwards.-uśmiechnął się doktor Chance.
-Moi bracia zawsze mówili,że jestem najbardziej leniwa w rodzinie.-Wzruszyłam ramionami i tym razem wszyscy się zaśmiali.Nieszczególnie starałam się być zabawna ale wolałam śmiech niż łzy.Potarłam głowę,a lekarz zmarszczył brwi.
-Ból głowy?-Zapytał.
-I to zabójczy.-odpowiedziałam,a on to zapisał.
-Co dokładnie pamiętasz od kiedy zemdlałaś?-Zapytał.Opowiedziałam im o przypływach napadu i ciężkości oddychania,której doznałam gdy Jake się na mnie wydarł i to,że czułam,że nie mogę oddychać i musze wyjść na zewnątrz.Następnie powiedziałam im o migającym świetle,bólu w klatce piersiowej i odrętwieniu w moich nogach.O cieple na mojej twarzy i szyji oraz o tym,że ledwo słyszałam co mówił Dante.
-Czy to normalne,że słyszałaś i widziałaś go podczas poprzednich ataków?-Spytał.
-Taa,nigdy nie słyszę nikogo innego oprócz jego głosu.To chyba ta bliźniacza rzecz,jakby był częścią mnie czy coś.-Wzruszyłam ramionami.
-Rozumiem.-Przejrzał moją kartę i zmarszczył brwi.-To zaczęło się gdy miała siedem lat?-Zapytał mojej mamy i taty,a oni skinęli.Mój tata wprowadził go w historię o porwaniu,a zespół lekarski spojrzał na mnie ze współczuciem.
-Ataki paniki najczęściej zdarzają się,gdy zostaną wyzwolone przez traumatyczne zdarzenie,co takiego stało się w stołówce co spowodowało Twoją panikę?-Spytała mała chińska kobieta stojąca obok doktora Chance'a.Nie miała na sobie białego fartucha,była w kostiumie ze spódniczką.Była psychoterapeutką,widziałam ich wystarczająco wielu,żeby wiedzieć jak wyglądają.
-To jest doktor Lee,szpitalna terapeutka.-Oznajmił doktor Chance.To już wiem,pomyślałam.Moi bracia i rodzice spojrzeli na mnie,wiedzieli,że nie lubię terapeutów.Gapiłam się na nią tylko przez minutę,a potem zamknęłam oczy wracając do tego dnia w stołówce.Znałam już to ćwiczenie,wizualizacja mojego otoczenia tego określonego dnia,żeby przyszpilić punkt,w którym atak zaczął do mnie napływać.Wszystko może wyzwolić atak ale zazwyczaj jest to jedna specyficzna rzecz,która załatwia sprawę.
-Jego krzyk sprawia,że staje się nerwowa.-Powiedziałam,a raczej burknęłam jako,że rozmawiałam z nią.
-Ona to sobie wyobraża niech pani zadaje pytania teraz.-Powiedział Dante trochę opryskliwie.
-Spójrz po za krzyk,co sprawia,że czujesz się uwięziona i że czujesz potrzebę ucieczki?-Zapytała mnie.Ścisnęłam rękę Justina.
-On złapał mnie za nadgarstek i szarpnął w swoją stronę.-Powiedziałam zaciskając oczy,a następnie je otwierając.-W tamtym magazynie ciągnęli mnie w górę za dłonie,nadgarstki lub ramiona kiedy już nie mogłam ustać na nogach.-Powiedziałam wpatrując się w moje prześcieradło.Mówiłam już o tym jednemu czy dwóm terapeutom,ale nigdy swojej rodzinie.Zorientowali się,że nie rozmawianie o tym było dla mnie najlepsze,a ja się z tym zgadzam.Nienawidzę myślenia o tym.-Tak właśnie złamał moją lewą ręke,przywiązał mnie do krzesła,na którym siedziałam.Potem szarpnął mnie w przód,moja ręka pęknęła,a moje ciało się nie ruszyło.-Wzruszyłam ramionami.Słyszałam chlipanie mojej mamy i poczułam jak Justin ściska moją dłoń,żeby mnie uspokoić.
-Czy myślisz o tych mężczyznach,gdy czujesz się uwięziona?-Naciskała.Potrząsnęłam głową.
-Nie,na szczęście nawet nie pamiętam jak wyglądają,ponieważ byłam nieprzytomna przez większość tego półtora dnia,kiedy mnie przetrzymywali.Tak naprawdę to po prostu przemoc.Kiedy byłam młodsza stawałam się bardzo nerwowa jeśli zobaczyłam jakąś bójke.Było jeszcze gorzej jeśli to moi bracia walczyli,chociażby tylko dla zabawy,panikowałam myśląc,że mogą się zranić.-Ponownie wzruszyłam ramionami.Justin jeszcze raz ścisnął moją dłoń dając mi do zrozumienia,że nadal tam jest.-Właściwie to przez kilka ostatnich tygodni było dobrze,widziałam parę walk...na err,kampusie i nie niepokoiły mnie one.To znaczy jasne byłam lekko spłoszona i zdenerwowana ale to nie doprowadziło do ataku.Nie wiem czemu przez ten atak wpadłam w śpiączke,nie wiedziałam nawet,że atak paniki może coś takiego zrobić.-Dokończyłam i spojrzałam w górę na doktora Chance'a.
-Cóż,z Twojej historii z atakami i traumą przez którą przeszłaś kiedy byłaś młodsza mogę z pewnością stwierdzić,że masz Zespół Lęku Napadowego.-Wyjaśnił.KURRRRWAAAA!!!Krzyknęłam w głowie.
-Zespół Lęku Napadowego?-Powtórzyłam udając,że nie wiem o czym mówił,a on skinął głową.
-Czy jest na to jakieś leczenie?-Zapytała go mama.
-Czy słyszałaś kiedykolwiek o Łącznej Terapi Behawioralnej?-Spytał mnie.Zaśmiałam się co zaskoczyło lekarza.
-Tak i nie będę znowu uczęszczać na to gówno.Chodziłam na to przez dwa lata rozmawiając o moich uczuciach i emocjach z jakimś konowałem,który sam Bóg wie jak załapał się na swoją posadę.Ten mężczyzna był kompletnym kretynem.-Oznajmiłam.-Opowiedziałam mu wszystko co pamiętam z tamtego dnia,od momentu porwania do tego gdy znów zobaczyłam swoją rodzinę.Mówiłam o każdym nawet namniejszym szczególe,medytowałam i wykonywałam ćwiczenia oddechowe,ale to nic nie zdziałało bo jak sami możecie zauważyć nadal miewam ataki paniki.-Usłyszałam rżenie Dante i Harley'a oraz lekki chichot dziewczyn.-Wzruszyłam ramionami.-Naprawdę staram się nie być niegrzeczna,ale nie mogę znieść terapeutów,bez obrazy.-Powiedziałam do kobiety,a ona się uśmiechnęła.
-Nie podjęta.-Odpowiedziała,a ja skinęłam głową.
-Co jeszcze przedyskutowaliście,ponieważ nie mam tych zapisów,będę musiał po nie zadzwonić,będą dla nas tajne dopóki nie dostaniemy pozwolenia.-Powiedział doktor Chance,a ja znów skinęłam.Kurwa,jestem skończona.
-Zaburzenie równoległe.-westchnęłam,a doktor Chance uniósł brwi.
-Co to znaczy?-Spytała mama.
-Ona ma więcej niż jedno zaburzenie.-Odpowiedział Jackson za lekarza,który się do niego uśmiechnął.
-Na praktykach?-Zapytał Jacksona.
-Na ostatnim roku uniwersytetu za nim pójdę na wydział medyczny Harvardu.-Odpowiedział mu Jackson.
-Co jeszcze Kyah?-Doktor Chance spojrzał na mnie ponownie.Boże,mówiąc o ujawnianiu tajemnic.Znowu westchnęłam.
-Rozmawialiśmy o możliwości mnie będącej w depresji klinicznej.-Znowu spojrzałam na prześcieradło.
-Kyah Jade Edwards.Czemu nigdy nam o tym nie powiedziałaś?-Zapytał tata na co ja wzruszyłam ramionami.
-Bo nie byłam w depresji,nie jestem w depresji.Cóż,nie całkiem.-Krzyknęłam mimo,że wiedziałam,że nie było takiej potrzeby.
-Wygooglowałam to określenie i nie mam żadnych objawów oprócz obniżenia nastroju i złego zachowania,ale Harley powiedział,że zawsze byłam wrzodem,który obudził się na lewej nodze,więc to wyjaśnia tą tajemnice.-Uśmiechnęłam się głupkowato i Harley wybuchnął śmiechem,ale potem zakrył buzię swoimi dłońmi.
-Okej.-Powiedział doktor Chance.-Co jeszcze?-Zapytał.Przeżuwałam swoją wargę myśląc co jeszcze.
-Oh tak-powiedziałam.-Omawialiśmy zaburzenia osobowości i nadużywanie alkoholu.-Wzruszyłam ramionami,moi rodzice oraz bracia skulili sie.
-Cóż,wszystkie te możliwości są rozpatrywane w przypadku pacjenta cięrpiącego na zespół lęku napadowego,Twój lekarz to wiedział i nigdy nic Ci o tym nie wspomniał?-Spytał mnie,a ja spojrzałam w dół i zaczęłam bezmyślnie bawić się moimi palcami.Co mogę powiedzieć,żeby uniknąć tej rozmowy? pomyślałam.Uciekałam od tego już wystarczająco długo może to czas,żeby się w końcu do tego przyznać.
-Nie kłam,widzę jak bawisz się palcami.-Jackson zwrócił uwagę na moje dłonie,a ja burknęłam.
-Okej,może wspomniał o tym kilka razy,ale ja po prostu nic nie powiedziałam,ponieważ chciałam przestać brać moje leki kiedy zaczęło mi się polepszać.-Krzyknęłam i z powrotem położyłam się na łóżku.Oczy taty drgały,był wkurzony.Moi bracia wyglądali na zranionych i zdradzonych,a moja mama,cóż ona po prostu płakała.
-Kyah czy on kiedykolwiek zdiagnozował jakieś inne zaburzenie lub zaburzenia,które miałaś?Możesz nam teraz powiedzieć Kyah,potrzebujemy tych informacji.-Spojrzałam w dół i przysięgłam sobie,że nie będę płakać.Przygryzłam wargę,nie było sposobu na pomijanie tego dłużej.
-Będziecie mnie osądzać.-Zapłakałam.
-Nie będziemy,Kyah.-powiedzieli moi bracia chórkiem.
-Będziecie,będziecie myśleć,że jestem dziwadłem,a Justin ze mną zerwie i...
-Whoa czekaj,ja się nigdzie nie wybieram Kotku.-Zapewnił mnie.Wzięłam głeboki oddech.
-Sprawdził klasyfikacje zaburzeń psychicznych,z powodu moich powracających ataków,zmartwienia atakami,zmianami zachowania,obniżeniem nastroju i huśtawkami nastroju.-Wzruszyłam ramionami.-O wahania nastroju zawsze winiłam zespół napięcia przedmiesiączkowego ale wiedziałam,że to nie dlatego.-Wymamrotałam.-Umieścił mnie na pierwszej osi multi-osiowego systemu.-Zasłoniłam oczy nie będąc w stanie patrzeć na moją rodzinę,gdy to mówiłam.
-Oprócz zaburzeń lęku na jakie zaburzenia cierpisz?-Zapytał doktor Chance.Wiedziałam,że sie domyślił,ale po prostu chciał żebym to ja to powiedziała.Zmarszczyłam brwi.
-Zaburzenia dwubiegunowe,lęk jest tylko efektem ubocznym dwubiegunowości.-Wyszeptałam na co on skinął głową robiąc notatki chociaż jestem pewna,że znał objawy będąc psychiatrą i takie tam.Spojrzałam w stronę swoich braci,a potem znów w dół.-Powiedział,że jestem bipolarna.-Znów szepnęłam,ale tym razem głośniej.Cóż,mój sekret się wydał.
__________________________________________________________________________
Hej,no cóż ja też jestem tu nowa ( @aprilsnikki).Nawet nie wiem co mam pisać :O Nie jestem w tym zbyt dobra :D Postaram się tłumaczyć dla was najlepiej jak potrafię,ale doskonałe to to nie będzie,żeby nie było,że nie ostrzegałam.Do moich następnych nieudolnych prób,mam nadzieję,pozdrowionka :* <3
jestem pierwsza? :D
OdpowiedzUsuńcoż mało Justina i Kyah w tym rozdziale. bipolarna od razu skojarzyło mi się coldem i chills xD
fanka Zayna Malika??
UsuńHaha co nie? Zen taki szekszy w tym fanficu xd ale miałam takie samo skojarzenie xd :D
Usuńhaha pierwszy raz to nie Justin jest bipolarny :D
OdpowiedzUsuńogólnie fajny rozdział i dobrze przetłumaczony :)
czekam nn <3
@AwwAdrianne
o jeju, biedna :c
OdpowiedzUsuńŻal mi jej ;c
OdpowiedzUsuńSłodko było jak Justin powiedział , że jej nie zostawi ;3
Czekam na nn <3
@scute4
Jejku, zdecydowanie naszpikowany emocjami ten rozdział ;) i jaki uroczy Justin i wszyscy... Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńświetnyyyy ; ) czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńo kurde ona bipolarna serio , jezu tego to ja sie nie spodziewałam , ciekawe co oni powiedzą a Justin , napewno jej nie zostawi jenyy kocham to ahkdfhsyu , nie mogę doczekać sie nexta ;*
OdpowiedzUsuńOMB Kyah jest bipolarna ;o nie spodziewałam się tego...
OdpowiedzUsuńto było słodkie jak Justin powiedział, że się nigdzie nie wybiera <3
Jest świetnym! :) xx @PollKlaudia
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńJuuuuuustin <3
OdpowiedzUsuńCudnyy *.* malo Jusa i Kyah ale i tak rozdzial cudowny :D hmm... bipolarnosc.... no niezle sie akcja rozkreca:D
OdpowiedzUsuńSuper ! czekam na nastepny !
OdpowiedzUsuńcudny rozdział czekam na nowy @luuuvvvvmyjuju
OdpowiedzUsuńO M G :OOOO
OdpowiedzUsuńale mi jej szkoda :< świetny rozdział, witamy na pokładzie ! :D
OdpowiedzUsuńNo hej :D
UsuńOMG.. ten rozdział jest zajebisty... Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńSwietny!! Ale imformuj prosze!!! @sylwuniek
OdpowiedzUsuńZawsze się śmiałam, gdy w FF o Justinie było, że on jest bipolarny a tu nagle ... głowna bohaterka jest i to NAPRAWDĘ *O* #LOLZ
OdpowiedzUsuńW ogóle to przez przypadek weszłam na to FF bo nikt mnie nie poinformował o nowym -.-
OdpowiedzUsuńLol jest bipolarna...
OdpowiedzUsuńCudo cudo cudo cud
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ten rozdział był boski <333
OdpowiedzUsuń;oo jaki rozdział! Jest boski! Bardzo bardzo dziekuję za tłumaczenie <3 kocham xx
OdpowiedzUsuń@JustenAkaMyLove
kilka razy sprawdzałam dzisiaj tego bloga z nadzieją, że pojawi się nowy rozdział i jest! kocham <3 zastanawiam się co będzie dalej... czekam z niecierpliwością na nn :)
OdpowiedzUsuńWOW ile niedpodzianek *__* !!! :***
OdpowiedzUsuńWoow! *-*
OdpowiedzUsuńDziekuje, ze tlumaczysz;)
Nie ma za co ;)
Usuńjeeejku, mega rozdział jak zawsze :) dzięki za tłumaczenie i witaj! x Justin jak zawsze słodki asvhegvaha
OdpowiedzUsuńxoxo @krejzacz
Witaj,witaj :D I nie ma za co :)
OdpowiedzUsuńJeju, czekam nn <3
OdpowiedzUsuńCudowny ,Justin jaki uroczy Aww *.*
OdpowiedzUsuńCzekam nn ;)
Wspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńTen blog został nominowany do Liebster Award Blog :)
Więcej na moim blogu seven-devils-ff.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze tlumaczysz :) rozdzial jest idealny askladjsisjs ♥
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńpowinniscie zwiekszyc promocje bloga, jest na prawde genialeny i szkoda, ze tak malo osob o nim wie
OdpowiedzUsuńzapraszam na moje tłumaczenie :) ----> http://tlumaczenie-irreplaceable.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńkiedy nn ? ;D uwielbiam ;)
OdpowiedzUsuńPraktycznie we wszystkich ff któte czytałam to Justin jest bipolarny ;) Zapowiada się coraz fajniej. Tak trochę na marginesie to życzę wszystkim Wesołych Świąt :D
OdpowiedzUsuń@daria_222
czekam na 18 :)
OdpowiedzUsuńwchodzę tutaj codziennie odkąd dodałaś ten rozdział i czekam, aż dodasz nastepny a tu nic :( jak tak można??
OdpowiedzUsuńdodaj następny pliska :)
no i oczywiście po raz kolejny ZAJEBISTA HISTORIA <3
Czytałam to opowiadanie całą noc i po prostu je kocham <3 <3 <3 chcę już następny rozdział. Poza tym to koniec rozdziału był naprawdę szokujący i trzymający w napięciu. Bipolana, wow. Błagam dawaj jak najszybciej następny <3
OdpowiedzUsuńBoze teraz bedziemy czekac miesiac na nowy rozdzial. Poprzednia tlumaczka nie zaniedbala by tak tlumaczenia jak ty.
OdpowiedzUsuńKazdy rozdzial jest przydzielony do ktorejs z nas,ale okres,w ktorym jedna tlumaczek doda kolejny rozdzial nie zalezy od nas,a nie mozemy dodac,np. rozdzialu 20 zaraz po 18,prawda? No wiec,przepraszam ze musicie czekac ale tlumaczenie to tez nie jest taka prosta sprawa jak sie wydaje,dziekuje bardzo.
UsuńŚwietny rozdział ;**. Zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://not-good-enough-zayn.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńświetne tłumaczenie <3 Cudowny rozdział! W końcu bipolarna laska : D Czekam na nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuńWiedziałam! Czekam nn <3333333
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie , uwielbiam jee <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;d