środa, 14 sierpnia 2013

Chapter 6

-Kyah, myślę że masz na sobie moje spodnie dresowe. Te są na mnie o wiele za małe.- powiedział Dante, wchodząc do salonu z szarą parą spodni, które wyglądały jak moje. 
Zaśmiałam się .
-  Nic dziwnego, że te spadają – zachichotałam i wzięłam swoją parę, więc mogłam je zamienić i oddać Dantemu jego.
- Czy ty nazywasz mnie grubym? – krzyknął wówczas gdy przebierałam się w pokoju. Zaśmiałam się i krzyknęłam, że nie.
- Gdzie idziesz? – Rayne spytałą Dantego kiedy wróciłam do salonu zostawiając jego dresy na krześle.
- Do Harleya i Justina, kilku kolesi przychodzi na piwo – wzruszył ramionami.
- Potnę cię, jeśli usłyszę o tobie i jakichś chicas, papi – ostrzegła Rayne.
Nie miałam wątpliwości, że zrobiłaby to, o czym mówiła.
Dante zaśmiał się i ją pocałował.
Nie widzę świata poza tobą, jesteś moją mamacita – warknął, kiedy wypowiedział hiszpańskie słowa.
Rayne pochłania to gówno jak szalona i on o tym wie, właśnie dlatego to robi.
- Mamacita, Ay papi, Ay dios mio… bla bla bla – mruknęłam rozśmieszając ich.
- Kyah. – powiedział Dante ze złością. Czekał aż go przytulę.
- Przepraszam – uśmiechnęłam się i go przytuliłam. – Zostajesz u Harleya czy idziesz do domu? – spytałam.
- Wracam do domu, rzadko tam jestem– wymamrotał.
- Co? Poważnie? Zawsze tu jesteś. Nigdy o tym nie wiedziałam – powiedziałam sarkastycznie.
- Zabawne.- uśmiechnął się sztucznie i odwrócił się opuszczając apartament.
Rayne uśmiechnęła się.
- Babski wieczór, cóż dzień bo jest dopiero szósta, ale nieważne – klasnęła w ręce.
- Pierwszy raz od jakiegoś czasu. I jest sobota, którą zwykle przeznaczamy na babskie wieczory! Idealnie! – uśmiechnęłam się promiennie i pobiegłam  do kuchni biorąc M&M’s oraz popcorn i wsypałam je do dwóch misek tworząc mieszankę, aż nagle mój telefon zawibrował.
To nie był Jake jak myślałam. To znowu Justin. Nie miałam nic przeciwko, pewnie miał jakieś poważne żarciki.
- Wybierz film. – krzyknęłam. Kiedy razem z Rayne mamy ‘babskie wieczory’ obżeramy się jak świnie i oglądamy na DVD aktorów, których chciałybyśmy poślubić.
Uwielbiam to!

*PONIEDZIAŁEK*

Dzisiejszego ranka byłam trochę zrzędliwa, przez weekend nie spałam zbyt wiele. Pozwolę sobie powiedzieć, że bezsenność to suka.
- Nie okłamuj mnie, – powiedziałam do Rayne, która fuknęła.
- Powtarzam ostatni raz, nie kłamię. Masz na sobie rurki, botki, top i marynarkę. Wyglądasz słodko i swobodnie. Przestań ciągle wszystko analizować, proszę, to wkurzające – stwierdziła i wyciągnęła mnie z samochodu.
Zgodziłam się i spróbowałam zrelaksować, ale prawda była taka, że nie mogłam, gdyż dzisiaj był oficjalnie nasz pierwszy dzień na uniwersytecie. Zajęcia zaczynały się o 9, a my byłyśmy już 20 min wcześniej. Więc przeszłyśmy się do bufetu, aby wziąć jakieś owoce by mieć przekąskę podczas czekania.
- Kyah, hej – jakiś chłopak zawołał z mojej lewej.
Odkąd spojrzałam na truchtającego w moją stronę Jake’a, zamarłam. Nie odpisywał mi, kiedy napisałam do niego w sobotę, więc czułam się trochę głupio.
- Cześć, Jake – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Hej Rayne – kiwnął w jej kierunku.
- Hola – przytaknęła i obróciła się wybierając jabłko, na które miała ochotę.
- Słuchaj, dosłownie dziś rano zobaczyłem twojego smsa, w sobotę poszedłem do domu moich rodziców i spędziłem tam cały weekend, a mój telefon został w mieszkaniu. Nie chcę żebyś myślała, że zachowałem się jak chuj nie odpisując ci – wytłumaczył.
-Wcale tak nie myślałam – skłamałam.
Trochę tak pomyślałam.
Rayne parsknęła kiedy to usłyszała, więc dyskretnie nadepnęłam jej na stopę, dotąd kiedy skrzywiła się z bólu i odsunęła się. Rzuciła jakąś wymówkę i poszła do Dantego siedzącego przy stole obok okna z resztą moich braci, z kilkoma sportowcami i chłopakami z ich bractwa.
Tak, są w bractwie. Kiedy Rayne przyszła sama, zauważyłam jak Dante zapytał ją gdzie jestem, a ta kiwnęła w moim kierunku. Cały jebany stolik spojrzał w moją stronę. Aby czuć się bardziej komfortowo, odwróciłam się do nich plecami.
-Dobrze, ponieważ umówiłbym się z tobą w  sobotę, gdybym tylko przeczytał sms przed wyjściem. -  przysiągł wywołując u mnie śmiech.
- Nie martw się tym, mamy jeszcze na to mnóstwo wieczorów.– wzruszyłam ramionami.
Uśmiechnął się.
- A co z dzisiaj? Mogę zabrać Cię na kolację jeśli tylko chcesz. Lubisz włoską kuchnię? – spytał.
Trochę się zarumieniłam, zapraszał mnie na randkę. 
- Uwielbiam włoskie jedzenie – wybuchnęłam.
Nie kłamałam, naprawdę uwielbiam włoskie jedzenie.
- Rewelacyjnie, czy siódma ci odpowiada? Wejdę na twoje piętro i zabiorę Cię jakbym przybył z daleka – powiedział, jego usta wygięły się w górę.
Zaśmiałam się i znów zarumieniłam.
- Brzmi świetnie, do zobaczenia o siódmej – uśmiechnęłam się.
- Słodko – uśmiechnął się szeroko, a następnie pocałował mój policzek zanim odwrócił się i opuścił bufet.
Stałam tak po prostu przez kilka chwil, a potem spojrzałam na Rayne która się do mnie uśmiechała. Natychmiast popędziłam w jej kierunku.
- Umówił się z tobą? – spytała.
Przytaknęłam i uśmiechnęłam się szeroko. 
– On jest taki uroczy – promieniowałam, nie będąc w stanie ukryć swojego podniecenia.
- Gdzie cię zabiera? – zapytał nagle Jackson.
- Dzień dobry mój drogi bracie – droczyłam się radosnym głosem.
- Boże, ona jest w tym dziwnie radosnym nastroju, bo tamten się z nią umówił. – jęknął Harley.
Wzruszyłam ramionami.
- Tak, a wasza trójka, a właściwie czwórka – poprawiłam się wskazując na Justina, który stał się przyjacielem w ciągu ostatnich dwóch dni – tego nie zmieni, prawda? – spytałam.
-Co masz na myśli, Kotku? – zapytał Justin.
- Nie igraj ze mną Bieber, nie mów nic Jake’owi i to się tyczy również was trzech. – wskazałam na moich braci.
Chłopaki zaśmiali się, ale przytaknęli sprawiając, że się uśmiechnęłam
 –Kyah – znajomy głos mnie wywołał.
-No to ruszamy, księżniczka zaraz zostanie czymś obdarzona.- Dante wywrócił oczami. Zignorowałam go i się odwróciłam.
Uśmiechnęłam się promiennie do mojego taty i przeszłam do niego, próbując nie wyglądać jakbym pragnęła go przytulić.
- Tatusiu – powiedziałam kiedy byłam niego tak blisko, że tylko on mógł to usłyszeć.
Naprawdę nie chcę żeby wszyscy słyszeli jak zwracam się do niego „tatusiu”. 
- Zdenerwowana?- spytał po tym jak pocałował mnie w czoło. 
- Uh huh, właściwie to myślę, że mogłabym zwymiotować przed rozpoczęciem zajęć. – odpowiedziałam.
Zaśmiał się głośno, sprawiając, że sama z siebie zachichotałam. Kocham jego śmiech.
- Ciasteczko, nie przejmuj się, będziesz tu pasować idealnie. Twój umysł przewyższa pół profesorów tutaj – uśmiechnął się.
- Kłamiesz – powiedziałam i uderzyłam go pięścią w ramię sprawiając że znowu się zaśmiał.
- Boże, Ciasteczko brakuje mi ciebie w domu. Jak tam twój apartament? – spytał.
- Jest w porządku, jesteśmy dobrze zadomowione. Uwielbiam go – emanowałam radością.
- Cieszę się – kiwnął – a twoi bracia, opiekują się tobą? – zapytał.
Wywróciłam oczami.
-Tak, są tacy jak zawsze. Jeśli Harley miałby jakiś sposób, byłabym zamknięta w bańce – burknęłam.
Jednak tata się zaśmiał. 
- Harley i ja mamy to w zwyczaju – mrugnął.
- No weź tato, nie jestem porcelanową lalką.  Nie jestem krucha, wiesz o tym, dorastanie z tą trójką nauczyło mnie kilku ruchów.– powiedziałam stanowczo.
- Oto moja dziewczyna – uśmiechnął się szeroko.
–Oh, tak właściwie to mam dobre wieści. Idę dzisiaj na randkę – uśmiechnęłam się do taty, który zmarszczył brwi. 
- Z kim? – spytał.
- z Jake’iem Parker’em, jest uczniem przedostatniego roku. - odpowiedziałam dalej się uśmiechając.
Zauważyłam jak tata przytakuje, ale nie do mnie.
- Idź do klasy zanim się spóźnisz i zwymiotujesz przed wszystkimi za dostanie spóźnienia. – droczył się.
Sapnęłam i odwróciłam się by dotrzeć do Rayne. Moi bracia zmierzali w moją stronę. Pokręciłam głową, natomiast tata kiwnął do nich.
- Nie jestem już w programie ochrony świadków. – powiedziałam wystarczająco głośno by cała rozmawiająca czwórka to usłyszała.
Usłyszałam jak się śmieją.
-  O co ci chodzi? – spytała Rayne kiedy znów dotarłam do stolika.
- Fakt, że mam randkę. Teraz prawdopodobnie decydują który założy mi kłódkę na majtki. – wzruszyłam ramionami.
Justin się zaśmiał, więc zwęziłam oczy patrząc na niego.
 –Woo przerażające –zakpił.
Wywróciłam oczami. 
– Muszę iść, złapię Cię na lunchu moja droga – szturchnęłam Rayne, która pokiwała głową i zaczęła rozmawiać z chłopakami przy stoliku.
- Idziemy Kotku – powiedział Justin i wstał zabierając swój plecak. Oboje mamy te same zajęcia z matematyki dla zaawansowanych. Właściwie o tym zapomniałam.
- To będzie okropne – jęknęłam, wychodząc z bufetu.
- Czemu dokładniej? – spytał.
- Jestem córką dziekana, jedynym pierwszoroczniakiem w klasie z matematyką zaawansowaną. I tak zawsze wszyscy czepiają się pierwszoroczniaków, nie potrzebuję jeszcze by ktoś wyrzucał tą całą córeczkę tatusia. -wzruszyłam ramionami, a Justin się zaśmiał.
- Cieszę się, że moje obawy Cię śmieszą – burknęłam.
- Spokojnie Kotku – znów zachichotał – nie będziesz zaczepiana, zaufaj mi.
Wywróciłam oczami. 
– Czemu, przez to kim są moi bracia? – spytałam.
- Uh tak, no i masz oczywiście masz mnie jako przyjaciela, który zapewnia ci poparcie – mrugnął.
- Czy musisz mieć tak wielkie mniemanie o sobie? – zapytałam.
- Nie mam wielkiego mniemania o sobie, jestem tylko pewny siebie – zaśmiałam się.
- Nie ma różnicy, amigo – klepnęłam go w ramię.
- Wiesz o tym, że wkurzasz i rozśmieszasz mnie w tym samym czasie? – spytał Justin otwierając  przede mną drzwi do naszej klasy.
- Myślę, że właśnie zacytowałeś Harleya – uśmiechnęłam się szeroko, a ten zachichotał wchodząc do pomieszczenia.
Klasa była pełna, chociaż było też kilka pustych miejsc. Dostrzegłam kilka na tyłach.
Zamierzałam wspomnieć o nich Justinowi, ale jego oczy były skupione na grupie dziewczyn które otaczały miejsce w centrum klasy.
- Zakładam, że to twoja miejscówa? – nie odpowiedział, po prostu uśmiechnął się.
- Na przód, Romeo – pomachałam mu.
- Spotkamy się po zajęciach? Znajdziesz sobie sama miejsce? – powiedział, a potem odszedł bez czekania na moją odpowiedź.
Po co pytał, skoro za chwilę poszedł?
- Jestem pewna, że będzie to wysiłek, ale uporam się z tym. Dziękuję za pomoc, przyjacielu – zawołałam za nim.
Wiele oczu padło na mnie, kiedy wypowiedziałam ostatnie słowo.
Dosłownie, jakbym oznajmiła, że jestem lesbijką i chcę w łóżku każdą dziewczynę w tym pomieszczeniu. Niezręcznie pomknęłam do pierwszego pustego miejsca, które znalazłam na tyłach. Usiadłam obok chłopaka, który wyglądał jakby należał do kongresu World of War Craft, zakryty za kapturem i okularami.
Ale przywitał się i wydawał się wystarczająco miły, więc odpowiedziałam na jego przywitanie z uśmiechem i kiwnięciem.
- Jestem Harry – dodał po chwili.
- Kyah, miło mi Cię poznać Harry – znów się uśmiechnęłam.
- Wyglądasz na trochę zdenerwowaną – zachichotał.
Westchnęłam.
- Czy to nie jest oczywiste? – spytałam, a ten się zaśmiał.
- W pewnym sensie – uśmiechnął się i zdjął kaptur, dając mi lepszy widok na niego. Był bardzo uroczy, to znaczy całkiem śliczny na swój sposób. Nie, właściwie to był wspaniały.
Na pewno atrakcyjny, żeby być hetero. Mam fantastyczny gej radar, mogę ich wyczuć na milę. Dodatkowo, miał na tapecie półnagiego kolesia, co go wydało.
- Jest gorący – powiedziałam przez przypadek, wskazując na jego telefon, sprawiając, że się zaśmiał.
- Zgadzam się- uśmiechnął się nerwowo.
- To twój chłopak? Jeśli powiesz, że tak stanę się bardzo zazdrosna – powiedziałam, znów wywołując u niego śmiech.
- Chciałbym – wykrzyknął -  Jest jakimś irlandzkim aktorem, to takie marzenie, które nigdy się nie spełni – Harry zmarszczył brwi, ale zaraz potem zachichotał.
- Nigdy nie mów nigdy – wzruszyłam ramionami.
Profesor Thomas, o którym Harry mi opowiedział, że jest straszny jeśli zapyta o to by go powtórzyć, więc powinnam uważać.  Dziesięć minut  później w klasie, profesor wziął listę, a następnie spojrzał na mnie i nagle się uśmiechnął.
- Panna Edwards – zawołał.
- O nie – powiedziałam kurcząc się na krześle.
- Panna Edwards – powtórzył zdenerwowany, że musiał to powtórzyć.
- Tak – pisnęłam.
- Proszę podejdź tu – przywołał mnie gestem z szerokim uśmiechem na twarzy.
Cholera. 

_________________________

@hudsonswag

24 komentarze:

  1. jeju, jak zwykle cudowny rozdział @biebahcatch

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cuudo ! uwielbiam to xoxo.

    swaggiies

    OdpowiedzUsuń
  4. Ona sie nie wybiera na zadna randke, cholera. . .

    OdpowiedzUsuń
  5. Krótki jakiś, ale strasznie uroczy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny jak zwykle :). Kocham to tłumaczenie! xx
    @awmycanadianboy

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo jak zawsze już nie moge się doczekać następnego :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. dfgnjhdbgjhdb ja chce juz nastepny *.*
    Kocham to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdzial . *.* czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam to. Potrzebuję jak najszybciej kolejnego.♥ dzięki za wysiłek Sunshine.♡@SeeULaterBabexx

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeeeejku cudowny:* kiedy mozna liczyc na nastepny? X

    OdpowiedzUsuń
  12. wwwww
    czekam na kolejny!
    @ShawtyManeJB98

    OdpowiedzUsuń
  13. To opowiadanie jest ZAJEBISTE !!
    Bardzo dziękuję za tłumaczenie < 333

    OdpowiedzUsuń
  14. cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem ciekawa co wymyśli ten profesorek. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. szkoda że taki którki, muszę wytrzymać do następnego rozdziału.Kocham to

    OdpowiedzUsuń
  17. to jest swietne *.*
    i już jestem na bieżąco :D

    dobry rozdzział :D
    świetne tłumaczenie ;)
    czekam na nowy ;0
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń