*godzinę później*
-Halo.-powiedział Harley odbierając swój telefon.
Obecnie moja głowa leżała na kolanach Harry’ego w salonie, na
podłodze, podczas gdy oglądaliśmy mecz hokeja, który chciał
obejrzeć Justin.
Pochodzi z Kanady, co oznacza, że jest wielkim fanem hokeja.
-Świetnie…tak okej… cholera to będzie łatwa walka…dobra,
do później.-powiedział Harley, a następnie rozłączył
się.
-Kto to był?-zapytałam.
-Mark.-odpowiedział.
-Z kim walczysz?-zapytał Justin, więc usiadłam czekając na
odpowiedź.
-Toner.-roześmiał się Harley.
-Cholera, stary to będą łatwe pieniądze.-roześmiał się
Justin razem z nim.
-Walczysz dzisiaj?-zapytałam na co on przytaknął.
Odwróciłam się do telewizora i robiłam wszystko co w
mojej mocy by się nie dąsać. Byłam już na dwóch walkach
Justina i żadnej Harley'a i prawdę mówiąc nie chciałam go
zobaczyć w tamtej klatce.
-Kiki.-zagruchał.-Martwisz się o mnie?
-Dlaczego w ogóle zadajesz to pytanie? Przecież wiesz, że
tak.-powiedziałam a Harry uśmiechnął się do mnie prawdopodobnie
myśląc że byłam słodką siostrą.
-To jest łatwa walka, za łatwa.-chrząknął Harley, a ja
uśmiechnęłam się.
Byłam zadowolona, że to będzie łatwa walka, co oznaczało, że
nie stanie mu się krzywda. Gorzej dla tamtego kolesia, ale mój
brat jest na pierwszym miejscu.
Mój telefon zawibrował w kieszeni, więc go wyciągnęłam.
Dostałam wiadomość od Jake’a, uśmiechnęłam się i otworzyłam
ją.
Od:Jake
Hej wspaniała, odebrać Cię o ósmej? Zabieram Cię na
kolację. ;)
-Idziesz, do Jed’s?-zapytała mnie Rayne.
Pokręciłam głową, kiedy odpisywałam Jake’owi „okej” i
pisząc mu żeby odebrał mnie z mieszkania moich braci, wiedział
gdzie to jest.
-Wychodzę, z Jake’em na kolację.-odpowiedziałam.
Ona tylko kiwnęła głową i nie musiałam się odwracać by
wiedzieć, że wszyscy patrzyli teraz na Justina, a później
na mnie bo wiedzieli że ostatniej nocy uprawialiśmy seks.
-Chcesz żebym poszła z wami?-zapytałam Harley’a.
Pokręcił głową.
-Nie, to i tak się skończy w mniej niż dwie minuty. Wyjdź ze
swoim chłopakiem.-dokuczał, a Justin zacisnął swoje dłonie w
pięści.
-On nie jest moim chłopakiem Harley. W zasadzie nazwałeś mnie
dziwką. Wiesz co zrobiliśmy z Justin’em ostatniej nocy i nazywasz
Jake’a moim chłopakiem?- warknęłam go niego.
Oparł się na kuchennym blacie.
-Nie miałem tego na myśli, Kyah.-powiedział a ja kiwnęłam i
odwróciłam się w stronę telewizora.
Po chwili Harry musiał już iść tak samo jak Baila by móc
wrócić do domu i przygotować się na wyjście do Jed's.
Jackson pocałował jej policzek i powiedział, że odbierze ją
kiedy będzie gotowa.
-Lubię ją.-uśmiechnęłam się do niego, kiedy do nas wrócił.
-Fajnie.- wzruszył ramionami.
Próbował zgrywać fajnego. Dante dawno temu powiedział,
że jeżeli nie będę lubić dziewczyny z którą się
umawiają byłoby to dosyć niewygodne, dlatego wiem, że ulżyło mu
gdy to powiedziałam.
-Jednak co ona w tobie widzi jest ponad mnie.-wzruszyłam
ramionami i uśmiechnęłam się słodko.
-Teraz oberwiesz -Dante zaczął się śmiać.
-Nie miałam tego na myśli, tylko żartowałam
Jackson.-Ahhhhhh.-krzyknęłam radośnie kiedy rzucił się na mnie.
Zaczął łaskotać mój brzuch, a ja wierciłam się i
kopałam nogami jak szalona.
Słyszałam śmiechy innych i na szczęście po kilku minut
Jackson przestał, ponieważ mój telefon zadzwonił.
-Halo.-oddychałam ciężko do telefonu.
-Kyah?
-Mama?-powiedziałam a moi bracia spojrzeli na mnie.
Nasza mama jest wspaniała, ale nie widzimy jej za często. Myślę
że można powiedzieć, że jest bardzo oddana swojej pracy.
-Tak, to ja, jak się masz i chłopcy?-zapytała szorstkim głosem.
-Mamy się dobrze, jestem teraz z nimi u Harley’a.-wyjaśniłam.
-Mam nową linię męskich ubrań i tonę ubrań dla
nich.-powiedziała radosnym tonem.
-Mama ma nowe ubrania dla waszej trójki.-powiedziałam do
nich.
Ręka Dante wystrzeliła w górę, kochał nowe ubrania
zwłaszcza, że moja mama jest projektantką i ma własną linie, co
oznacza, że są one bardzo drogie i na wysokim poziomie.
Zajmuje się rzeczami które noszą moi bracia, czapki,
beanies, workowate spodnie i adidasy za kostkę.
Oni są rodzajem jej inspiracji.
-Powiedź jej dziękuje.-powiedział cicho Harley.
-Harley mówi dziękuję. Jackson i Dante też.-dodałam.
-Och, zanim zapomnę powiedź Harley’owi, że zaprojektowałam
nową czapkę która może mu się spodobać. Dodałam także
jego imię w swojej nowej linii, małymi literami.-tryskała
entuzjazmem.
Szeroko się uśmiechnęłam, mama i Harley nigdy się nie
dogadywali, więc to była duża rzecz, naprawdę duża. Powtórzyłam
chłopcom to co powiedziała mama i Harley'owi opadła szczęka.
-Naprawdę to zrobiła? -zapytał, jego oczy były szeroko
otwarte.
Przytaknęłam i podałam mu telefon.
Wziął go i rozmawiał przez kilka minut, słyszałam jak mówił
'też cię kocham' przez co zaklaskałam w ręce.
-Słyszeliście to?-uderzyłam w ramiona Jackson’a i Dante’go.
Zaśmiali się i przytaknęli.
-Rayne, czy ty to słyszałaś?-zapytałam na co zachichotała i
także przytaknęła.
Gdy Harley skończył, podał mi telefon i się uśmiechnął.
Tak, w końcu on i mama się nie kłócą.
Chwała Jezusowi.
-Mama chcę porozmawiać z tobą o czymś co zrobiłaś.-powiedział
do mnie, a mi opadła szczęka.
Zapytałam o czym, a on wzruszył ramionami.
-Cześć, wróciłam.-powiedziałam nerwowo do telefonu.
-Otrzymałam dzisiaj telefon od twojego taty, młoda damo jak
śmiesz dopuszczać się fizycznych kłótni na obszarze
kampusu.
Zmarszczyłam brwi.
-Mamo, nie chciałam…-
-Poczekaj, aż skończę mówić.-krzyknęła tak, że moi
bracia ją usłyszeli i spojrzeli na mnie.
-Dobrze.-powiedziałam cicho, czując łzy gromadzące się w
moich oczach.
-Tak jak mówiłam.-odchrząknęła.-Dobrze wiesz że nie
powinnaś mieszać się w kłopoty na kampusie i poza nim. Jak na
Boga skończyłaś w bójce? Przecież ty nie lubisz i nie
jesteś dobra w przemocy. Jesteś szczęściara, że twój tata
uspokoił tą młodą dziewczynę na tyle żeby nie wniosły
oskarżenia.-syknęła mama.
Co, kiedy to się stało?
-Chciała wnieść na mnie oskarżenie?- sapnęłam.
Moi bracia oraz Justin wstali i wyglądali na wkurzonych.
-Twój ojciec rozwiązał to, ale i tak musisz się z nim
rano spotkać. Kyah, nie możesz wdawać się w jakieś kłopoty
na kampusie, ty czy twoi bracia. Jako dzieci dziekana musicie dawać
przykład.-westchnęła.-Jestem bardzo tobą rozczarowana, Kyah.
Przegryzłam moją wargę.
-Przepraszam mamo, nie zrobię tego więcej, obiecuję. Cofnij
to.-płakałam do telefonu.
Jednak ona się rozłączyła.
-Powiedziała, że jest mną rozczarowana.-powiedziałam cicho.
Harley był pierwszą osobą, która była koło mnie, on
wiedział jak to jest.
Ponieważ, nasza mama była praktycznie ożeniona ze swoja pracą,
starałam się zwrócić jej uwagę swoimi dobrymi stopniami i
dobrym zachowaniem. Usłyszenie czegoś takiego było jak cios w
brzuch.
-Ona tak nie myśli.-szepnął Harley i przytulił mnie.
-Myśli tak, bo w przeciwnym razie by tego nie powiedziała.-dalej
płakałam.
Przytulił mnie mocno.
-Tylko dlatego że jesteś księżniczką i oczekuje byś była
idealna, ale nie staraj się taka być dla niej, w ogóle nie
staraj się taka być. Po prostu bądź Kyah.- wymamrotał Harley.
Przytaknęłam.
-Mam się jutro zobaczyć z tatą. Możesz uwierzyć w to, że
musiał przekonać tą sukę by nie wnosiła na mnie oskarżenia? Ta
dziwka nie wie co ją czeka.- warknęłam, a Rayne się zaśmiała.
Wszyscy na nią spojrzeli.
-Przepraszam, ale to jest zabawne, nawet nie wiesz jak bardzo
jesteś podobna do swoich braci.
-Chyba tak.- wzruszyłam ramionami.
Justin usiadł obok i szturchnął mnie.
-Chcesz zagrać w Need For Speed?-zapytał a ja uśmiechnęłam
się wycierając przy tym policzki.
-Tylko wtedy, jeżeli będę mogła mieć srebrny
samochód.-uśmiechnęłam się.
-Dobra, wybiorę inny kolor samochodu.-usiadł na podłodze ramię
w ramię ze mną.
Mogłam usłyszeć jak Rayne mówi jak słodcy jesteśmy,
ale wzruszyłam ramionami i oczyściłam swój umysł, żebym
mogła grać.
Kiedy gram w wyścigi, albo robię matematykę, to jestem w swoim
żywiole.
*następny dzień*
-Co powiedział Jake o twojej bójce z Jassie?-zapytała Ryane, kiedy
wchodziliśmy na kampus, następnego dnia.
Wzruszyłam ramionami.-To samo co moi bracia, że zasłużyła na to, ale
nie powinnam była jej bić, zgadzam się z tym. Teraz jestem spokojna, ale
nie żałuję tego.
-Jak było na randce?-spytała z zaciekawieniem.
Znowu wzruszyłam ramionami.-Było…nie wiem…inaczej? To znaczy lubię
go, ale…nie wiem.-powiedziałam na co ona uśmiechnęła się, ale nic
więcej nie powiedziała.
Była zadowolona, że nie było tak jak wcześniej miedzy mną a
Jake’em?
-Jesteś zdenerwowana, tym spotkaniem z tatą?-zapytała Ryane, na co
jęknęłam.
-Oczywiście, zadzwonił rano i powiedział, żebym nie brała ze sobą
Harley’a ani Jackson’a albo Dante’go. Nie chce żeby byli czegoś
świadkami.-przegryzłam wargę, a Rayne się zaśmiała kiedy
wchodziłyśmy do kafeterii.
Zobaczyłam Jessie i podeszłam do niej.-Jessie?-powiedziałam a ona się
odwróciła, jej twarz była lekko potłuczona, miała spuchnięte usta i
siniak pod okiem teraz zczerniały.
- Przepraszam, za to że Cię wczoraj uderzyłam.-skłamałam.
Nie chciałam czekać na odpowiedź, więc odwróciłam się i poszłam do
swojego stołu.
Przynajmniej teraz mogę otwarcie powiedzieć, mojemu tacie, że ją przeprosiłam.
-Co jej powiedziałaś?-zapytał Justin
-Że przepraszam -uśmiechnęłam się do niego.
-Naprawdę?-zapytał.
-Yup, tylko po to żeby powiedzieć tacie, że już to zrobiłam, inaczej
kazałby mi to zrobić później.-wzruszyłam ramionami a on się
roześmiał.
-Mam dla Ciebie prezent.-usłyszałam głos Harlay’a za mną.
-Dla mnie?-pisnęłam i odwróciłam się.
-Tak, dla Ciebie.-zaśmiał się i podał mi małe czarne pudełko.
Klasnęłam w dłonie i wzięłam pudełko następnie je otwierając. Była
w nim ozdobna bransoletka ze srebrną literka K i srebrnym sercem z napisem
Mała siostra.-Kocham to.-powiedziałam i przytuliłam go mocno.
-Dziękuje, naprawdę dziękuje Harley, kocham to.-promieniałam, kiedy
zapinał mi ją na nadgarstku.
-Dobra, wiem już kto jest teraz najlepszym bratem miesiąca.-uśmiechnęłam się.
-Na cały miesiąc? Przez bransoletkę? To głupie.-prychnął Dante na co
się zaśmialiśmy.
-Dlaczego mi to dałeś?-zapytałam na co Harley wzruszył ramionami.
-Zobaczyłem to w jednym sklepie, i był praktycznie stworzony dla Ciebie.
Mam na myśli to że miał literkę K i napis Mała siostra. Przypadek? Nie
sądzę.-uśmiechnął się i zaśmialiśmy się.
-Plus, miałem pieniądze z walki z ostatniej nocy.-wzruszył ramionami.
Tak, na szczęście wygrał swoją walkę.
-Mam nadzieję, że nie wydałeś dużo na nią.-ostrzegłam.
-Nie wydałem.-odpowiedział.
-Teraz będziemy musieli jej coś dać.-Dante wzniósł oczy na
Jackson’a.
-Eehemm.-powiedziała Rayne z ręką na biodrach.
-I dla Rayne, jak mógłbym zapomnieć o mojej mamacita.-dodał, na co ona
się uśmiechnęła.
-Nie musisz kupować mi materialnych rzeczy, ale jest to mile widziane.-
uśmiechnęłam się ponownie.
-Chica, jest prawie dziewiąta.-przypomniała mi Rayne.
-Nie czuję się dobrze.-zmarszczyłam brwi.
-No chodź, pójdziemy z tobą.-powiedział Dante i wstał.
Pokręciłam głową.-Powiedział, że mam przyjść sama. Będzie
mu łatwiej, jeżeli waszej trójki tam nie będzie.-westchnęłam.
-Będzie dobrze.-Jackson trącił mnie ze swojego siedzenia.
-Boję się.-wyszeptałam i odeszłam, słyszałam za sobą śmiechy i
krzyki życzące mi powodzenia.
Powoli weszłam do gabinetu mojego taty i zapukałam dodrzwi.
-Tak?-zapytał.
Zamknęłam moje oczy.-To ja…sir.-odpowiedziałam, starając się mówić
formalnie.
-Wejdź, Kyah.-krzyknął zza drzwi. Otworzyłam je i weszłam.
Siedział za swoim biurkiem, pomieszczenie było jak mała biblioteka, było pełne książek.
–Cześć tato.-powiedziałam i usiadłam po drugiej stronie jego biurka.
-Cześć skarbie.-uśmiechnął się, co odwzajemniłam.
Byliśmy cicho przez następne 2 minuty i to rozsadzało mnie od środka,
mogłam poczuć jego wzrok na mnie, przez co pękłam.
-Przepraszam, że ją uderzyłam, nie powinnam pozwolić jej się prowokować. Powinnam była być dojrzała i odejść, ale tatusiu ona dokuczała mojemu przyjacielowi przez jego orientację . Nienawidzę przemocy, przysięgam. Naprawdę to zrobiłam, ale nie tak mocno od kiedy dowiedziałam się, że
Harley uczestniczy w bójkach -na co jestem zła, bo nigdy mi o tym nie powiedziałeś. Ale na szczęście z wiekiem nie boję się…no boję się, ale mniej. Chodzi mi o to, że moja złość nie powinna wyjść na zewnątrz, dlatego też rano przeprosiłam ją…wiec tak, przykro mi.-skończyłam mówić
i patrzyłam na swoje buty.
Usłyszałam jego parsknięcie.
-Twój brat jest mi winien 20 dolców.-powiedział ze śmiechem.
Spojrzałam na niego.
-Słucham?-powiedziałam.
-Jackson postawił 20 dolców, że powiesz wszystko po 5 minutach ciszy.
Powiedziałaś wszystko po 2.-zaśmiał się.
Spojrzałam na niego przerażona. Wyciągnęłam swój telefon.
Do: Jackson
Jesteś absolutnym idiotą, nie mogę uwierzyć, że założyłeś się z
tatą o mnie. Wiedziałeś jak bardzo jestem przerażona przyjściem tu,
mogłeś mi po prostu, że tata chcę usłyszeć co się stało. Tatuś
powiedział, że jesteś mu winien 20 dolców. Cieszę się, że musisz mu
zapłacić, kretynie.
-Wściekła wiadomość dla Jackson’a?-uśmiechnął się.
-Yup.-powiedziałam i schowałam telefon.-Czy ona naprawdę chce wnieść
oskarżenie na mnie?-zapytałam na co skinęłam głową.
-Tak, ale rozmawiałem z nią. Sprawdziłem kamery z kawiarni, ona weszła
tam i wylała na Ciebie picie, wszędzie widać, że ona Cię prowokuje.
Nie jestem zadowolony, że poszłaś tą drogą, ale co się stało to się
stało.-powiedział na co westchnęłam.
-Więc jaka jest moja kara…. Jestem wydalona?-zapytałam.
-Na Boga! nie, i nie dlatego, że jesteś moją córkę, tylko dlatego,
że to była babska kłótnia. To nie wystarczy, żeby zostać wydalonym
zwłaszcza kiedy wydaję się, że się pogodziłyście.-powiedział tata,
a ja parsknęłam.
Taa, racja.
-Więc dobrze.-westchnęłam.-Z bójką Harley’a.-wymamrotałam.
-Wiedziałem, że nawet jeżeli ty będziesz wiedzieć to i tak nic z ty
nie zrobisz, to nie robi nikomu żadnej krzywdy, poza tymi idiotami,
którzy w tym uczestniczą. Twój brat i jego przeciwnik mają treningi do
tych bijatyk, dlatego to nie jest niebezpieczne.-ciągnął.
Wiedziałam to wszystko, ale nie przerywałam mu.
-Harley’owi najwyraźniej się to spodobało, właściciel Jed’s wie,
że to jest nielegalne, ale jest bardzo dobrze zabezpieczony. Jest facetem
z pieniędzmi a faceci z pieniędzmi, muszą mieć pewność, że ich
dochód jest bezpieczny, więc nie musisz się martwić o prawa tym
rządzące.-
Westchnęłam to jest jedno z moich zmartwień.-Akceptuję co on robi, ale
nie jestem z tego zadowolona.-
-Zgadzam się z tobą, ale on taki jest , byłem na jednej z jego
walk, zdobył mnie tej nocy.-tata uśmiechnął się a ja zaśmiałam.
Typowy facet.
-Oh, kochanie zanim zapomnę, będziesz mogła wprowadzić się z powrotem
do swojego apartamentu w ten weekend. Wszystkie rury są zastąpione nowymi.
Zrobiłem całkowitą inspekcję tego miejsca, trochę to kosztowało, więc zdecydowałem kupić to mieszkanie a nie tylko je wynajmować.-uśmiechnął się.
-OMG. Naprawdę?-gapiłam się na niego.
-Tak, potrzebujesz miejsca na start, a plusem tego apartamentu jest umiejscowienie blisko kampusu... i twoich braci.
-Znowu pokazuje się twoja opiekuńcza strona.-dokuczałam
-Nic nie mogę z tym zrobić dziecko. Dzwoniła do Ciebie mama?-zapytał a
ja zmarszczyłam brwi.
-Czemu posmutniałaś? Co Ci powiedziała?-zapytał i zacisnął
szczękę.
-Powiedziała, że jest mną zawiedzona.-odpowiedziałam i patrzyłam w
dół.
Mruknął ciąg przekleństw.-Porozmawiam z nią, ona nie zna wszystkich
szczegółów i wyciągnęła pochopne wnioski. Przeklęta
kobieta.-powiedział tata i potrząsnął głową.
Kiwnęłam głową i wstałam. Tata podszedł do mnie, pocałował mnie w
policzek i przytulił.- Ładna bransoletka.-uśmiechnął się.
-Harley mi ja kupił.-pokazałam mu dumna.-Czyż nie jest
piękna.-uśmiechnęłam się.
-Tak jest, Dokładnie tak jak ty, koteczku.-uśmiechnął się szeroko.
-Tato, mam 18 lat i jestem na uniwersytecie. Nie jestem już twoim koteczkiem.-uśmiechnęłam się i szłam w kierunku drzwi.
-Będziesz zawsze moim koteczkiem, nie ważne ile lat będziesz miała,
czy będziesz na uniwersytecie lub ile będziesz miała tatuaży.-zawołał
za mną.
-Tato.-powiedziałam zawstydzona, robiąc się trochę czerwona.
Roześmiał się i pomachał do mnie.-Kocham Cię.-zawołał.
-Też Cię kocham, koteczku.-krzyknął a ja śmiałam się zamykając drzwi.
Uczennica, która była w poczekalni gapiła się na mnie.-To jest mój
tata.-powiedziałam do niej, zapewne kończąc jej nieprzyjemne myśli,
które na pewno miała.
-Oh, uff. Dziękuje Co Boże za to.-powiedziała i zapukała do drzwi od
biura mojego taty, powiedział jej żeby weszła i zostawiła otwarte
drzwi.
Musiał tak robić kiedy jest sam z uczniami, to jest polityka. Ja nie
musiałam tak robić, ponieważ jest moim tatą.
Poszłam na następną lekcje, którą była zaawansowana analiza matematyczna .
-Kotku -pomachał Justin i zajął mi miejsce obok siebie
Dużo, mam na myśli DUŻO dziewczyn spojrzało na niego gdy szłam w jego
kierunku, a zwłaszcza po tym jak usłyszały moje przezwisko.-Więc dalej
żyjesz.-uśmiechnął się.
-Na to wygląda.-uśmiechnęłam się.-Tata i Jackson założyli się o
mnie, dupki.-wymamrotałam a on zachichotał.
Ziewnęłam i położyłam głowę na jego ramieniu i usłyszałam szepty.
-Oni szepczą o nas, znowu.-wyszeptałam.-Boże, dlaczego oni muszą
skupiać się na tym co robi dwójka przyjaciół. Czy oni nie mają
własnego życia?-głośno powiedziałam, żeby każdy usłyszał.
Przestali szeptać na co się uśmiechnęłam.
-Woo, straszny głos.-szepnął Justin do mojego ucha na co się
roześmiałam.
-Jak było na wczorajszej randce?-powiedział i zauważyłam, że jego
ciało się trochę napięło.
-Było dobrze, zabawnie.-odpowiedziałam.-Zabrał mnie na kolacje a potem
zawiózł do domu. Zwykła randka.-powiedziałam a on przytaknął.
-Fajnie.-mruknął, ale brzmiało jakby w ogóle nie był tym
zainteresowany.
Od: Dante
Wyglądasz na winną młodsza siostro!
Jadłaś cipkę Rayne na śniadanie?
Do: Dante
Co? Fuu nie, na pewno tego nie zrobiłam!
Od: Dante
Nie jadłaś jej czekoladowej cipki?
Do: Dante
Rayne jest meksykanką, nie murzynką Dante!
Od: Dante
*ciastka
Miałem na myśli jej czekoladowe ciastka nie jej cipkę!
Do: Dante
O. Mój. Boże. Umieram!!
Ale nie, nie jadłam jej CIASTEK.
Od: Dante
Jebana auto-korekta.
Do: Dante
Jedna z najlepszych. Pokażę to Justin’owi hahahaha.
Wybuchłam śmiechem po sms’ach Dante’ego.
Justin się uśmiechnął.
-Co jest tak śmieszne?-zapytał.
Podałam mu mojego iPhone’a i pokazałam naszą rozmowę z Dante, wybuchnął śmiechem tak jak ja.
-Zabawne.-powiedział dalej się śmiejąc.
-Jej czekoladowa cipka. Myślałam, że to jest prawdziwe pytanie!-znowu się roześmiałam.
Justin też się śmiał, ale przestał kiedy jakaś dziewczyna szepnęła
mu cos do ucha.
-Kotku podobno cała klasa myśli, że się umawiamy.-Justin uśmiechnął się.
- Mój Boże, Nie Justin i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Rozumiecie słowo przyjaciele? Zjebani debile.-splunęłam.
Niektórzy uczniowie uśmiechali się do mnie, podczas gdy inni piorunowali nas wzrokiem, nieważne, chuja wiedzą.
-Teraz?-Justin zapytał tej dziewczyny, która dalej coś mu szeptała do ucha.
Próbowałam ich ignorować, ale fakt, że ona próbowała go uwieść, przeszkadzał mi.
-Jest dziewiąta trzydzieści rano, a ja już się za Ciebie wstydzę.-powiedziałam.
Dziewczyna odsunęła się od ucha Justin’a, spojrzała na mnie od góry do dołu a potem przenosząc swój wzrok na Justin’a.
Justin spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
-Zasługujesz na kogoś lepszego.-powiedziałam szczerze.
Uśmiechnął się i pokręcił głową.
-Co?-zapytałam i spojrzałam za siebie na wpół ubrane dziewczyny. - Zasługujesz -powiedziałam stanowczo.
Pokręcił głową wciąż się uśmiechając.
-Jeśli chcesz ją przelecieć, po prostu powiedz jej, żeby nie dotykała moich rzeczy.-syknęłam do jego ucha i schowałam telefon.
Za chwilę mój telefon zawibrował. Wywróciłam oczami, czytając od kogo
ta wiadomość była.
Od: Justin
Jesteś zazdrosna? *
Do: Justin
Nie na pewno nie. Skąd dowiedziałeś się jak piszę pocałunki? *
Od: Justin
Jesteś pewna? Bo nie musisz być, a i Dante mi powiedział.
Do: Justin
Nie jestem zazdrosna, w ogóle co to miało znaczyć?
Od: Justin
Myślę, że to jest oczywiste dla wszystkich, ale nie dla Ciebie.
Popatrzyłam na mój telefon następnie na Justin’a i wyjęłam moje
słuchawki z uszu tylko dlatego, że nasz profesor wszedł do klasy.-Nie
rozumiem.-powiedziałam do Justin’a.
Westchnął.-Nie martw się o to, kotku.-zapewnił mnie następnie
koncentrując się na profesorze.
Spojrzałam na telefon i napisałam do Rayne czy wie o co chodzi
Justin’owi. Odpisała mi natychmiast.
Od: Rayne
Przepraszam chica, nie wiem.
Jęknęłam cicho a Justin pochylił się do mnie.-Niedługo są twoje
urodziny prawda?-szepnął.
Przytaknęłam.-Za mniej niż 2 tygodnie, myślę, że chłopcy i Rayne
zabiorą mnie i Dantego na kolację. To oczywiście też jesteś
zaproszony.-uśmiechnęłam się.
-Fajnie, przyjdę.-też się uśmiechnął.
Teraz było tak jakby nie było żadnej rozmowy przez telefon i całe
napięcie odeszło
Dzięki Bogu.
_______________________
PRZEZ PRZYPADEK NIE DODAŁYŚMY KAWAŁKA ROZDZIAŁU, PRZEPRASZAMY!
rozdział tłumaczony przez Weronikę, ja tylko sprawdziłam.
przepraszam, że nie dodajemy zbyt często, ale mamy szkołę i trzeba trzymać poziom.
pozdrawiam x
jak zwykle genialny rozdział xx
OdpowiedzUsuńtak trochę mało akcji, ale jak zawsze świetny.. ♥ Uwielbiam to tłumaczenie :)
OdpowiedzUsuńsuper czekam na następny xoxo
OdpowiedzUsuńUMARLAM.. O CO CHODZILO NO Z TYMI SMS'AMI?? WXDVGHJMNH @sylwuniek
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zwykle. Nie mogę się doczekać nn. :3 i zapraszam do mnie http://its-like-youre-screaming.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBoże, czekam nn <3
OdpowiedzUsuńHuehue chyba niedługo Justin wkroczy do akcji i będzie z Kyah * :)
OdpowiedzUsuńAsddfghhj to jest najlepsze opowiadanie!!! "To jest oczywiste dla wszystkich tylko nie dla Ciebie " ja wam mówię on jest w niej zakochany!!! Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału!!! KOCHAM BARDZO MOCNO !! *
OdpowiedzUsuńnhfdjfbhsdbfudsb uwielbiam to *.*
OdpowiedzUsuńhahahahaha założyli się hahahahahaha fajny tata lol xd
świetny ! czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńTotalnie uwielbiam ten ff. :) mój ulubiony. Wie ktoś może jak zalogowac się na stronę z kad wzięty on jest, bi nie umiem?
OdpowiedzUsuńKocham to tłumaczenie, jedno z najlepszych jakie dotąd czytałam :) rozdział oczywiście świetny i oby szybko do następnego! xoxoxox
OdpowiedzUsuńsmsy Dantego hahahahahaha mistrzowska auto-korekt hahahahahaha umarłam xD
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie tak bardzo bardzo <3
hahah genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńto jest genialne i miałam nie czytać tego przez miesiąc lub dłużej, że jak wejdę, abym miała do czytania chociaż 4 rozdziały i tu bum, nie dotrzymałam słowa i czekam na kolejny :c kocham Was <3 @oliifka
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO *.*
OdpowiedzUsuńJedno z najlepszych opowiadań !
OdpowiedzUsuńawwwwwwwwwwwww *.*
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietne!!! :D
OdpowiedzUsuńI te sms od Dantego <3 xDDD
czemu to jest aż tak zajebiste i trzeba tyle czekać. kurde umieram oni są idealni
OdpowiedzUsuńChciałabym żeby było też pisane z punktu widzenia Justina ,, mam nadzieję że się doczekam
OdpowiedzUsuńUwielbiam to ! <3
OdpowiedzUsuńhahahaha Dante kot <3
OdpowiedzUsuńkocham was za to tłumaczenie dziewczyny <3
czekam na następny :)
<333333
OdpowiedzUsuńBoski :D ** ..!
OdpowiedzUsuńŚiwetnyy <33
OdpowiedzUsuńSupeeeer <3
OdpowiedzUsuńOMG Kocham to !
OdpowiedzUsuńdshfnjlfhdslif *.*
OdpowiedzUsuńJak ja to kocham ♥
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział ♥ Dzisiaj właśnie tak sobie myślałam o tym opowiadaniu i zastanawiałam sie kiedy rozdział i wracam do domu po szkole wchodzę na neta a tu ? Nowy rozdział i od razu taki banan na twarzy. Dziękuję.
Prezent od jednego z braci ♥ Brat miesiąca. ♥ Jak ja uwielbiam tą ich więź.
teraz wszyscy będą musieć jej coś kupić. Hahahha :D
Głupia suka. Jak mogła wznieść oskarżenia. !!!
Nowa laska Justina... Nie podoba mi się.
Tatuś ♥ "Koteczku" To jest zajebiste. ♥
Jak ja bym chciała miec takie życie. :)
Czekam na next.
Pozdrawiam. ♥
~ @Roxy_Wachowiak
♥ ♥ ♥
Kocham!
OdpowiedzUsuńhttp://trust-me-chelsea.blogspot.com/
swietny rozdzial <3 kocham to
OdpowiedzUsuńczekam na nn !
OdpowiedzUsuńPiszcie już next <33
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńdziękuję, że tłumaczycie xx
Rozumiem
OdpowiedzUsuńBOZE, NASTEPNY PROSZEEEE
OdpowiedzUsuńWszystko rozumiemy :-). Wspaniale tłumaczycie. Uwielbiam jak Justin mówi do Kyah "Kotku" hahaha :D.
OdpowiedzUsuńI love it!
OdpowiedzUsuńhttp://jelena-story.blogspot.com/
omg świetny rozdział *-* aww
OdpowiedzUsuńzapraszam do moich blogów :)
http://vampiresreallyexist.blogspot.com/
http://banished-magic.blogspot.com/
http://gangster-can-be-any.blogspot.com/